Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Aktualizacja: 07.07.2012 01:00 Publikacja: 07.07.2012 01:01
Z poparciem 38 proc. głosujących nowym prezydentem Meksyku został w miniony weekend Enrique Pena Nieto, kandydat Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej (PRI). Nad drugim najbardziej popularnym Andreasem Manuelem Lopez Obradorem z Partii Demokratycznej Rewolucji (PRD) miał 6,5-procentową przewagę, o połowę mniejszą, niż wskazywały przedwyborcze sondaże. 60-procentowa frekwencja wyborcza była pozytywnym zaskoczeniem dla z natury biernych Meksykanów. Przez lata byli przyzwyczajani, że ich głos się nie liczy, bo prezydent i tak jest mianowany przez swojego poprzednika – zasady takie panowały od 1929 r., od kiedy rządziła nim PRI, partia nowej głowy państwa.
Ziemi i wolności
Partia Narodowo-Rewolucyjna (PNR), jak do 1946 r. nazywała się PRI, była pierwszą oficjalną partią w niepodległym od 1821 r. Meksyku, a jej celem było zakończenie okresu walki zbrojnej o władzę w kraju i zastąpienie jej metodami politycznymi. Od czasu gdy w wyniku rewolucji meksykańskiej (1910–1917) zdetronizowany został rządzący krajem generał Porfirio Diaz, wsławiony zwycięstwami podczas wojny z francuską interwencją, kolejni przywódcy toczyli ze sobą często krwawe boje. Szczególnie cierpiała na tym gospodarka Meksyku: w wyniku walk niszczono koleje żelazne, linie telegraficzne, zasiewy.
PNR miała położyć temu kres. Partia obiecywała, że zaprowadzi w kraju ład i wcieli w życie hasło ojca rewolucjonistów Francisco I. Madero, który wołał o „ziemię i wolność" (tierra y libertad), czyli uwłaszczy chłopów. Ustalono też, że prezydent będzie wybierany na sześcioletnią kadencję bez możliwości reelekcji zwykłą większością głosów (zasada obowiązująca do dziś) i że będzie wyłaniany spośród członków partii. W praktyce swojego następcę wskazywała ustępująca głowa państwa.
– Nie rozumiem, jak można świadomie wybierać kandydata z partii, która przez dekady zapisała się na kartach historii jako skorumpowana, rozkradająca narodowe dobra i która doprowadziła kraj na skraj ekonomicznej przepaści! – denerwuje się Cesar Puebla, grafik. Głosował na Obradora. – Wybór był ciężki, to nie był najlepszy kandydat. Jemu jednak najłatwiej przyszło mi wybaczyć popełnione błędy – tłumaczy.
Chodzi m.in. o sytuację sprzed sześciu lat, gdy AMLO, jak nazywany jest w skrócie Andreas Manuel Lopez Obrador, przez kilkanaście tygodni organizował na ulicach miasta Meksyk protesty i blokady przeciwko jego zdaniem sfałszowanym wynikom. Przegrał wówczas o zaledwie pół punktu procentowego z ustępującym teraz Felipe Calderonem.
Po tegorocznych wyborach Obrador ponownie zapowiada protesty. Jak przyznają inni Meksykanie, jego zbytni radykalizm budzi największą niechęć. – To najmniejsze zło. Problem polega na tym, że nie ma w Meksyku żadnej partii, która spełniałaby oczekiwania narodu, żadnej, której liderzy są godni zaufania – mówi Ivet Reyes Maturano, antropolog.
Po rewolucji meksykańskiej z początku XX wieku społeczeństwo uwierzyło, że ma wpływ na stan rzeczy w kraju. Okazało się jednak, że zamienili 30-letnie rządy generała Diaza na 70-letnią dyktaturę jednej partii. Początki były trudne: Alvaro Obregon rozdawał ziemię chłopom, jednak nie było ich stać na kupno ziarna. Dyktatura Plutarca Elias Callesa sprowadzała się do koncentrowania władzy.
Zmiany na lepsze przyszły wraz z Lazaro Cardenasem (1934–1940). Kraj rozwijał się, przeprowadzone zostały wywłaszczenia wielkich posiadaczy ziemskich, poprawił się poziom życia robotników, znacjonalizowano kolej i przemysł naftowy. Gospodarka Meksyku rosła w tym okresie średnio o 6 proc. rocznie, najszybciej na kontynencie. Cardenas jednak zgodnie z obowiązującą zasadą musiał po sześciu latach władzy ustąpić, a jego następcy zaczęli stopniowo wycofywać się z programów socjalnych. W latach 60. państwowy aparat władzy troszczył się już tylko o własne wygody i przywileje.
Meksykanie coraz głośniej zaczęli domagać się demokracji. Rok 1968 to w Meksyku okres ulicznych protestów. Pokojowy marsz około 10 tys. studentów skończył się dramatycznie – ich masakrą na placu Tlatelolco w stolicy kraju. Do nieuzbrojonego tłumu wojsko zaczęło strzelać z ziemi i z powietrza, zabijając kilkaset osób. Masakra ta pokazała prawdziwą twarz rządzącej PRI, miała też siłę symbolu: w tym samym miejscu blisko 450 lat wcześniej, w 1521 r., Cortes ostatecznie pokonał dowodzonych przez wodza Cuauhtemoca Azteków.
Ukraiński atak na rosyjskie bombowce strategiczne stopniem przygotowania i wykonaniem przypomina operację Mosadu...
Pierwsi polscy streamerzy to byli głównie nastolatkowie, którzy dla zabawy po lekcjach pokazywali w sieci, jak g...
Polityka nad Sekwaną to dziś pole eksperymentów, w tym wciągania do władzy partii dotąd izolowanych. Efekt – woj...
Gdy polscy biskupi uznali, że święty spokój i instytucjonalny biznes są ważniejsze niż uczciwość, sprawiedliwość...
Za Gierka był Hermaszewski, za Tuska jest Uznański-Wiśniewski. Drugi Polak w kosmosie! Ho, ho, ho! Miś na skalę...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas