Ponad cztery lata temu zmarł ojciec czytelniczki, który w swym testamencie cały spadek zapisał najmłodszemu synowi z ostatniego małżeństwa. Po kilku miesiącach dostała wezwanie do stawienia się w sądzie. Do rozprawy nie doszło, bo nie stawili się ostatnia żona ojca czytelniczki ani jej syn.
[srodtytul]Ręka ostatniej żony[/srodtytul]
W czasie dłuższego pobytu czytelniczki za granicą przyszły z sądu dwa pisma dla niej, ale jej mąż ich nie podjął. Po powrocie odezwał się przyrodni brat kobiety i pokazał jej postanowienie z sądu, z którego wynika, że odziedziczyła spadek po ojcu w 1/6. Testament okazał się nieważny, bo był spisany ręką ostatniej żony ojca, a on go tylko podpisał. Czytelniczka nie ma czasu, zdrowia ani środków, by załatwiać sprawy spadkowe. Pyta, czy może pozostawić te sprawy tak, jak są. Czy nie grozi jej za to jakaś kara. Przyrodni brat twierdzi, że obciąża ją podatek od nieruchomości zostawionych przez ojca. Czy tak jest rzeczywiście?
Czytelniczkę jako spadkobierczynię obciąża przede wszystkim podatek od spadków i darowizn przypadający od wartości należącego się jej udziału w spadku (w tym wypadku 1/6). Tylko jeśli spadkodawca zmarł po 1 stycznia 2007 r., najbliżsi mogą korzystać z całkowitego zwolnienia z tego podatku, pod warunkiem że w ciągu miesiąca od uprawomocnienia się postanowienia sądu stwierdzającego nabycie spadku złożą w urzędzie skarbowym zawiadomienie o nabytych w ten sposób dobrach. Jeśli spadkodawca zmarł wcześniej, to bez względu na to, kiedy takie postanowienie zapadło czy zapadnie, trzeba się rozliczyć z fiskusem według starych zasad obowiązujących przed 1 stycznia 2007 r., z prawem do obowiązujących wówczas zwolnień, np. ulgi mieszkaniowej.
Zasadniczo urząd może wezwać do rozliczenia się w związku z podatkiem od spadków i darowizn, dopiero gdy zapadło postanowienie sądu stwierdzające nabycie spadku, bo wcześniej nie ma pewności, czy dana osoba rzeczywiście jest spadkobiercą.