Od 1 sierpnia 1944 r. AK walczyła z Niemcami przez osiem tygodni: była to bitwa dłuższa od kampanii wrześniowej czy walk we Francji wiosną 1940 r., z porównywalną liczbą ofiar. Jak wykazali w pionierskim studium „Żydzi w powstańczej Warszawie” Barbara Engelking i Dariusz Libionka, w walkach wzięli udział Żydzi, w większości w szeregach AK.
Niektórzy z tych żołnierzy byli pochodzenia żydowskiego, uznawali się za Polaków i już wcześniej należeli do AK, niektórzy zaś byli weteranami powstania w getcie. Wielu wyszło ze swoich kryjówek, traktując pomoc Polakom w walce z Niemcami za rzecz oczywistą. Jak pisał Michał Zylberberg: „Polacy powstali przeciwko śmiertelnemu wrogowi i było naszym obowiązkiem jako ofiar i współobywateli im pomóc”.
Powstanie Warszawskie jest jednym z najznaczniejszych przykładów zbrojnego oporu Żydów przeciwko Niemcom. Jest całkiem prawdopodobne, że więcej ludzi o żydowskich korzeniach wzięło udział w Powstaniu Warszawskim 1944 r. niż w powstaniu w getcie 1943 r.
Powstanie Warszawskie, podobnie jak to w getcie, zostało zdławione. Armia Krajowa – jak Żydzi rok wcześniej – walczyła osamotniona. 120 tys. cywilnych mieszkańców Warszawy zginęło nie tylko dlatego, że jedne z najbrutalniejszych oddziałów SS miały rozkaz ich zabić, ale także dlatego, że Stalin pozwolił im umierać.
Armia Czerwona rzeczywiście została zatrzymana przez silną niemiecką obronę na linii Wisły, ale jej pozostawanie w miejscu przez pięć miesięcy musi być uznane za akt polityczny. Przypieczętowało to los Polaków (i Żydów) walczących z Niemcami w Warszawie.
Niemcy pozabijali ludzi, którzy – co Stalin dobrze wiedział – przeciwstawialiby się narzucaniu władzy komunistów.
Kiedy w styczniu 1945 r. Armia Czerwona wreszcie wkroczyła do Warszawy, Żydzi z Wierzbnika (wraz z ewakuowanymi z ostatniego istniejącego getta w Łodzi) maszerowali z Auschwitz do obozów pracy położonych w granicach Niemiec. Część z nich dotrwała tam do zakończenia wojny. Ocaleni trafili do obozów dipisów w Niemczech. Kilkunastu wróciło do swojego miasta, gdzie spotkały ich pogróżki ze strony Polaków, którzy zabrali ich domy.
W czerwcu kilku z powracających do Wierzbnika Żydów zostało zabitych, jednemu z nich odrąbano głowę. W powojennych miesiącach w całej Polsce kilkuset Żydów zostało zabitych przez Polaków.
[srodtytul]Dwa mity założycielskie[/srodtytul]
Browning wyciąga z takiego finału konkluzję, że celem polskiego podziemia było położenie kresu żydowskiej obecności na ziemiach polskich. Dodaje, że naród polski określał siebie w opozycji do wroga, którym był Żyd. Przyznaje jednak, że nie jest wcale jasne, iż rabunki i zabójstwa w Wierzbniku popełnili ludzie z AK. Żydzi, których świadectwa cytuje, nie mogli tego wiedzieć.
Ale bez względu na to, dyskutowanie o celach polskiej polityki tylko w świetle tych wydarzeń prowadzi na manowce . Jeśli polski patriotyzm polegał wyłącznie na nienawiści do Żydów, to dlaczego AK walczyła z nazistami z taką determinacją?
Nigdy się nie dowiemy, co przyniosłoby Polsce zwycięstwo AK, która oficjalnie biła się o ustrój demokratyczny i równe prawa dla obywateli. Nie wiemy, jaki wynik miałyby demokratyczne wybory. Po kampanii zastraszania i sfałszowanych wyborach Polska stała się sowieckim satelitą. Określenie AK jako organizacji nacjonalistycznej i reakcyjnej zawdzięczamy staraniom polskich i sowieckich komunistów, którzy zwalczali jej nieustępliwe resztówki, torturowali oficerów i po pokazowym procesie powiesili ostatniego jej komendanta. W stalinowskiej Polsce tylko komunistyczny ruch oporu mógł się doczekać uznania. Wszystko inne było faszyzmem.
Komuniści bez trudu wrzucili do jednego worka nazistów i ludzi, którzy z nazistami walczyli. Powstanie w getcie sławiono jako komunistyczne (chociaż takie nie było), Powstanie Warszawskie nazwano faszystowskim (chociaż nim nie było). Dystans, jaki dzieli oba zrywy, jest jednak skutkiem nie tylko komunistycznych zabiegów: powstanie w getcie wchodzi w skład mitu założycielskiego Izraela, Powstanie Warszawskie to jeden z mitów współczesnej postkomunistycznej Polski. Przez to oba wydarzenia są bardziej odległe od siebie w wymiarze pamięci niż były w wymiarze faktów historycznych.
Chociaż dokonania AK bywały dwuznaczne, należy zerwać z jej czarną legendą. Żydowskie świadectwa pełnią ważną rolę dla badaczy dziejów Holokaustu, ale wspomnienia więźniów obozów nie mogą stanowić podstawy do rozliczeń z AK. Gdyby pisać historię z czysto żydowskiej perspektywy, trzeba by uwzględnić takich ludzi jak powstańcze sanitariuszki Chaja i Estera Borenstein czy Marian Mendenholc, który zginął pod koniec walk, próbując ratować polskich kolegów. Należałoby wspomnieć o Stanisławie Aronsonie walczącym na Umschlagplatzu, skąd dwa lata wcześniej został wywieziony do Treblinki (wraz z polskimi towarzyszami broni wyzwolił następnie obóz koncentracyjny działający na ruinach warszawskiego getta) .
Nie da się jednak również utrzymać legendy o nieskazitelnej Armii Krajowej, którą kultywują polscy weterani i patrioci. Istniały spore różnice między postawami żołnierzy a deklaracjami z Londynu, były różnice między oddziałami, nieraz niechęć do uznania Żydów za część polskiej wspólnoty, niewrażliwość na grożące im niebezpieczeństwa, a niekiedy po prostu zdarzały się zabójstwa.
Zarysowanie właściwego, zrównoważonego obrazu to rzecz ważna nie tylko dla Żydów i Polaków. Armia Krajowa była najważniejszym niekomunistycznym ruchem oporu w okupowanej przez nazistów Europie. Ci, którzy uznają walkę z Hitlerem za miarę moralności, muszą poważnie potraktować historię AK. ?
[i]© 2010 The New York Review of Books Distributed by The New York Times Syndicate[/i]
[ramka]
[b]Timothy Snyder[/b]
Autor jest historykiem specjalizującym się w dziejach nowożytnych obszaru dawnej Rzeczypospolitej, wykłada na uniwersytecie Yale. Po polsku ukazały się jego książki: „Rekonstrukcja narodów: Polska, Ukraina, Litwa i Białoruś, 1569 – 1999”, „Tajna wojna. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę”. [/ramka]