W naszym oporze jest coś więcej niż strach przed naruszeniem zasad dobrego smaku, przyznaniem, że poza tą z opracowań i podręczników jest jeszcze inna historiografia. Była od początku i stanie się na końcu, opowiadana w mitach, domyślana baśniami. Ale pozostaje jeszcze kwestia głównej bohaterki. Zwłaszcza w sierpniu, nawet takim jak ten, oswojonej pielgrzymkowym przemysłem. Obłaskawianej tymi wszystkimi sukniami i bukietami. Folklorem, który dawno już przerósł i wchłonął dewocję. Kiedy zaczęła się zabawa w tęczowe aureole, powszechną reakcją wśród katolików było raczej zniechęcenie niż złość. Bardziej jakby opowiedziano nieśmieszny żart niż podniesiono rękę na coś cennego. Poza wadami i cnotami są też narodowe znieczulenia. I my się właśnie na Matkę Boską – jakkolwiek by to zabrzmiało – uodporniliśmy.