Wprowadzone w 2002 r. opodatkowanie zysków kapitałowych było rewolucją, ale też zakończyło okres, w którym Polska była swoistym rajem dla takich dochodów. „Patronujący" temu podatkowi Marek Belka, ówczesny minister finansów, w tym aspekcie uszczelnił system fiskalny, proponując prostą daninę z jedną stawką. Początkowo wynosiła ona 20 proc., a potem obniżono ją do dzisiejszych 19 proc.
Dziś, według danych MF, co roku ponad 300 tys. osób deklaruje dochody z odpłatnego zbycia papierów wartościowych, instrumentów finansowych czy udziałów w spółkach. Według danych za 2014 r. (nowszych nie ma) należny podatek z tego tytułu wyniósł ok. 870 mln zł. To może nie jest wielka kwota w skali całego budżetu państwa, ale liczby te nie obejmują podatku Belki płaconego od odsetek z lokat bankowych i funduszy inwestycyjnych, od dywidend i innych zysków kapitałowych. Jednolity podatek od zysków kapitałowych jest zatem istotnym elementem systemu podatkowego.
Wypłata w papierach
Nie jest tajemnicą, że ten sposób opodatkowania bywa szeroko wykorzystywany jako metoda uniknięcia lub ograniczenia płacenia 32-procentowej stawki PIT przez lepiej zarabiających. Dotyczy to np. kadry zarządzającej wielkimi firmami, która część wynagrodzenia otrzymuje np. w akcjach spółki. Dochód ze sprzedaży takich papierów wartościowych podlega, niezależnie od kwoty, stawce 19 proc. Przy rocznych zarobkach przekraczających 85,5 tys. zł (tyle wynosi próg dla stawki 32 proc.), korzyść w opodatkowaniu jest oczywista, a schemat w pełni legalny. Korzyść jest podwójna, bo podatek należy zapłacić dopiero po sprzedaży takich papierów, a nie w momencie ich otrzymania.
Są jeszcze bardziej wyszukane sposoby wykorzystania podatku Belki, w tym np. wynagrodzenie w tzw. opcjach walutowych czy giełdowych. Też podlegają 19-proc. stawce, a nie wymagają emisji akcji przez wypłacającego wynagrodzenie.
Nawet bez podobnych zabiegów optymalizacyjnych wiadomo, że obywatele Polski zarabiają znaczące kwoty na kapitale. Dotychczas jednak ani pracujący nad jednolitą daniną dochodową minister Henryk Kowalczyk, ani inni politycy PiS nie ujawnili, jakie będą losy podatku Belki w nowym systemie jednolitego podatku. Składane przez nich ogólne deklaracje o potrzebie zwiększenia solidarności społecznej zakładają jedynie ogólne koncepcje zwiększenia obciążeń dla lepiej zarabiających.