Polityka zagraniczna na pewno nie jest najważniejszym tematem ospałej kampanii przed wyborami do Bundestagu, które odbędą się 24 września. Wielkich emocji, co może zaskakiwać, nie budziła nawet polityka imigracyjna.
– Dyskusja na ten temat zaczęła się w ostatnich tygodniach, czyli bardzo późno. Jednak kandydaci na kanclerza, Angela Merkel i Martin Schulz, mają na tyle bliskie poglądy w tej sprawie, że prawdziwa walka o imigrację musiałaby się rozegrać w obozie partii chadeckich CSU i CDU – mówi „Rzeczpospolitej" Martin Koopmann, dyrektor Fundacji Genshagen, zajmującej się polityką unijną i współpracą niemiecko-francuską.
Niezależnie od tego, kto wygra wybory, Berlin bardziej skupi się na strefie euro. – Pod wpływem kryzysu finansowego zmieniło się podejście od całkowitego odrzucenia politycznego aspektu strefy do konieczności jego wzmocnienia. I dotyczy to wszystkich partii głównego nurtu. Trudno tylko powiedzieć, jak daleko to ma pójść. Niuanse zależą od tego, jaka powstanie koalicja, ale na początku 2018 roku pojawi się w tej sprawie wspólna niemiecko-francuska inicjatywa – podkreśla Martin Koopmann.
Kolorowe warianty
Angela Merkel była dotychczas zwolenniczką równowagi w UE między Zachodem i Wschodem oraz krajami strefy euro i tym, które do niej nie należą.