Podpisana niedawno polsko-rosyjska umowa gazowa, a właściwie aneksy do umowy z lat 90., to jeden z najciekawszych dokumentów handlowych ostatnich lat. Im więcej dni mija od jej podpisania, tym bardziej staje się jasne, jak niekorzystna jest dla Polski. Ujawnione niedawno ceny, po jakich Rosjanie sprzedają gaz różnym państwom, pokazują, że brak dywersyfikacji nie tylko grozi nam politycznymi konsekwencjami, ale też kosztuje od kilkuset milionów do kilku miliardów złotych rocznie. O tyle bowiem płacimy Rosjanom za gaz więcej niż kraje, które mają więcej źródeł dostaw gazu. W minionym tygodniu wmurowano kamień węgielny pod budowę terminalu LNG w Świnoujściu. Ale umowa z Rosjanami powoduje, że ekonomicznie może być to inwestycja dużo mniej opłacalna.
Historia negocjacji tej umowy jest dramatyczna i pełna zwrotów. Po polskiej stronie pełna awantur, poważnych sporów między urzędnikami, politykami, koalicjantami. Pełna podawanych publicznie nieprawdziwych danych. Do gry wewnątrz polskiego rządu weszła nawet Komisja Europejska.
Trudno zrozumieć, dlaczego zgodziliśmy się na to, dlaczego byliśmy nawet gotowi na przedłużenie wieloletniej umowy. Początkowo tłumaczono, że tak jest, bo Rosjanie postawili nam trudne warunki i nie mieliśmy wyjścia, bo musieliśmy zapewnić dostawy gazu. Prawda jest jednak bardziej zawiła.
W Petersburgu duszno
W czerwcu w St. Petersburgu podczas białych nocy odbywa się coroczne Międzynarodowe Forum Ekonomiczne – rosyjska kopia Davos. W 2008 r. pojawił się na nim polski wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak.
Miał się spotkać z władzami Gazpromu. Oczekiwanie w korytarzu przedłużało się, ekipa z polskim wicepremierem stawała się coraz bardziej poirytowana. Wyglądało to na pokaz siły i lekceważenia ze strony Gazpromu. Pawlak już zamierzał zrezygnować ze spotkania. Wtedy polska delegacja została wpuszczona do następnej sali. I znowu czekanie. Gorąco, brak klimatyzacji. Znowu coś się przedłuża. W końcu gazpromowcy wchodzą do sali.
Pawlak deklaruje, że Polska jest zainteresowana zmianami w długoterminowym kontrakcie, które uwzględniałyby fakt, że na początku 2010 r. miał wygasnąć kontrakt z RosUkrEnergo (w którym Gazprom ma 50 procent). Towarzyszący mu urzędnicy są zszokowani, bo wytyczne wyraźnie mówiły, że mamy zainicjować rozmowy o umowie na dodatkowe dostawy gazu najwyżej na trzy – cztery lata. Pawlak o tym dobrze wie, bo wytyczne zostały zatwierdzone w jego resorcie. Po wyjściu z rozmów jeden z urzędników słyszy od wicepremiera: „Myślę, że w Rosji będą niedługo duże zmiany, rozmawiajmy więc z nimi o długoterminowym kontrakcie, a potem, to się zobaczy, co będzie" – odpowiada wicepremier.