Łukaszenko próbuje szukać sojusznika przeciw Rosji w Pekinie

Kryzys w stosunkach białorusko-rosyjskich stanowi okazję do tego, aby w tej części Europy po kilku stuleciach nieobecności ponownie pojawił się wschodni gracz polityczny

Publikacja: 25.09.2010 01:01

Łukaszenko próbuje szukać sojusznika przeciw Rosji w Pekinie

Foto: AP

Red

Wojna z Gruzją stała się źródłem problemów dla Rosji. Poprawa sytuacji gospodarczej tego kaukaskiego państwa sprzyja popularności ruchu narodowego, potwierdzonej w ostatnich wyborach samorządowych. Zacieśnieniu uległy także kontakty w trójkącie Azerbejdżan – Gruzja – Białoruś. Kreml, wprowadzając cła na ropę eksportowaną na Białoruś, a więc w ramach jednego obszaru celnego, zastawił pułapkę na reżim Aleksandra Łukaszenki, gdyż przetwórstwo ropy naftowej stanowi jeden z jego gospodarczych filarów.

W odpowiedzi Łukaszenko udał się z wizytą do Baku, zabiegając o dostawy ropy naftowej znad Morza Kaspijskiego. Stosunki między Azerbejdżanem a Gruzją są obecnie tak przyjazne, że prezydent Micheil Saakaszwili w obecności swojego kolegi Ilhama Alijewa wspomniał nawet o możliwości utworzenia konfederacji. Jej powstanie jest co prawda wątpliwe w związku z zaostrzeniem sytuacji wokół Karabachu Górskiego, zahamowaniem procesu zbliżenia armeńsko-tureckiego i zmniejszeniem się aktywności USA na Kaukazie, ale sam fakt ożywienia kontaktów pomiędzy trzema państwami leżącymi w różnych częściach byłego imperium może stanowić zapowiedź zasadniczej zmiany geopolityki obszaru postsowieckiego.

A przecież jeszcze nie tak dawno, po wojnie z Gruzją, wydawało się, że powstanie tam konfederacja o dźwięcznej nazwie ABOsRuś, obejmująca Abchazję, Białoruś, Osetię Południową i Rosję. Z projektów tych nic nie wyszło, a wszystko zakończyło się tak, jak zapowiadała nazwa hipotetycznego organizmu. Na przeszkodzie realizacji tych planów stanęli rzecz jasna „przyjaciele” Rosji – Białoruś i Chiny. Łukaszenko pomimo wielu obietnic nie uznał „niepodległości” Abchazji i Osetii, wykorzystując nową sytuację do rutynowych targów z Kremlem. Natomiast członkowie Szanghajskiej Organizacji Współpracy, a więc państwa Azji Środkowej i Chiny, okazali co prawda Moskwie „zrozumienie”, ale wyrazili także swoje głębokie przywiązanie do zasady nienaruszalności terytorialnej państw.

[srodtytul]Baćka chrzestny[/srodtytul]

Wojna informacyjna pomiędzy Rosją a Białorusią zainaugurowana została 4 lipca pokazem w rosyjskiej telewizji NTV filmu dokumentalnego pt. „Baćka chrzestny”, obarczającego prezydenta Łukaszenkę odpowiedzialnością za uprowadzenia i zabójstwa znanych opozycjonistów. Dzień wcześniej sekretarz stanu Hillary Clintona spotkała się w Krakowie z kilkoma liderami białoruskiej opozycji.

