– Dwadzieścia parę lat lustrowania wszystkich i wszystkiego wystarczy – orzekł właśnie lider SLD Leszek Miller na wieść o tym, że IPN ma zamiar dokładniej przyjrzeć się oświadczeniom lustracyjnym oficerów polskiej armii. Jednak lustracja nigdy tak naprawdę nie została w Polsce przeprowadzona. A ujawniane przez dziennikarzy indywidualne przypadki – jak choćby ostatnio historia Mariana Pękalskiego vel Kotarskiego, szefa Oficyny Wydawniczej Rytm, który uchodził za opozycjonistę, a okazał się funkcjonariuszem SB – pokazują, że nasze życie publiczne skrywa jeszcze wiele tajemnic.
Przeciwnicy lustracji argumentują, że wyciąganie historii sprzed kilkudziesięciu lat może rujnować życie. Okazuje się jednak, że agenturalna przeszłość wcale nie zamyka drzwi do kariery. Ryszard Smolarek, były współpracownik bezpieki o pseudonimie Monika, jest dziś kandydatem na prezesa potężnej, obracającej miliardami Agencji Rynku Rolnego.
Także inne osoby, których agenturalna przeszłość wyszła na jaw już wiele lat temu, bez problemu funkcjonują w życiu publicznym. I tylko nielicznych stać na uczciwą ocenę własnej przeszłości.
Sława i chwała
Sięgnijmy pamięcią do 2005 r. W tym czasie nazwisko księdza profesora Michała Czajkowskiego wymieniane jest zawsze z ogromnym szacunkiem. Biblista jako przedstawiciel episkopatu pełni funkcję wiceprzewodniczącego Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Zasiada też w Międzynarodowej Radzie Oświęcimskiej. Często występuje w mediach. Emanuje od niego siła i spokój. Jego autorytet podbudowany jest gruntowną wiedzą – poza KUL ukończył Papieski Instytut Biblijny i Papieski Uniwersytet św. Tomasza w Rzymie oraz École Biblique et Archéologique Francaise w Jerozolimie.
Ksiądz Czajkowski współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym", jest też asystentem kościelnym miesięcznika „Więź". Na jego łamach snuje refleksje nad słowami Jana Pawła II, że każdy ma swoje Westerplatte: „Czym było moje Westerplatte? Bardzo zależało mi na pełnej realizacji postanowień soboru, począwszy od liturgii. Dostawałem za nią czasem po głowie, ale byłem uparty – i do dzisiaj sprawia mi ona wielką radość. Upierałem się przy promocji świeckich w Kościele, ich podmiotowości i aktywności. Moim wielkim umiłowaniem stał się ekumenizm, a raczej siostry i bracia z innych Kościołów. Starałem się wzbudzać w innych, zwłaszcza studentach, pasję jedności. Bolał i boli mnie wszelki nacjonalizm, zwłaszcza polski, jako profanacja naszego patriotyzmu, zhańbienie polskości. Właściwe „Westerplatte" zaczęło się jednak, kiedy „nieopatrznie" wdepnąłem na pole minowe pojednania chrześcijańsko-żydowskiego... z tego pola nie można zdezerterować. Cokolwiek to kosztuje".
Wojciech Giełżyński, wybitny dziennikarz, wydaje kolejną książkę „Prywatna historia XX wieku". Jako reporter odwiedził 85 krajów. Publikował w najlepszych tytułach prasowych, wielokrotnie był odznaczany. Jako nestor dziennikarstwa pełni zaszczytną funkcję rektora Wyższej Szkoły Komunikowania i Mediów Społecznych im. Jerzego Giedroycia. „Misją WSKiMS było i jest prowadzenie uczelni, która kształci kadry dla rynku mediów o przygotowaniu politologicznym" – reklamuje się szkoła.
Telewizja emituje film Jana Sosińskiego „Gwiazdor" o prof. Aleksandrze Wolszczanie – astronomie, odkrywcy pierwszych planet spoza Układu Słonecznego. Prestiżowe czasopismo „Nature" uznało go za autora jednego z 15 fundamentalnych odkryć z zakresu fizyki. Wolszczan wymieniany jest jako kandydat do Nagrody Nobla. Mieszka na stałe w USA i wykłada na Uniwersytecie Pensylwania, ma też jednak etat na macierzystej uczelni – Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.