Wirtualną wystawę rozpoczyna słynny obraz Jana Matejki „Upadek Polski", choć właściwie dzieło bardziej znane jest po prostu jako „Rejtan". Ten alegoryczny protest posła nowogródzkiego przeciwko pierwszemu rozbiorowi Polski wyznacza główny motyw całej wystawy. Każde kolejne dzieło na swój wyjątkowy sposób nawiązuje bowiem do tematu kształtowania się polskiej tożsamości w czasie zaborów. Malarstwo, podobnie jak literatura romantyczna oraz ta pisana ku pokrzepieniu serc, odegrało istotną rolę w przetrwaniu polskiej kultury i formowaniu się zbiorowej pamięci do czasu odzyskania niepodległości.
„Rejtan" to zresztą niejedyny obraz Matejki na wystawie. W kolejnych salach znajdziemy też jego szkic „Wernyhora" oraz mniej znane dzieło „Zygmunt August z Barbarą". Są tu również prace uczniów krakowskiego mistrza: Jacka Malczewskiego, Stanisława Wyspiańskiego i Józefa Mehoffera. Nie jest to więc wyłącznie patetyczne malarstwo historyczne. Na wystawę składają się bowiem także obrazy przedstawiające chociażby XIX-wieczną wieś, tatrzańskie krajobrazy i wielonarodową mozaikę dawnej Rzeczypospolitej – społeczność żydowską czy huculski folklor. Oprócz tego możemy oglądać też dzieła dokumentujące rewolucję 1905 r., która była nie tylko protestem robotników – w Warszawie przybrała też formę zrywu przeciwko carskiemu zaborcy, o czym przypomina obraz „Strajk" Stanisława Lentza czy seria rysunków Witolda Wojtkiewicza.
Są tu również dzieła wspomnianej już Olgi Boznańskiej, Aleksandra Gierymskiego, Józefa Brandta czy Józefa Chełmońskiego. W sumie ponad 100 obrazów. Przede wszystkim dzieła ze zbiorów własnych Muzeum Narodowego w Warszawie, obok których prezentowane są również eksponaty z warszawskiego Zamku Królewskiego, Wawelu czy Muzeum Narodowego w Poznaniu i Krakowie. Wystawa to także efekt współpracy polsko-francuskiej. Jej pierwowzorem stała się przecież ekspozycja „Pologne 1840–1918", która do stycznia 2020 r. była do obejrzenia w filii Luwru w Lens.
Niezaprzeczalną zaletą prezentowanych wirtualnie dzieł jest bardzo dobra jakość ich zdigitalizowanej formy. Wystarczy kilkukrotne przybliżenie, aby obejrzeć nawet najmniejsze grudki farby czy najbardziej delikatne pociągnięcia pędzla. Dodatkowo najważniejsze obrazy z kolekcji mają nie tylko tradycyjny opis, ale także nagranie z głosem lektora oraz tłumaczenie na język migowy. Od zwiedzającego zależy, czy jego wirtualnemu spacerowi będą towarzyszyły muzyka Beethovena i głos lektora, czy „przejdzie" sale muzeum w ciszy. Dla ułatwienia nawigacji stworzono także plan ekspozycji, dzięki któremu można z łatwością przechodzić do kolejnych dzieł, a poza tym dostępna jest też anglojęzyczna wersja.
Niestety na cyfrowej wystawie „Polska. Siła obrazu" znajdziemy pewne niedociągnięcia. Wirtualny spacer w technologii 3D, choć był wzorowany na animacjach znanych z gier komputerowych, nie sprawdza się już tak dobrze w przestrzeni muzeum. Może nie jest to sprawa kluczowa, ale jednak uważnemu widzowi nie umknie to, że sale wirtualnego muzeum wyglądają po prostu sztucznie. Dodatkowo technologia 3D jest dosyć wymagająca zwłaszcza dla komputerów z nieco przestarzałym oprogramowaniem i wolniejszym połączeniem internetowym (m.in. wydłuża się czas ładowania kolejnych obrazów). Dlatego dla wygody zdecydowanie lepiej wybrać spacer w zwykłej, „płaskiej" technologii 2D, która także jest dostępna dla zwiedzających.