Ostatni grzech Walerego Sławka

Najbliższy współpracownik Piłsudskiego głęboko nie zgadzał się z polityką, jaką prowadzili piłsudczycy po śmieci Marszałka. Ale czy z tego powodu 2 kwietnia 1939 roku popełnił samobójstwo?

Publikacja: 27.03.2009 21:21

Na egzemplarzu książki „Rok 1920” Józef Piłsudski wpisał Waleremu Sławkowi dedykację: „ Kochany Gustawie! Jesteśmy jak dwa stare, niezmęczalne konie, co chodząc często jakimiś wertepami osobno, spotykają się na prostym gościńcu swego życia raz po raz, by się przywitać wesoło i stanąć razem do ciągnięcia tej samej bryki. Ciągnęliśmy dawniej razem kałamaszki i bryczulki, ciągnęliśmy i ciężkie ładowne często błotem bryki – znane, stare, niezmęczalne konie!”.

Gustaw to pseudonim z czasów konspiracyjnych Walerego Sławka, gdy razem z Piłsudskim działali w PPS i jej Organizacji Bojowej. Tak serdecznej, podkreślającej partnerstwo dedykacji, nie ofiarował w „Roku 1920” żadnemu innemu z później obdarowanych kilku ludzi. Nazwał ich ekipą wykonująca wolę szefa.

 

 

Sławek, trzykrotny premier, szef BBWR – organizacji obozu rządzącego, współautor konstytucji kwietniowej, był naturalnym kandydatem do następstwa po Piłsudskim. Nazywano Sławka najwierniejszym z wiernych. Nie zamierzał jednak odgrywać takiej nieformalnej roli jak Marszałek po zamachu majowym, nie chciał być mężem opatrznościowym ani wodzem. Mówił po śmierci Marszałka: „Próby szukania innego człowieka, który by przez swą wielkość mógł mieć tak pełną władzę moralną, nie dałyby wyniku. (...) Prawo jako naczelny regulator ma nami rządzić, a w ramach prawa ten, kogo prawo do tego wyznacza”.

Od kwietnia 1935 roku, z chwilą wejścia w życie nowej konstytucji, największą władzę w Polsce, z ogromnymi uprawnieniami, posiadał prezydent RP. Urząd ten piastował od 1926 roku prof. Ignacy Mościcki. Ogromne rozszerzenie władzy prezydenta w naturalny sposób stawiało sprawę zmiany na tym stanowisku. Mościcki był wszak wybrany do funkcji reprezentacyjnych. Profesor nie zamierzał jednak ustąpić ze stanowiska. Walery Sławek, mając za sobą „pułkowników”, mógł go bez trudu do tego zmusić. Stanisław Cat-Mackiewicz zapytał Sławka, dlaczego tego nie zrobił. „Sławek podniósł na mnie oczy. Jakże mogłem to zrobić, przecież pan wie, że to ja miałem być tym, który miał zająć jego miejsce”. Nawet wrogowie Sławka podkreślali jego osobistą uczciwość i bezinteresowność. Ze stanowiska premiera odszedł Sławek jesienią 1935 r., po tym jak Mościcki niezgodnie z konstytucją usiłował narzucić mu na wicepremiera lansowanego przez siebie Eugeniusza Kwiatkowskiego. Jesienią tego roku Sławek rozwiązał także ugrupowanie obozu rządzącego, wreszcie BBWR, którego był prezesem. Zdaniem Cata mierziło go to, że do BBWR napchało się wielu aferzystów i karierowiczów. Latem 1935 r., przemawiając do parlamentarzystów BBWR, stwierdził, z pewnością ku zdumieniu wielu z nich, że: „system czyniący ze zwolenników obozu rządzącego ludzi uprzywilejowanych przed resztą społeczeństwa jest zaprzeczeniem sprawiedliwości". W 1936 roku Sławek stracił stanowisko prezesa Związku Legionistów Polskich. Żegnając się podczas zjazdu tej organizacji z kombatantami, powiedział: „Zbyt silnie utrzymuje się wszędzie stosunek do państwa jako stosunek do kontrahenta – chce się zapłaty za zasługi i jest to wynik metod partyjniactwa”. Te słowa nie mogły być w smak wielu piłsudczykom uważającym się przecież właśnie za tych, którym należą się profity za zasługi w walkach o niepodległość.

 

 

Walery Sławek powodowany zapewne poczuciem lojalności nigdy publicznie nie skrytykował ekipy rządzącej Polską po 1935 r. Lecz milczenie najbliższego współpracownika Marszałka było uderzające i nie mogła go przeoczyć opinia publiczna. Sławek nie akceptował ani wyniesienia Edwarda Śmigłego-Rydza do godności marszałka, ani tym bardziej kreowania go na wodza już nie tylko wojska, ale i narodu. Nie godził się z tym, że wbrew konstytucji Rydz w istocie współrządził Polską wraz z prezydentem Mościckim, co znalazło wyraz w okólniku premiera nakazującego urzędnikom państwowym traktowanie Rydza jako drugą osobę w państwie.

Sławek nie akceptował także powstania pod egidą Rydza Obozu Zjednoczenia Narodowego. Była to w istocie prowadzona w stylu wojskowym, idąca w kierunku nacjonalistycznym partia obozu rządzącego, przytłaczająca swoją obecnością polską scenę polityczną. Zaufanemu współpracownikowi powiedział: „Władze w Polsce obejmują zwolennicy dyktatury wojska, wodzostwa i totalizmu. Nie po to był przewrót majowy. To, co robi dziś OZN, Komendant mógł zrobić już w 1926 roku.”

Sławek uważał, że życie państwa powinno być oparte na samorządach i organizacjach społecznych, w których wykonuje się konkretną pracę dla zbiorowości, nie zaś na partiach, które jego zdaniem prześcigały się w demagogii i były zdegenerowane przez korupcję i system protekcji. Śmieć marszałka Sejmu Stanisława Cara w czerwcu 1938 roku spowodowała niespodziewany powrót Sławka do czynnego udziału w polityce. Sejm wybrał go na opróżnione stanowisko ku zaskoczeniu i niezadowoleniu Mościckiego i Rydza. Tym bardziej że Sławek zadeklarował: „Za pierwsze swoje zadanie uważać będę przestrzeganie praw ustrojowych w ustawie konstytucyjnej zawartych, a określających zakres prac, obowiązków i praw Izby”. Elita rządząca zrozumiała, że posłowie pod przewodnictwem Sławka nie będą już pełnili jej poleceń i nie zamierzają być posłuszną maszynką do głosowania. A w niedalekiej perspektywie były wybory prezydenckie w 1940 roku. Janusz Jędrzejewicz wspominał: „Zdecydowano, iż Sejmowi, który zaufał Sławkowi, nie można powierzać wyboru delegatów do Zgromadzenia Narodowego, które w niedalekiej przyszłości miało wybrać nowego prezydenta”. Wiadomo było, że do następstwa po Mościckim szykuje się Rydz. W ówczesnych realiach politycznych było właściwie pewne, że zostanie głową państwa. I nawet gdyby Sławek nie włączył się do walki o prezydenturę, i tak był zawadą i wyrzutem sumienia dla istniejącego układu władzy. W tej sytuacji prezydent po kilku tygodniach od wyboru Sławka na marszałka sejmu rozwiązał parlament i zarządził nowe wybory.

 

 

Podczas kampanii wyborczej administracja państwowa prowadziła zdecydowane działania, by wyborcy nie głosowali na Sławka. On zaś nie chciał i nie umiał agitować za swoją kandydaturą. Mandatu nie zdobył. Wydawał się pogodzony ze swoją sytuacją.

Wśród hipotez dotyczących samobójstwa Sławka jest taka, że brał udział w spotkaniach, m.in. z dawnymi kolegami z PPS mającymi na celu odsunięcie od władzy Rydza i Mościckiego, a gdy rzecz się wydała, zagrożony aresztowaniem zabił się. Spiskowanie Sławka wydaje się jednak wątpliwe. Jeden z byłych działaczy BBWR spotykał się ze Sławkiem kilka dni przed jego samobójstwem i powiedział mu, że Polska na niego patrzy i oczekuje ratunku. Sławek wtedy wybuchnął: „Czegóż wy chcecie? Żebym urządził zamach stanu?”

Inna z hipotez głosiła, że się zabił, ponieważ po udzieleniu gwarancji brytyjskich Polsce 30 marca 1939 roku zdał sobie sprawę, iż Polska niemająca szans na skuteczną obronę zostanie zaatakowana przez Hitlera. A nieuchronnie nadciągającej katastrofie nie chciał się bezradnie przyglądać. W dniu samobójstwa spotkał się z dwoma bliskimi mu polityczne ludźmi. Czy chciał, by – gdy się dowiedzą o jego samobójstwie – zrozumieli, dlaczego postanowił się zabić? Z godzinnego monologu Sławka Bogdan Podoski zapisał tylko te słowa: „Ja to wiem, ja to czuję, że oni prowadzą Polskę do zguby i już nie wiem, jak mam przeciw temu reagować”. Komentarz Podoskiego był następujący: „Pułkownik zdawał sobie sprawę doskonale z tego, że Polsce grozi najazd Niemiec hitlerowskich znacznie silniejszych militarnie od Polski. Swoją śmiercią samobójczą pragnął wstrząsnąć sumieniem rządzących i skłonić ich, by swoją politykę, zarówno zewnętrzną, jak i wewnętrzną, dostosowali do tej groźby wiszącej nad Polską”. Można to zrozumieć jako sugestię, że Walery Sławek politykę konfrontacji z Niemcami uważał za szaleńczą i był zwolennikiem ustępstw wobec Berlina, które zapobiegłyby katastrofie.

Wkrótce po wyjściu gości Sławek popełnił samobójstwo. Można by uznać, że tak to sobie właśnie zaplanował – najpierw wyjaśnienie motywów samobójstwa, a potem odebranie sobie życia – gdyby nie fakt, iż na wieczór, w dniu, który miał się okazać ostatnim w jego życiu, umawiał się ze znajomą, która jednak odwołała wizytę. A następnego dnia, 3 kwietnia, miał jechać do swego domu w Racławicach.

W pożegnalnym liście pisał „Odbieram sobie życie. Nikogo proszę nie winić. Spaliłem papiery o charakterze prywatnym, a także wręczone mi w zaufaniu. Jeśli nie wszystkie, to proszę pokrzywdzonych o wybaczenie. Bóg wszystko widzący może mi wybaczy moje grzechy i ten ostatni”. Czy spieszył się i nie miał czasu dokończyć niszczenia dokumentów? Tak jakby tamtego dnia, 2 kwietnia 1939 r., dowiedział się o czymś, co go dotyczyło i spowodowało, że za jedyne wyjście uznał natychmiastowe samobójstwo. Mogła być to jakaś groźba lub szantaż. Sławek prosił, by nikt nie szukał winnych jego śmierci. Można to rozumieć i tak, że przewidywał, iż jego przyjaciele będą kogoś oskarżać za decyzję o samobójstwie, jaką podjął. A te oskarżenia mogły iść w kierunku ludzi związanych z rządząca ekipą. Jeśli najbliżsi Sławkowi ludzie wiedzieli lub się domyślali, co pchnęło go do nagłego odebrania sobie życia, postanowili tę tajemnicę zabrać ze sobą go grobu.

Walerego Sławka pochowano w Warszawie, na środku głównej alei cmentarza wojskowego na Powązkach. Po wojnie władze komunistyczne przeniosły jego grób na ubocze. Prochy Walerego Sławka winny wrócić na miejsce, jakim uhonorowała go niepodległa Polska.

Na egzemplarzu książki „Rok 1920” Józef Piłsudski wpisał Waleremu Sławkowi dedykację: „ Kochany Gustawie! Jesteśmy jak dwa stare, niezmęczalne konie, co chodząc często jakimiś wertepami osobno, spotykają się na prostym gościńcu swego życia raz po raz, by się przywitać wesoło i stanąć razem do ciągnięcia tej samej bryki. Ciągnęliśmy dawniej razem kałamaszki i bryczulki, ciągnęliśmy i ciężkie ładowne często błotem bryki – znane, stare, niezmęczalne konie!”.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał