Człowiek nie traci skłonności do przemocy

Kiedy wzrost bogactwa się załamie, przemoc powróci. Wszystkie trendy leżące u podstaw długiego pokoju są przypadkowe i odwracalne

Publikacja: 05.11.2011 00:01

Człowiek nie traci skłonności do przemocy

Foto: Fotorzepa, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

Red

„Dziś uważamy za oczywiste, że wojna to coś, co zdarza się w biednych, zacofanych krajach" – pisze Steven Pinker w książce „Lepsze anioły naszej natury: schyłek przemocy w dziejach i jego powody". Sławny profesor psychologii z Harvardu tworzy teorię tzw. długiego pokoju. Jest to wedle niego okres od końca II wojny, podczas którego „zanikły dwie kategorie wojny: wojna imperialna w celu zdobycia kolonii oraz wojna kolonialna służąca ich utrzymaniu". Owszem, tu i ówdzie zdarzają się pomniejsze konflikty – supermocarstwa wysługiwały się niekiedy swoimi sojusznikami – ale te epizody nie umniejszają entuzjazmu, z którym Pinker opowiada o pokoju, jaki nam zapanował.

Chroniczny stan wojny jest jego zdaniem możliwy tylko w zacofanych rejonach świata. Nie ma nic nieuniknionego w tym procesie, wielkie wojny mogą wybuchnąć nawet bezpośrednio między mocarstwami. Ale zaszła dlań fundamentalna zmiana w sposobie prowadzenia ludzkich spraw. „Długi pokój świadczy o zaistniałej przemianie i pozwala spojrzeć w przyszłość, na świat, w którym przemoc ustawicznie maleje".

Sceptycznie nastawiony czytelnik mógłby się zastanowić, czy aby upowszechnienie się pokoju w krajach rozwiniętych oraz endemiczne konflikty w bardziej pechowych okolicach jakoś się ze sobą nie łączą. Czy fala przemocy, jaka pustoszyła Azję Płd.-Wsch. po 1945 r., była efektem zacofania tego regionu? A może raczej wynikała z sytuacji, gdy kilkudziesięcioletnie walki kolonialne oraz wojna światowa zniszczyły wyrafinowaną lokalną cywilizację? To prawda, że po II wojnie nastąpiło ponad 40 lat pokoju w Ameryce Płn. i Europie – chociaż dla wschodniej połowy kontynentu był to pokój podparty sowieckim bagnetem. Ale nie było wcale pokoju między mocarstwami, które wyszły z globalnego starcia jako rywale.

Bogate społeczeństwa nie tylko eksportowały swoje odpady i brudną produkcję do krajów rozwijających się, ale również swoje konflikty. Przez cały czas były ze sobą w stanie wojny, nie tylko w Indochinach – także na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Ameryce Łacińskiej. Wojna koreańska, inwazja Tybetu, brytyjska walka z powstańcami malajskimi i kenijskimi, francusko-angielska operacja w Suezie, wojna domowa w Angoli, Kongu, Gwatemali, wojna sześciodniowa, sowiecka inwazja na Węgry i Czechosłowację, wojna iracko-irańska i sowiecko-afgańska – oto tylko niektóre z konfliktów zbrojnych, dzięki którym wielkie mocarstwa toczyły ze sobą bitwy, unikając wojny wprost ze sobą. Kiedy wraz z końcem zimnej wojny zniknął ZSRR, nie nastał wcale kres wojen. Trwały dalej – na Bałkanach, nad Zatoką Perską, w Czeczenii, Iraku, Afganistanie, Kaszmirze. Wzięte razem tworzą kolosalną ilość przemocy. Pinker uznaje je za marginalne fakty, prawie niewarte wzmianki. Istotne dla niego jest rozprzestrzenienie się pokoju w krajach rozwiniętych, zwiastujące bezprecedensową transformację ludzkiego bytowania.

Pozostało jeszcze 85% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”