Od kwietnia 1935 roku, z chwilą wejścia w życie nowej konstytucji, największą władzę w Polsce, z ogromnymi uprawnieniami, posiadał prezydent RP. Urząd ten piastował od 1926 roku prof. Ignacy Mościcki. Ogromne rozszerzenie władzy prezydenta w naturalny sposób stawiało sprawę zmiany na tym stanowisku. Mościcki był wszak wybrany do funkcji reprezentacyjnych. Profesor nie zamierzał jednak ustąpić ze stanowiska. Walery Sławek, mając za sobą „pułkowników”, mógł go bez trudu do tego zmusić. Stanisław Cat-Mackiewicz zapytał Sławka, dlaczego tego nie zrobił. „Sławek podniósł na mnie oczy. Jakże mogłem to zrobić, przecież pan wie, że to ja miałem być tym, który miał zająć jego miejsce”. Nawet wrogowie Sławka podkreślali jego osobistą uczciwość i bezinteresowność. Ze stanowiska premiera odszedł Sławek jesienią 1935 r., po tym jak Mościcki niezgodnie z konstytucją usiłował narzucić mu na wicepremiera lansowanego przez siebie Eugeniusza Kwiatkowskiego. Jesienią tego roku Sławek rozwiązał także ugrupowanie obozu rządzącego, wreszcie BBWR, którego był prezesem. Zdaniem Cata mierziło go to, że do BBWR napchało się wielu aferzystów i karierowiczów. Latem 1935 r., przemawiając do parlamentarzystów BBWR, stwierdził, z pewnością ku zdumieniu wielu z nich, że: „system czyniący ze zwolenników obozu rządzącego ludzi uprzywilejowanych przed resztą społeczeństwa jest zaprzeczeniem sprawiedliwości". W 1936 roku Sławek stracił stanowisko prezesa Związku Legionistów Polskich. Żegnając się podczas zjazdu tej organizacji z kombatantami, powiedział: „Zbyt silnie utrzymuje się wszędzie stosunek do państwa jako stosunek do kontrahenta – chce się zapłaty za zasługi i jest to wynik metod partyjniactwa”. Te słowa nie mogły być w smak wielu piłsudczykom uważającym się przecież właśnie za tych, którym należą się profity za zasługi w walkach o niepodległość.
Walery Sławek powodowany zapewne poczuciem lojalności nigdy publicznie nie skrytykował ekipy rządzącej Polską po 1935 r. Lecz milczenie najbliższego współpracownika Marszałka było uderzające i nie mogła go przeoczyć opinia publiczna. Sławek nie akceptował ani wyniesienia Edwarda Śmigłego-Rydza do godności marszałka, ani tym bardziej kreowania go na wodza już nie tylko wojska, ale i narodu. Nie godził się z tym, że wbrew konstytucji Rydz w istocie współrządził Polską wraz z prezydentem Mościckim, co znalazło wyraz w okólniku premiera nakazującego urzędnikom państwowym traktowanie Rydza jako drugą osobę w państwie.
Sławek nie akceptował także powstania pod egidą Rydza Obozu Zjednoczenia Narodowego. Była to w istocie prowadzona w stylu wojskowym, idąca w kierunku nacjonalistycznym partia obozu rządzącego, przytłaczająca swoją obecnością polską scenę polityczną. Zaufanemu współpracownikowi powiedział: „Władze w Polsce obejmują zwolennicy dyktatury wojska, wodzostwa i totalizmu. Nie po to był przewrót majowy. To, co robi dziś OZN, Komendant mógł zrobić już w 1926 roku.”
Sławek uważał, że życie państwa powinno być oparte na samorządach i organizacjach społecznych, w których wykonuje się konkretną pracę dla zbiorowości, nie zaś na partiach, które jego zdaniem prześcigały się w demagogii i były zdegenerowane przez korupcję i system protekcji. Śmieć marszałka Sejmu Stanisława Cara w czerwcu 1938 roku spowodowała niespodziewany powrót Sławka do czynnego udziału w polityce. Sejm wybrał go na opróżnione stanowisko ku zaskoczeniu i niezadowoleniu Mościckiego i Rydza. Tym bardziej że Sławek zadeklarował: „Za pierwsze swoje zadanie uważać będę przestrzeganie praw ustrojowych w ustawie konstytucyjnej zawartych, a określających zakres prac, obowiązków i praw Izby”. Elita rządząca zrozumiała, że posłowie pod przewodnictwem Sławka nie będą już pełnili jej poleceń i nie zamierzają być posłuszną maszynką do głosowania. A w niedalekiej perspektywie były wybory prezydenckie w 1940 roku. Janusz Jędrzejewicz wspominał: „Zdecydowano, iż Sejmowi, który zaufał Sławkowi, nie można powierzać wyboru delegatów do Zgromadzenia Narodowego, które w niedalekiej przyszłości miało wybrać nowego prezydenta”. Wiadomo było, że do następstwa po Mościckim szykuje się Rydz. W ówczesnych realiach politycznych było właściwie pewne, że zostanie głową państwa. I nawet gdyby Sławek nie włączył się do walki o prezydenturę, i tak był zawadą i wyrzutem sumienia dla istniejącego układu władzy. W tej sytuacji prezydent po kilku tygodniach od wyboru Sławka na marszałka sejmu rozwiązał parlament i zarządził nowe wybory.