Chwali się, że w ciągu kadencji wiele osiągnął. Co? „Między innymi pozyskałem środki na remont ulicy Katowickiej w Kluczborku, a także przyczyniłem się do budowy kampusu sportowego", również w Kluczborku. Dodaje, że „ujmował się" też za mniejszymi miejscowościami, jak Byczyna, Wołczyn czy Lasowice Wielkie. Poseł zdaje relację ze swojej aktywności w ostatnich miesiącach. Co robił? Zagrał w charytatywnym meczu księża kontra oldboje w Kluczborku. Był honorowym patronem zawodów wędkarskich w gminie Byczyna, staw Dobiercice. Wziął udział w wyjazdowym posiedzeniu Komisji Kultury Fizycznej i Sportu, a także w finale Coca-Cola Cup na miejskim stadionie. Gdzie? Naturalnie, że w Kluczborku.
„Startuję w wyborach z nadzieją na wygraną, wierząc, że najlepszymi moimi argumentami są fakty i konkretne działania" – reklamuje się Buła.
5
Trudno nie zauważyć, że znaczenie Sejmu zmalało w ostatnich latach. Podejmowanie najważniejszych decyzji przesunęło się do Kancelarii Premiera, ministerstw i partyjnych central. Symboliczne jest to, że szefem ponad 200-osobowego Klubu Parlamentarnego PO jest Tomasz Tomczykiewicz, polityk bez siły, charyzmy, znaczenia w partii władzy.
Jak na dłoni widać, że kluby parlamentarne stały się armiami, które karnie mają wykonywać polecenia płynące z innych ośrodków. Większość posłów z wielkich klubów z rzadka ma kontakt ze swymi liderami, nie mają najmniejszych szans na udział w kluczowych debatach, wielu z nich ma marną wiedzę o tworzeniu prawa. Pozostaje im wygłaszanie „do pustej sali" oświadczeń na najbardziej kuriozalne tematy. W Sejmie jest 31 posłów, którzy w wyborach zdobyli poparcie mniej niż 4 tysięcy osób. Oczywiście niektórzy weszli do parlamentu w miejsce posłów, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Nie zmienia to jednak faktu, że w Sejmie zasiada kilkanaście osób, które w 2007 roku dostały 2, 3 albo 4 tysiące głosów. Dla porównania, burmistrz 16-tysięcznego Choszczna w Zachodniopomorskiem dostał w wyborach samorządowych 4700 głosów.
Spora część posłów jest dziś po prostu mięsem armatnim, które ma podnosić rękę w trakcie głosowań według wskazań rzeczników klubowej dyscypliny. Wszelka niesubordynacja, odstępstwa, inne zdanie są karane. Można zaryzykować tezę, że gdyby w Sejmie zasiadało 230 zamiast 460 posłów, nie przyniosłoby to uszczerbku uchwalanemu tam prawu.
To, jak Sejm zmienia się w bezwolną maszynkę, było widać przy okazji uchwalania na wiosnę 2011 r. ustaw zdrowotnych minister Ewy Kopacz. Projekty przyszły z rządu mocno niedopracowane. Rząd, posiłkując się „swoimi" posłami, zgłaszał do własnych propozycji dziesiątki poprawek.
Dochodziło do zabawnych sytuacji, bo posłowie zgłaszali poprawki bez zrozumienia ich istoty, gdy byli pytani o szczegóły, bezradnie patrzyli na przedstawiciela rządu.
6
Na robienie pamiątkowego zdjęcia premier Tusk nie przybył, za to zjawił się Mirosław Drzewiecki powitany przez klub radosnym „uuuu!", zaraz po nim do fotografii ustawił się Grzegorz Schetyna, który wyrwał się z ramion opoczanek.
Marszałek miał tego dnia problem. Ostatnie posiedzenie Sejmu nazywane jest czasem dniem śrubokręta, bo posłowie odkręcają tabliczki ze swoimi nazwiskami przytwierdzone na ich miejscach na sali posiedzeń. Schetyna chciał to ukrócić. Szef Kancelarii Sejmu wysłał do wszystkich list: „istnieje możliwość otrzymania tabliczki wraz z podkładem". Ale nie poskutkowało. Wielu posłów chciało mieć pewność i zgodnie z tradycją wykręcało śrubki.
7
Tymczasem w ogrodach Nowego Domu Poselskiego, czyli sejmowego hotelu, dojrzewała impreza dnia. Zaanonsował ją wszystkim przebój Wojciecha Gąssowskiego „Gdzie się podziały tamte prywatki".
Stoły były już zastawione: salceson, ogórki, ciasta. Do muru przyklejony plakat z informacją „święto wieprzowiny". Dymił grill z karkówką i kiełbasą. Piwo w plastikowych kubkach. Między stolikami przechadzał się klaun i ludowy zespół Biadkowianki.
Przy biadkowskim Kole Gospodyń Wiejskich działają od 1988 roku – dożynki, imprezy okolicznościowe to dla nich pryszcz.
Dlatego chętnie pomagały, gdy organizatorzy z posłem PSL Piotrem Walkowskim zachęcali do zaśpiewania hymnu producentów mięsa wieprzowego:
„Dziś wieprzowina na pierwsze i na drugie też, każdy z rozkoszą wcina...".