Emisja filmu nie powstrzymała Białorusi przed przystąpieniem do unii celnej z Rosją i Kazachstanem. Kilka dni później rosyjski nadzór sanitarny zaczął nagle odkrywać w białoruskich wyrobach mleczarskich obecność niedozwolonych substancji. Widać wyraźnie, że w stosunkach białorusko-rosyjskich rozpoczął się okres otwartego konfliktu politycznego. Podejmując to wyzwanie, telewizja białoruska wyemitowała wywiad z prezydentem Saakaszwilim, który zarzucił Rosji posługiwanie się metodą szantażu. Dzień później NTV wyemitowała kolejny film pt. „Baćka chrzestny – 2”. Autorzy odkryli, że przyjacielem Łukaszenki jest nie tylko prezydent Gruzji, ale także Borys Bieriezowski. Spoiwem tych przyjaźni ma być „rusofobia”.

Film kończy się słowami: „Hitler też do pewnego czasu miał wysokie wskaźniki poparcia, ale wszyscy pamiętają, czym się to skończyło”. Wydaje się, że porównanie z Hitlerem oznacza, że Moskwa chce doprowadzić do obalenia Łukaszenki. Na użytek zachodnich odbiorców telewizja Russia Today wyemitowała film „Ostatni dyktator Europy”, posługując się innym przekazem – „Hard Luka”, dając tym samym do zrozumienia, że Łukaszenko jest już dla Moskwy tak samo nie do zaakceptowania jak dla „demokratycznej” opinii Zachodu.

Z rosyjskiego punktu widzenia jest to taktyka rozsądna. Chodzi o zamanifestowanie, że celem politycznym jest obalenie prezydenta Aleksandra Łukaszenki, a nie pogorszenie sytuacji gospodarczej państwa białoruskiego. Zarzut rusofobii ma zintegrować wszystkie osoby potencjalnie podatne na rosyjskie manipulacje.

Dwukrotnie posłużono się zwrotem „Baćka chrzestny”, aby zmienić sens powszechnie stosowanego wobec prezydenta Białorusi określenia „Baćka”, wprowadzonego wiele lat temu przez Aleksandra Fiedutę, byłego szefa zarządu informacji społeczno-politycznej w administracji białoruskiego prezydenta. Zmiana sensu utrudnić ma machinie wyborczej Łukaszenki dalsze odwoływanie się do patriarchalnej kultury politycznej, ale skuteczność tego ataku propagandowego nie była zbyt duża. Filmy te najprawdopodobniej obejrzało około 15 procent Białorusinów.

Jeśli Kreml rzeczywiście chce obalić prezydenta Łukaszenkę, tak jak wielokrotnie próbował obalić prezydenta Saakaszwilego, to będzie musiał jeszcze przed grudniowymi wyborami prezydenckimi zastosować znacznie bardziej zmasowaną agresję informacyjną, która rzeczywiście zagrozi społecznym podstawom reżimu. Wszystko zależeć będzie od stopnia podatności Białorusinów na rosyjską propagandę, w której kluczową rolę odgrywa – podobnie jak wobec Polaków – zarzut rusofobii.

Spirala konfliktu zaczęła się jednak nakręcać. Rządowa gazeta „Republika” opublikowała fragmenty raportu „Putin. Rezultaty. 10 lat” autorstwa Władimira Miłowa i Borysa Niemcowa. W Rosji raport często był konfiskowany przez milicję, a nawet stał się przedmiotem ekspertyzy w centrum walki z ekstremizmem. Celem tego dokumentu jest wykazanie kłamliwości tez propagandy putinowskiej na temat rzekomo zwycięskiej walki z terroryzmem na Kaukazie, skutecznej walki z oligarchią, pomyślnego rozwiązywania problemów socjalnych i demograficznych. Szczególnie dużo miejsca jego autorzy poświęcili bujnemu rozwojowi korupcji w okresie rządów Putina oraz niebywałemu wzbogaceniu się „krewnych i znajomych królika”.

[srodtytul]Mamy wasze radiostacje[/srodtytul]

Leonid Gusiew, ekspert centrum analitycznego Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO), uznał publikację w prasie białoruskiej fragmentów tego raportu za nieprzyjemne „ukłucie Rosji”. Dodał przy tym, że w białoruskich publikacjach nie ma mowy ani o głośnych zabójstwach znanych postaci politycznych w Rosji, ani o szczegółach z życia intymnego jej przywódców, a właśnie tych tematów dotyczyły filmy NTV.

