Bohaterów jest kilkoro. Przede wszystkim Franklin Saint (utalentowany Damson Idris), 20-latek z dzielnicy South Central, który mimo pracowitości i umiejętności przerywa edukację i wraca do mieszkania matki, by dorabiać, handlując marihuaną dla wuja Jerome'a (Amin Joseph). Są też Meksykanie – na czele z Gustavo, byłym wrestlerem (Sergio Peris-Mencheta). Jest też jeden Izraelczyk handlujący bronią – sybaryta i rozpustnik Avi Drexler (Alon Aboutboul). Wreszcie jest Teddy McDonald (Carter Hudson), choć to tylko jedno z jego nazwisk – największy macher w całej tej historii. Nic dziwnego, facet jest agentem CIA wypuszczonym na samodzielną akcję. Chodzi mianowicie o wspieranie antykomunistycznej bojówki w Nikaragui. A skoro akcja jest nieoficjalna, to jak ją sfinansować? Handlując narkotykami – prawicowi contras sprzedają Teddy'emu kokainę, on załatwia im broń. W ten sposób drogi wymienionych Afroamerykanów i Meksykanów się zbiegają, a nić intrygi snuje manipulant z CIA. Dodajmy, że tę skandaliczną sprawę po części upubliczniono i badano jeszcze w latach 80., co rzuciło cień na prezydenturę Reagana.

Serial spodobał się widowni na tyle, że właśnie premierę miał czwarty sezon i trwają prace nad piątym. I trzeba przyznać, że każda kolejna seria jest coraz lepsza. Scenarzyści nie boją się bowiem ucinać słabszych wątków, a mniej ciekawe postacie bez żalu likwidują (w przenośni i dosłownie). W czwartym sezonie akcja przenosi się całkowicie do South Central, gdzie toczy się wojna gangów, którą rozpętał Franklin – z ostrożnego nastolatka zmienił się w rasowego bossa.

O tym, że John Singleton potrafi opowiadać o ulicznych porachunkach w South Central, wiadomo od czasów debiutanckich „Chłopaków z sąsiedztwa" (1991). Kolejne jego produkcje również opowiadały o czarnoskórych bohaterach szarpiących się na drabinie awansu społecznego. Współtworzył niezwykle popularne seriale, m.in. „Imperium" o producencie muzycznym dzielącym schedę pomiędzy trzech synów, oraz „American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona". W „Snowfall" na główną postać wyrasta właśnie Franklin Saint, który niczym Faust z kalifornijskiego getta jest wiedziony na pokuszenie przez białego agenta CIA. Rośnie w potęgę, zdobywa władzę i pieniądze – jednak osiąga to wszystko, degenerując własną społeczność i zamieniając swych sąsiadów (czasem najbliższe osoby) w żywe trupy. Jak długo potrwa faustowska chwila Franklina? To będzie zależeć od jego determinacji, sprytu i bezwzględności. Serial jest wciągający, postacie wiarygodne i nie ma tu smrodku sensacyjnej tandety. Znajdzie się też moment na refleksję polityczną i etyczną. Co prawda nie tego kalibru, co w „Prawie ulicy", wzorcowym serialu na ten sam temat, ale czuć tu ambicje nakreślenia dużego fresku narkobiznesu – w dużym stopniu spełnione.

Narracja to nieoczywista w dobie powszechnego wyścigu na bycie ofiarą. Twórcy „Snowfall" – w oryginalnej poetyce formalnej, balansując pomiędzy kiczowatą estetyką disco a jadowitymi światłami neonów, w bezbłędnej scenografii i kostiumach – pokazują, że można być ofiarą i oprawcą jednocześnie.