– Gdzie, jak nie tu w Sejmie, sercu polskiej legislacji, promować polskie produkty? – wołał do mikrofonu Walkowski.
Wypada dodać, że Walkowski promował głównie siebie. Wynajęta ekipa telewizyjna na trawniku nagrywała wypowiedzi wychwalające parlamentarzystę z Wielkopolski.
Dobre słowa między innymi od „urlopowanego pracownika instytutu zootechniki" Eugeniusza Kłopotka przydadzą się w kampanii.
– Mam puchary. Nie mam komu wręczyć. Stawajcie do zawodów w grillowaniu! – zachęca biesiadujących posłów Walkowski.
Wynajęty klaun fetuje na cały ogród świetnie bawiącego się Klaudiusza Balcerzaka, parlamentarzystę PO i zarazem znanego producenta wędlin: – Jeszcze kilka słów powiem i zasłużę na suchą kiełbasę!
8
Po sąsiedzku, w małym budynku sejmowym, szef Komisji Spraw Zagranicznych Andrzej Halicki próbował robić politykę, naradzając się z przewodniczącym Komisji Łączności z Polakami za Granicą Markiem Borowskim.
Niektórzy nie mogli uwierzyć, że obok odbywa się świńska impreza.
– Co tam się dzieje? – pytał znajomy poseł PO.
– Święto wieprzowiny.
– Przestańcie, nie ma takiego święta!
– Jak to? Grill dymi, klaun spaceruje. Jest święto!
– To są jakieś jaja! Nie wierzę.
9
Po piosence „To będzie lekcja miłości" biesiadnicy sunęli po sejmowym trawniku korowodem. Wśród nich pląsały Biadkowianki w folklorystycznych strojach. Tuż obok toczyła się walka sztabowców o głosy w przyszłych wyborach. Z telefonem przy uchu przemykał europoseł Jacek Protasiewicz, szef kampanii Platformy. Salkę w sejmowej restauracji wynajęło otoczenie Grzegorza Napieralskiego, żeby zastanowić się, jak mają wyglądać najbliższe dni kampanii lewicy.
– Co tu się wyprawia? – pyta nas zdziwiony szef sztabu SLD Stanisław Wziątek, spoglądając na ludzi pląsających przed sejmowym hotelem. Z głośnika leciało akurat „Klaun, zakochany klaun, on ma takie czułe serce".
– Święto wieprzowiny. Można zjeść salcesonu i pośpiewać...
– Zabiegany jestem. Kampania – rzucił Wziątek i już go nie było. Na więcej luzu może sobie pozwolić Sławomir Preiss, poseł Platformy ze Szczecina. To jeden z „cichych bohaterów" kadencji. Starał się nie absorbować swoją osobą kolegów posłów i dziennikarzy. Przez cztery lata głos z sejmowej mównicy zabrał raptem dziewięć razy, czyli mniej więcej raz na pół roku. Na pożegnanie postanowił pokazać się z fasonem, jak przystało na artystę plastyka. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu i święcie wieprzowiny Preiss wystąpił w kremowym surducie, czerwonej koszuli i musze tego samego koloru pod szyją. Żegnał się z przytupem – teraz próbuje sił w walce o fotel w Senacie.
10
Po zmroku impreza zaczęła dogorywać. Rozmowy stolikowe dotyczyły głównie uczuć.
– Stasiu, gdyby nie ty, to ja już bym dawno pieprznął tę Komisję Rolnictwa!
– Ale, ale, ale widzisz, że ja tam żadnych głupot nie gadam.
– Pewnie, że widzę!
– Wyznam ci, że partia chciała mnie przesunąć do Komisji Polityki Społecznej. Ja im na to: „Nie znam się na polityce społecznej", a oni: „Nic nie szkodzi!".
Kilka buńczucznych oświadczeń: „100 lat dla polskiej świnki!", „Polska gospodarka świnią stoi!", „Kolega klaun ma rację!", pozostały bez echa.
11
Następnego dnia wszyscy raźno wzięli się do pracy. Dyskusje i głosowania przebiegły sprawnie. Po godzinie 21 wybrano posłów PJN do Komisji Etyki Poselskiej i Komisji do spraw Unii Europejskiej. To bez sensu, bo po niespełna godzinie Sejm zakończył działalność – ale wymogowi formalnemu, by w tych komisjach były reprezentowane wszystkie kluby, stało się zadość. Atmosfera robiła się luźna – jak w podstawówce na ostatniej lekcji przed wakacjami posłowie nie potrafili usiedzieć w ławkach. Posłanka Iwona Guzowska, mistrzyni boksu, robiła na sali pamiątkowe zdjęcia.
– Panią posłankę Guzowską proszę, aby zdjęcia robić bez komentarzy. Może wtedy poradzimy sobie z realizacją porządku obrad – błagała wicemarszałek Ewa Kierzkowska.
Ostatnie oświadczenie w VI kadencji Sejmu wygłosił poseł PiS Andrzej Chłopek, który stwierdził, że Kazik Staszewski to kultowy artysta jego synów, ale i on, tj. poseł Chłopek, polubił go i docenił.
– Dziękuję uprzejmie panu posłowi. To było oświadczenie, które niewątpliwie zapamiętamy – powiedziała wicemarszałek Kierzkowska. Potem podziękowała wszystkim innym, stuknęła trzy razy laską i punktualnie o 22.06 zakończyła VI kadencję.