Gusiewa zaniepokoił natomiast „geopolityczny” wymiar konfliktu, ponieważ dla telewizji białoruskiej wywiadu udzielił prezydent Łotwy Valdis Zalters, a 21 lipca przewodniczący izby wyższej białoruskiego parlamentu Anatolij Rubinow zaprosił do Mińska Mihaia Ghimpu pełniącego obowiązki prezydenta Mołdawii. Jeśli Zalters nie mówił rzeczy nieprzyjemnych dla Moskwy, to zaproszenie Ghimpu zostało uznane za akt otwarcie nieprzyjazny, gdyż polityk ten ustanowił nowe święto – Dzień Pamięci o Okupacji Sowieckiej. Podobne święta są już obchodzone w Gruzji, Estonii, na Litwie i Łotwie. W ten sposób Łukaszenko stał się niespodziewanie liderem antymoskiewskiej integracji przestrzeni postsowieckiej.

Głównym przedmiotem zaniepokojenia moskiewskiego eksperta są kwestie bezpieczeństwa, które do tej pory były względnie niezależne od częstych kryzysów w stosunkach białorusko-rosyjskich. Dla Rosji szczególnie ważna jest współpraca z Mińskiem w zakresie obrony powietrznej, której system jest tak skonstruowany, że zakłada istnienie państwa sojuszniczego na najważniejszym kierunku zachodnim. Jego brak może być zrekompensowany, ale będzie to wymagało znacznych nakładów.

Łukaszenko lubi nazywać Białoruś rdzeniem Europy i chętnie wykorzystuje położenie geograficzne swojego kraju, np. przez wiele lat odmawiając podpisania umowy o utworzeniu wspólnego systemu obrony powietrznej, chociaż faktycznie taki system funkcjonował. Na terenie Białorusi znajdują się dwa unikalne obiekty wojskowe wykorzystywane przez Rosję – stacja łączności radiowej marynarki wojennej i stacja wczesnego ostrzegania o ataku rakietowym. Początkowo stację radiolokacyjną planowano zbudować przy granicy sowiecko-chińskiej. Rozmieszczenie rakiet średniego zasięgu Pershing-2 na terenie Niemiec spowodowało lokalizację tej stacji na Białorusi. W 1995 roku została przekazana w bezpłatną dzierżawę Rosji, która inwestycję dokończyła i doprowadziła stację do pełnej sprawności operacyjnej. We współpracy z Rosją na terenie Białorusi powstały nowoczesne systemy dozoru radiolokacyjnego i obserwacji ruchu lotniczego. Może warto wystąpić do tego państwa z prośbą o udzielenie pomocy w wyjaśnianiu przebiegu katastrofy smoleńskiej.

W trakcie okresowych kryzysów gazowych i naftowych Łukaszenko regularnie groził wystawieniem „rachunku” za użytkowanie przez Rosję obiektów wojskowych. Chociaż groźby Mińska mogły nie być brane pod uwagę, to w wymiarze długofalowym Moskwa musiała się liczyć z utratą tych obiektów wraz ze zmianą sytuacji politycznej na Białorusi. Część rosyjskich ekspertów uważa, że taka zmiana właśnie się dokonuje i miejsce Rosji jako uprzywilejowanego partnera Białorusi w dziedzinie bezpieczeństwa zajmują Chiny.

