Słowa z początku sierpnia – „PiS to sekta i ruch wywrotowy” – zostały przyjęte z zaskoczeniem. Ocena była ostra. Jednak zdziwienie wywołała przede wszystkim osoba, która tę opinię wypowiedziała. Profesor Norman Davies, brytyjski historyk o uznanej, międzynarodowej pozycji, był do tej pory „dobrem ogólnonarodowym”. Przez 20 lat transformacji, rządów solidarnościowych i postkomunistycznych wypowiadał się jako historyk. Tym razem wszedł w rolę recenzenta bieżącej sytuacji politycznej.
Debiut Daviesa w nowej roli okazał się prawdziwym wejściem smoka. Już kilka dni później określenie „sekta” w odniesieniu do Prawa i Sprawiedliwości zaczęło być z upodobaniem stosowane przez polityków, socjologów, artystów: „PiS działa trochę tak jak sekta polityczno-wyznaniowa” – stwierdził Rafał Grupiński. Ireneusz Krzemiński: „Ta partia to rodzaj sekty, w której wszyscy mają być zakochani w swoim guru”. „PiS to sekta, bo oni zachowują się sekciarsko, nieracjonalnie” – mówi Agnieszka Holland. Sławomir Nowak: „Jarosław Kaczyński nie buduje dzisiaj partii, ale sektę polityczną, i potrzebuje do tej nowej formy organizacji partyjnej gigantycznych emocji i ideologii”. Mówiąc o sekcie, nikt nie nie powołał się na źródło inspiracji.
Norman Davies w rozmowie z „Rz” tłumaczył swoje słowa konwencją wywiadu, podczas którego nie zawsze używa się precyzyjnych sformułowań. Podkreślał, że nie chciał nikogo obrazić. Miał na myśli to, że PiS zmienia się w sektę, a nie – że od początku taki był. Sekta to grupa, która przywłaszcza sobie prawo do prawdy. Kiedy więc jedna partia mówi: „My jesteśmy Polską, Polska jest tutaj”, to znaczy, że inne ugrupowania są niepatriotyczne. A to jest głęboko niesprawiedliwe i bolesne. PiS próbuje zawłaszczyć sobie żałobę narodową do własnych celów. Profesor zaś czuje, że ma takie samo prawo do tego miejsca przed Pałacem Prezydenckim jak inni.
10 kwietnia 2010 r. Norman Davies, który trzy dni wcześniej był w Katyniu z delegacją rządową, przyszedł na Krakowskie Przedmieście. Ludzie przynosili kwiaty, znicze. On wypowiadał się dla zagranicznych stacji radiowych i telewizyjnych. Mówił o Katyniu, o pomordowanych oficerach, o zbrodni, której zaprzeczali Sowieci, o solidarności Polaków połączonych nieszczęściem. W BBC World News tłumaczył: „Rzeczą niebywałą, nadzwyczajną w tej sytuacji jest fakt, w jakim miejscu doszło do tej tragedii. Katyń to święte miejsce, gdzie tysiące polskich oficerów zostały zastrzelone przez Stalina”.
Teraz zaś wyjaśnia, że to jego twarz była dla wielu ludzi na świecie świadectwem autentycznej żałoby, wstrząsu i szoku.Jego pojawienie się w Polsce w 1966 r. wielu tłumaczy zrządzeniem Opatrzności. Po odmowie wizy wjazdowej do ZSRR młody historyk z Oksfordu trafia do Polski. – Poznałem go w 1967 r., gdy jako młody doktorant prowadził kurs lingwistyczny na anglistyce na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zbierał wtedy materiały do publikacji o wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r., co nas, studentów, bardzo śmieszyło. Uważaliśmy, że Polska jest ostatnim krajem, w którym takie prace można prowadzić – wspomina prof. Ryszard Legutko. Davies postawił jednak na swoim, jego doktorat – z kontrowersyjną tezą, że dla Europy byłoby lepiej, gdyby Piłsudski poniósł porażkę, bo wtedy z bolszewikami musiałby walczyć cały świat kapitalistyczny – po latach wyszedł w formie książkowej „Orzeł biały, czerwona gwiazda”.
Sam Davies oceniał: „Miałem szczęście, że nie udało mi się zostać sowietologiem. Widzę bowiem, jak często ludzie Zachodu byli jakby połykani przez ten system. Do dziś trwa ta ślepota”. Młody brytyjski historyk poślubił Polkę. Z Marią Davies, doktor literaturoznawstwa, zwaną przez niego Myszką, stanowią wyjątkowo dobrane małżeństwo.