Gdy podczas niedawnego rozdania Nagród Synogarlicy przyznawanych przez amerykańskie Stowarzyszenie Muzyki Gospel na scenie w Nashville pojawiła się 21-letnia Carrie Prejean, publiczność zgotowała jej długą owację na stojąco. Panna Prejean nie jest piosenkarką gospel czy innego stylu muzycznego. Nie jest gwiazdą filmową czy znaną modelką. Nie jest słynną pisarką, matką ośmioraczków czy bohaterką wojny w Iraku.
— Nie jestem pewna, czy reakcja w Hollywood byłaby podobna – stwierdziła z uśmiechem. Jeszcze parę tygodni temu reakcja w Nashville czy Hollywoodzie byłaby zapewne dokładnie taka sama: nie byłoby żadnej reakcji poza ukradkowymi spojrzeniami mijanych przez nią mężczyzn. Dziś jednak Carrie Prejean, studentka z San Diego, miss Kalifornii i wicemiss USA, wzbudza skrajne emocje wśród tysięcy ludzi w całej Ameryce. Tak przynajmniej twierdzą media.
W zasadzie nie zrobiła niczego wielkiego. Jak sama wspomina, wszystko stało się nagle i mimo jej woli. Podczas kwietniowego finału konkursu Miss USA wyszła wraz z czterema innymi finalistkami, by odpowiedzieć na ostatnią serię pytań jury. Wylosowała nieznanego jej sędziego o dziwnym nazwisku: Perez Hilton. Ten nieco dziwacznie wyglądający mężczyzna zadał jej pytanie o to, czy małżeństwa homoseksualne powinny być – jej zdaniem – legalne.
Stojąc w blasku reflektorów, w olśniewającej białej sukni z głębokim dekoltem, zawahała się przez chwilę, po czym oświadczyła grzecznie:
– No cóż, myślę, że to wspaniale, że Amerykanie mogą wybierać jedno lub drugie. Mieszkamy w kraju, w którym można wybrać małżeństwo tej samej płci lub płci przeciwnych. I wiesz co, w moim kraju, w mojej rodzinie... myślę... uważam, iż małżeństwo powinno być między mężczyzną i kobietą. Nie chcę nikogo urazić, ale tak zostałam wychowana i myślę, iż tak właśnie powinno być: między mężczyzną i kobietą. Dziękuję bardzo.