[srodtytul]Pod chińskim kloszem[/srodtytul]

W przededniu wyborów prezydenckich Łukaszenko, zgodnie krytykowany przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską i Rosję, gotów jest w zamian za polityczne poparcie Chin pójść na wiele ustępstw w sferze wojskowej i gospodarczej. Czy jednak nowa przyjaźń białoruskiego lidera przekształci Białoruś w europejską forpocztę Chin? W marcu odwiedził Mińsk wiceprzewodniczący ChRL Xi Jinping. Podpisano wtedy wiele porozumień gospodarczych, a Chiny udzieliły kredytu w wysokości 1 mld dolarów oraz pomoc bezzwrotną w kwocie 9 mln dolarów. Zawarto porozumienie o wspólnym utworzeniu systemu teleinformatycznego, który może być też wykorzystywany w celach wojskowych. Specjaliści obu państw pracują też nad systemem nawigacji satelitarnej. W najbliższym czasie zostanie w Białorusi uruchomiony chiński park technologiczny, centrum innowacyjne na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym, centrum handlowe w Mińsku, a białoruskie MSW wydało już pozwolenie na pracę dla grupy 600 obywateli Chin. Chińskie przedsiębiorstwa uczestniczą w rekonstrukcji lotniska w Mińsku oraz zainteresowane są inwestycjami kapitałowymi w przedsiębiorstwo energetyczne Biełenergo. To tylko garść informacji ilustrujących niezwykłe ożywienie w białorusko-chińskich stosunkach gospodarczych, naukowych i technologicznych.

Pod koniec lipca z kilkudniową wizytą w Białorusi przebywała chińska delegacja wojskowa z dowódcą strategicznych wojsk rakietowych i członkiem Komisji Wojskowej partii komunistycznej generałem Jing Zhiyuanem. Delegacja wizytowała akademię wojskową i obserwowała ćwiczenia 336. brygady artyleryjskiej w obwodzie mohylewskim. Generała Jing Zhiyuana przyjął minister obrony Jurij Żadobin, ale nie doszło do zapowiadanego wcześniej spotkania z prezydentem Łukaszenką, który ostatnio bardzo często mówił o konieczności ożywienia rozwoju białorusko-chińskiej współpracy wojskowo-technicznej.

Nieoficjalnie chińska delegacja miała odwiedzić budowę Centrum Bezpieczeństwa Informacyjnego, które powstaje na podstawie umowy międzyrządowej. Najprawdopodobniej Chiny będą uczestniczyć w realizacji białoruskiego projektu, który pierwotnie przewidywał utworzenie centrum kierowania lotami kosmicznymi w Mińsku oraz punktu dowodzenia w okolicach Łagojska. Początkowo projekt ten miał być realizowany w ramach państwa związkowego Białorusi i Rosji, ale obecnie inicjatywę przejmują Chiny.

Jurij Sołozobow, ekspert Instytutu Strategii Narodowej, uważa, że Centrum Bezpieczeństwa Informacyjnego będzie się faktycznie zajmowało wywiadem elektronicznym. Twierdzi on, że dzięki współpracy Pekinu i Mińska pod chińskim kloszem znajdzie się Europa Wschodnia i zachodnia część Rosji. Białoruś i Chiny współpracują w delikatnych sferach najnowszych typów uzbrojenia i niebawem „będziemy świadkami wielu cudów w zakresie broni atomowej, ponieważ Białoruś w pełni zachowała infrastrukturę rozmieszczenia tej broni” – złowieszczo oświadczył Sołozobow agencji informacyjnej Regnum.

[srodtytul]Harmonia, nie dyktat [/srodtytul]

Doniesienia białoruskich środków masowego przekazu i komentarze rosyjskich ekspertów można uznać za przesadzone. Tworzą one bowiem wrażenie, że Białoruś jest mocarstwem zdolnym do nawiązania współpracy z Chinami w zakresie nowoczesnych technologii, kosmonautyki i broni atomowej. Jeśli prezydent Łukaszenko chce zachować władzę, to działa prawidłowo, zabiegając o poparcie Chin, skoro doświadczenie Wiktora Juszczenki pokazało, że sama orientacja zachodnia nie wystarczy. W delikatnej grze, którą prowadzi białoruski prezydent, ważny jest sam akt bycia branym pod uwagę, a Chiny mogą być zainteresowane transferem nowoczesnych technologii.

