Drugi rok z rzędu wpływy z podatku Belki będą niższe od tych, jakie założył minister finansów w ustawie budżetowej. Zamiast spodziewanych 4,25 mld zł po 11 miesiącach 2009 roku w kasie państwa znalazło się zaledwie 3,2 mld zł.
W budżecie na 2008 r. zakładano, że Polacy zapłacą 1,9 mld zł podatku od sprzedawanych akcji i 2,2 mld zł od odsetek od przychodów na lokatach bankowych czy z tytułu udziału w funduszach kapitałowych. Gdy po dziewięciu miesiącach w pierwszym przypadku wpływy przekroczyły 2,2 mld zł, w drugim zaś 1,5 mld, analitycy ministerstwa podnieśli prognozy spodziewanych wpływów. Wyliczyli, że za zbycie akcji fiskus otrzyma 2,3 mld zł, a z odsetek od lokat 2,4 mld. Czyli w sumie 0,6 mld zł więcej. Przeliczyli się. Rzeczywiste dochody wyniosły w pierwszym wypadku nieco ponad 2,2 mld zł, w drugim 2 mld.
Podobnie sytuacja wyglądała w 2009 r. Ambitne wyliczenia ekspertów resortu rozminęły się z prawdziwym stanem konta budżetu w pozycji „podatek Belki”. Po listopadzie (resort nie podał jeszcze danych za grudzień), wpływy przekroczyły 3,2 mld zł, podczas gdy w ustawie zapisano w sumie 4,25 mld zł.
– To nie jest zaskoczenie. Stopy procentowe spadały, lokaty więc stawały się mało atrakcyjne – mówi Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING. – Kwoty depozytów kurczyły się też z uwagi na sytuację na rynku pracy. Zatrudnienie spadało, malała też dynamika płac.
Piotr Kalisz, główny ekonomista CitiHandlowy, dodaje, że przyczyną mogła być też rosnąca popularność lokat chroniących przed koniecznością płacenia podatku, np. tzw. jednodniowych. – Analitycy Ministerstwa Finansów zasugerowali się bardzo dobrym I półroczem ub.r., kiedy rzeczywiście depozyty rosły, bo banki kusiły atrakcyjnymi warunkami lokat – mówi. – Jednak gdy stopy się ustabilizowały, a złoty umocnił, sytuacja się zmieniła. Stąd tak duża różnica między kwotą zapisaną na papierze a rzeczywistymi wpływami.