Rząd pracuje nad kasowym PIT, czyli zasadą rozliczania przychodu i podatku dopiero po otrzymaniu zapłaty od kontrahenta. Pierwsze szczegóły nowego rozwiązania rozczarowały przedsiębiorców, ponieważ preferencja ma dużo warunków. Jeden z nich ma być złagodzony.
Rząd łagodzi warunki kasowego PIT
Podjęliśmy decyzję o zwiększeniu limitu do 250 tys. euro – napisał minister finansów Andrzej Domański w mediach społecznościowych (PAP Biznes). We wcześniejszych zapowiedziach ten limit wynosił 500 tys. zł rocznie. Jak pisaliśmy w „Rzeczpospolitej” z 27 lutego to dość niski pułap zwłaszcza dla firm handlowych. Przypominaliśmy też, że jeszcze przed wyborami Koalicja Obywatelska zapowiadała, iż z kasowej metody będą mogli korzystać mali podatnicy, czyli mający do 2 mln euro przychodu rocznie.
Kasowy PIT ma też inne ograniczenia, np. nie będą mogły go stosować firmy prowadzące księgi rachunkowe. Nowa metoda ma dotyczyć tylko transakcji między przedsiębiorcami (tzw. B2B).
Przypomnijmy, że teraz firmy muszą wykazać przychód (i odprowadzić podatek) także wtedy, gdy nie dostały zapłaty od kontrahenta. Wystarczy, że sprzedadzą towar albo wykonają usługę. Jest to tzw. metoda memoriałowa.
Jeśli wejdzie zasada kasowa, przedsiębiorca, który się na nią zdecyduje (ma być dobrowolna) będzie wykazywać przychód i płacić podatek dopiero po otrzymaniu zapłaty od klienta.