Walorem Białorusi jest też jej położenie geograficzne, gdyż w chińskim rozumieniu władzy ważną rolę odgrywa manipulowanie relacjami przestrzennymi, w które uwikłany jest dany element. Chodzi im o penetrowanie i harmonizowanie, a nie o tworzenie jednoznacznych stosunków zależności, na co nastawiona jest polityka rosyjska. Władysław Surkow, pierwszy zastępca szefa administracji prezydenta Rosji, mówiąc niedawno o międzynarodowych projektach badawczych, stwierdził: „Wszystkie narody pełnią różne role. My powinniśmy dążyć do tego, by zająć miejsce kierowników”.

Czy Chiny dysponują odpowiednim potencjałem politycznym, by uratować Łukaszenkę i/lub włączyć Białoruś w kontekst własnej polityki, podobnie jak to już się dzieje w Azji Środkowej za pośrednictwem Szanghajskiej Organizacji Współpracy? Na pewno kryzys w stosunkach białorusko-rosyjskich stanowi dogodną okazję do tego, aby w tej części Europy po kilku stuleciach nieobecności ponownie pojawił się wschodni gracz polityczny. Nieprzypadkowo areną tego zdarzenia staje się Białoruś – położona w miejscu, w którym zawsze ścierały się interesy i dążenia Wschodu i Zachodu.

Katastrofa 10 kwietnia przypomniała nam boleśnie o kluczowym znaczeniu Wrót Smoleńskich łączących środkową i wschodnią część kontynentu europejskiego, a zarazem stanowiących zwornik jego konstrukcji, tu bowiem krzyżują się interesy Polski, jej sąsiadów i całej Europy. Sądzę, że naszą odpowiedzią na nową sytuację geopolityczną nie powinna być współpraca z Rosją w dziele „demokratyzacji” Białorusi – pod pretekstem pomocy dla mniejszości polskiej – ale polityka zmierzająca do takiego wyważenia harmonii środkowoeuropejskiej, aby uniemożliwić dążenie do hegemonii, niezależnie od tego, skąd ona pochodzi.

Autor jest politologiem, znawcą Rosji. Wykłada w Wyższej Szkole Biznesu – National-Louis University w Nowym Sączu. W latach 1992

Wojna z Gruzją stała się źródłem problemów dla Rosji. Poprawa sytuacji gospodarczej tego kaukaskiego państwa sprzyja popularności ruchu narodowego, potwierdzonej w ostatnich wyborach samorządowych. Zacieśnieniu uległy także kontakty w trójkącie Azerbejdżan – Gruzja – Białoruś. Kreml, wprowadzając cła na ropę eksportowaną na Białoruś, a więc w ramach jednego obszaru celnego, zastawił pułapkę na reżim Aleksandra Łukaszenki, gdyż przetwórstwo ropy naftowej stanowi jeden z jego gospodarczych filarów.

W odpowiedzi Łukaszenko udał się z wizytą do Baku, zabiegając o dostawy ropy naftowej znad Morza Kaspijskiego. Stosunki między Azerbejdżanem a Gruzją są obecnie tak przyjazne, że prezydent Micheil Saakaszwili w obecności swojego kolegi Ilhama Alijewa wspomniał nawet o możliwości utworzenia konfederacji. Jej powstanie jest co prawda wątpliwe w związku z zaostrzeniem sytuacji wokół Karabachu Górskiego, zahamowaniem procesu zbliżenia armeńsko-tureckiego i zmniejszeniem się aktywności USA na Kaukazie, ale sam fakt ożywienia kontaktów pomiędzy trzema państwami leżącymi w różnych częściach byłego imperium może stanowić zapowiedź zasadniczej zmiany geopolityki obszaru postsowieckiego.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy