"Wyzbyliśmy się narzędzi nacisku na państwa, z którymi wciąż mamy do załatwienia kilka istotnych spraw. Im głębiej będziemy brnąć w polsko-rosyjskie pojednanie, tym trudniej będzie nam krytykować Kreml, kiedy nadejdzie taka potrzeba. Przyjmując bez wahania wszystkie niemieckie propozycje, osłabiamy, a nie wzmacniamy naszą pozycję w UE i w NATO. Polsko-niemiecki „sojusz wstrzemięźliwych” w sprawie Libii wzbudził zdziwienie w niektórych stolicach" - pisze Marek Magierowski w polemicznym szkicu Polityka dwóch fortepianów.
"Polska dyplomacja miota się od ściany do ściany: gdy premier Miller i prezydent Kwaśniewski zgadzali się na wszystkie żądania naszych sojuszników zza oceanu, byli za to besztani – często słusznie – przez tych samych polityków, którzy dziś są gotowi bezwarunkowo poprzeć każdy postulat płynący z Berlina. Drugi przykład: o ile Micheil Saakaszwili był przez Lecha Kaczyńskiego przesadnie idealizowany, to obecny prezydent w jednym z pierwszym wywiadów, jakich udzielił (notabene, w „Rzeczpospolitej”), pozwolił sobie na nieuprzejmy, ironiczny komentarz wobec gruzińskiego przywódcy.
Sojusze się zmieniają, interesy pozostają te same. To prawda. Nie można jednak zmieniać sojuszy, przestawiając z dnia na dzień wajchę (pozwolę sobie użyć modnego ostatnio słowa) – tylko dlatego, że oczekuje tego mglista „opinia publiczna” czy jeszcze bardziej nieokreślona „Europa” i tylko po to, by mieć poczucie świętego spokoju".
? ? ?
"Nadzieja, że nurt oświeconej centroprawicy będzie jeszcze kiedykolwiek reprezentować Platforma Obywatelska, rozwiała się całkiem. A PJN jest już tylko sympatyczną próbą wskrzeszenia formuły partii „mieszczańskiej”, łagodzącej kanty, w duchu kanapowych formacji konserwatywnych z lat 90., chyba jednak skazaną na niepowodzenie. Co począć ma człowiek racjonalny, gdy wąsaci sarmaci w źle skrojonych garniturach pospołu z romantykami spod znaku profesora Krasnodębskiego i Jarosława Rymkiewicza stają się trzonem obozu z największymi szansami, aby stać się alternatywnym rozwiązaniem dla dziś rządzących? Już dziś widać wszelkie ich widoki na panowanie nad emocjami „prawicowego ludu”, cokolwiek to znaczy. Innego prawicowego ludu ani innych prawicowych emocji w najbliższych latach nie będzie. Co ma począć taki oświecony konserwatysta?" - pyta Piotr Zaremba w eseju Prawica z zamkniętymi oczami.