Miasto ślepców i naiwniaków

Zabawne, że aferą Amber Gold najbardziej zdziwiony jest Gdańsk, o którym nawet Aleksander Kwaśniewski mówi, że tu wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich

Publikacja: 08.09.2012 01:01

Zdjęcie z udziałem notabli (na pierwszym planie prezydent Gdańska Paweł Adamowicz) jako pierwsza sko

Zdjęcie z udziałem notabli (na pierwszym planie prezydent Gdańska Paweł Adamowicz) jako pierwsza skomentowała niszowa dziś „Gazeta Gdańska”

Foto: KFP, Krzysztof Mystkowski Krzysztof Mystkowski

„Słynni gdańscy złotnicy przewracają się w grobach. W mieście, w którego herbie świeci złota korona, każdy turysta robi zdjęcie pod Złotą Bramą i Złotą Kamienicą, dziś złoto kojarzy się z wielkim przekrętem" – ta sugestywna fraza pochodzi z trójmiejskiej „Gazety Wyborczej", która opisała film reklamowy Amber Gold, nakręcony z okazji otwarcia w Gdańsku pierwszego oddziału tej firmy w sierpniu 2010 r. Gazeta zanalizowała film kadr po kadrze. „Pierwszy obrazek: Motława, historyczny port Gdańska – miejsce, bez którego nie byłoby „złotego wieku" w historii Polski. Drugie ujęcie: pozłacane zdobienia na fasadzie Wielkiej Zbrojowni. Dalej: uśmiechnięci spacerujący ludzie, zbliżenie na złotą koronę we fladze Gdańska, w końcu kamera obraca się w stronę wielkiego szyldu z logo Amber Gold na elewacji kamienicy".

Dziennikarze przyjrzeli się kolejnym kadrom: z przecięciem wstęgi, szampanem, obietnicami 1 grama złota za lokatę i zapowiedziami zdobycia przez Amber Gold 100 tysięcy klientów do końca 2012 r. Dostrzegli też niezwykły przepych promocji: „Trakt Królewski, najbardziej reprezentacyjną część Gdańska, przemierza orszak wymalowanych na złoto młodych kobiet i mężczyzn. Biją w bębny, biegają na szczudłach, tragarze niosą w lektyce wielką piramidę złotych sztab".

I w końcu trafna konkluzja: „Ten film pokazuje istotę firmy: rozmach reklamowy, dopracowany marketing i otoczka tajemnicy – nie wiemy, kto do nas mówi ani na czym właściwie polega działalność. Złoto, obietnica zysków – i tyle".

Mocne. Niestety, nie jest to tekst z sierpnia 2010 r., lecz z sierpnia 2012 r., kiedy takie rewelacje niewiele już mogły wnieść do publicznej wiedzy o aferze Amber Gold. A dla 5 tysięcy Polaków, którzy – tak wynika z ostatnich wyliczeń – utopili w tej spółce 274 mln zł, demaskatorski ton artykułu może dziś brzmieć fałszywie.

Żółta kurtka Adamowicza

Jak to możliwe, że ów „wielki przekręt", jak napisała z refleksem szachisty trójmiejska „GW", powstał i rozwijał się w postępie geometrycznym na oczach pomorskich elit skupionych wokół niepodzielnie rządzącej regionem PO? I to w mateczniku premiera, ważnych ministrów, posłów i samorządowców? Wymieńmy tych najbardziej wpływowych: poza Donaldem Tuskiem z Trójmiastem związani są m.in. b. prezes Pekao SA i szef Rady Gospodarczej przy Premierze Jan Krzysztof Bielecki, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, minister transportu Sławomir Nowak, szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski czy uważany za nie mniej wpływowego prezydent Gdańska i współzałożyciel PO Paweł Adamowicz.

Przez kilkanaście miesięcy nikt tu nie zadawał głośno pytań, nie kwestionował publicznie niezwykłej kariery Marcina P. i jego równie niezwykłych przedsięwzięć. Ani nie dziwił się temu, że firmy szefa Amber Gold mogły liczyć na ponadstandardową życzliwość ważnych ludzi, którzy dziś wybuchem afery są „zaskoczeni", a „przecież nie mogli jej przewidzieć"?

Katalog zdziwień jest równie ciekawy, jak lista zbiegów okoliczności. Jak sprawa sławnego już zdjęcia z 12 grudnia 2011 r., które choć obiegło już wówczas lokalne media, dopiero niszowa „Gazeta Gdańska" i portal Wybrzeże24 odważyły się opisać: „Pomorscy luminarze życia publicznego oprócz trudów zajęć dnia codziennego zajmują się też promocją linii lotniczych. Nie byle jakich i nie wszystkich".

Na zdjęciu z 12 grudnia 2011 r. widać, jak grupa ważnych pomorskich polityków, ubranych w identyczne żółte kurtki, przeciąga Fokkera 100 linii OLT należącej do Amber Gold na pas startowy lotniska w Rębiechowie. Maszynę ciągną tam m.in. prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Strug i senator PO Roman Zaborowski. – To była uroczystość z okazji zakończenia najważniejszych inwestycji w Porcie Lotniczym im. Lecha Wałęsy, którego jednym z współudziałowców jest samorząd województwa pomorskiego, a marszałek był jednym z wielu uczestników tej ważnej dla naszego regionu uroczystości – tłumaczyło biuro prasowe marszałka. A Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, przekonywał, że przeciąganie samolotu było „czymś w rodzaju przecinania wstęgi". – Pan prezydent nie wpadł jakoś na pomysł, by sprawdzać, kto był jej producentem – ironizował.

Marek Formela, wydawca „Gazety Gdańskiej" i portalu Wybrzeże24.pl (jest szefem gdańskiej SLD), jak mało kto zna kulisy sceny politycznej w Trójmieście. I uważa, że to bajki. Podobnie jak uroczystość z powodu otwarcia „kawałka inwestycji". – Co to za powód do uroczystości? – pyta Formela. – I to jakiej?! Mój dziennikarz, który tam był, powiedział mi, że w życiu nie widział tak bizantyjskiego bankietu. Moim zdaniem to była świadoma ustawka w interesie prywatnej linii lotniczej – mówi. – Trzeba by prześledzić szczegóły i daty, bo chyba tak to się złożyło, że OLT Marcina P. lada dzień miało ruszać z biznesem, więc efektywna promocja, a przy okazji dowód wiarygodności w Amber Gold przyjęto by pewnie z życzliwością.

Prześledził to portal Niezależna.pl, który od Adama Skoniecznego, kierownika działu marketingu i analiz Portu Lotniczego Gdańsk, dowiedział się, że „dobór konkretnego samolotu spowodowany był jego dostępnością na lotnisku i odpowiednią wagą". Ale portal ustalił, że fokker 100, którego przeciągali trójmiejscy oficjele, nie tylko nie był najlżejszym samolotem na lotnisku. A na dodatek, że przyleciał z Bremy 8 grudnia i „został postawiony na nowej płycie lotniska". I że uroczystość zorganizowano, bo „oddano do użytku nową płytę postojową przed nowym (wówczas jeszcze nieoddanym do użytku) terminalem T2, drogi patrolowo-techniczne oraz nową drogę kołowania".

Wątpliwości co do intencji eventu nie ma też Andrzej Jaworski, poseł PiS z Gdańska. – To sławne już zdjęcie jego kolegów z samolotem pokazał premierowi w Sejmie Antoni Macierewicz, domagając się poważnej odpowiedzi w poważnej sprawie. Zamiast tego pan premier swoim zwyczajem usiłował dezawuować osobę posła, dowcipkując o „wywożeniu złota do Niemiec, do dziadka z Wehrmachtu".

Formela: – Prawda jest taka, że gdyby w jakimkolwiek demokratycznym kraju polityk brał udział w reklamówce prywatnej linii lotniczej, byłby to natychmiastowy koniec jego kariery. Nie mówiąc już o kontekście afery, w wyniku której tysiące obywateli traci swoje oszczędności. A tu czeski film.

Obserwator Wałęsa

Portal Niezalezna.pl napisał też niedawno, że Adam Skonieczny wraz z Tomaszem Kloskowskim, dyrektorem gdańskiego lotniska, brał udział w spotkaniu z Marcinem P. „Spotkanie odbyło się w gdańskim hotelu Marriott na początku roku. To podczas tego spotkania przedstawiciele lotniska polecili szefowi Amber Gold Michała Tuska jako specjalistę od marketingu. Wkrótce potem syn premiera rozpoczął współpracę z OLT Express". Jak pisze portal, zdaniem Skoniecznego opisujące to zdarzenie media „są tendencyjne i mają na celu zdyskredytowanie kilkuletniego trudu i wysiłku pracowników Portu Lotniczego Gdańsk". Oznacza to, że i szefostwo lotniska jest nie tylko zdziwione, ale i oburzone sytuacją, z której musi się tłumaczyć, a nie bardzo ma ochotę.

Podobnie wspomniany Michał Tusk, który jeszcze jako dziennikarz trójmiejskiej „GW" pisał, ze zrozumiałym już dziś entuzjazmem, o reklamowym epizodzie na lotnisku: „maszynę napędzała siła mięśni prezydenta Gdańska, wiceprezydentów Sopotu i Gdyni oraz marszałka województwa". Po tym, jak wyszła na jaw jego podwójna rola jako specjalisty w porcie lotniczym i zarazem eksperta w OLT Marcina P. (w korespondencji służbowej występował jako Józef Bąk), Tusk junior najpierw się dziwił, że inni się dziwią, w końcu się oburzył i postanowił zaatakować media w sądzie. – Składamy wniosek w związku z naruszeniem jego dóbr osobistych – poinformował w poniedziałek mec. Roman Giertych. – Tabloid „Fakt" insynuuje współwinę pana Michała Tuska za aferę Amber Gold (od „SE" i „Wprost" Tusk junior oczekuje ugody sądowej – red.).

Zdziwień jest jednak więcej. Do dziś np. kontrowersje budzi legalność koncesji, jaką Urząd Lotnictwa Cywilnego, podległy ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi (jest też szefem pomorskiej PO), przyznał OLT Express. Są wątpliwości, czy firma złożyła wymagane dokumenty, czy były one weryfikowane i czy ULC nie działał w trybie „nadzwyczajnym". Tymczasem Nowak podczas rządowego sprawozdania w Sejmie w sprawie Amber Gold tak bardzo nic nie wiedział o sprawie, że aż stwierdził – niezgodnie z prawdą – że ULC działa od niego niezależnie. Teraz wszczyna w ULC kontrole i zapowiada, że „nie wyklucza wniosków personalnych".

Także sam Lech Wałęsa, który od razu zaapelował, „by nie brudzono jego nazwiska", odciął się od skojarzeń z Amber Gold, o której wiadomo, że na osobistą prośbę prezydenta Adamowicza AG i OLT Express zostały oficjalnymi sponsorami filmu Andrzeja Wajdy „Wałęsa", zasilając produkcję poważną kwotą (wg „Wprost" było to 3 mln zł). – Ja nie mam nic wspólnego z tą firmą. Robią ten film, ale nie na moją prośbę czy rozkaz. Ja w tym nie pomagam – tłumaczył były prezydent RP, gdy wyszła na jaw ta kwestia. A Michał Kwieciński z Akson Studio błyskawicznie zapowiedział, że producent rezygnuje z datku.

Sam Paweł Adamowicz na antenie Radia Gdańsk uznał się za „niemal wolontariusza". A jego rzecznik tłumaczy: – Nie ma w tym nic dziwnego, że pan prezydent zabiegał o wsparcie filmu, który będzie dla Gdańska znakomitą promocją – mówi „Rz" rzecznik Antoni Pawlak, podkreślając, że Adamowicz wysyłał takie prośby do wszystkich dużych firm, takich jak np. Energa czy Lotos.

Pawlak jednak szczególnie dobrze zapamiętał tę do Amber Gold. – Pan prezydent powiedział wtedy: „Aha, i jeszcze trzeba wysłać do tej nowej firmy, co tak się silnie reklamuje".

– Cóż, warto jednak podkreślić, że zmagania VIP-ów z samolotem należącym do Marcina P. osobiście obserwował Lech Wałęsa, w otoczeniu stewardes ubranych w barwy OLT – uśmiecha się Formela. – Ale to się jakoś szerzej w mediach nie przebiło.

Układ gdański

W tej sytuacji nie sposób powtórzyć: jak to możliwe, żeby nikt w sprawie Amber Gold niczego nie podejrzewał i niczego nie wiedział. – Kiedy ważni ludzie mówią w kontekście Amber Gold „nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem", to mnie pusty śmiech ogarnia – mówi „bareją" Marek Formela. – To jest Gdańsk! Gąszcz wzajemnych relacji między ludźmi, którzy od dawna się znają – od polityków przez biznes po byłe i obecne służby specjalne. Dlatego jest nie do pomyślenia, że prezydent Adamowicz, który mówi, iż Amber Gold jest równie innowacyjny jak Lech Wałęsa, nie wie, o czym albo po co mówi.

Formela wskazuje np. na b. funkcjonariuszy służb specjalnych. – Na lotnisku pracuje kilku takich, w Lotosie, firmie bardzo związanej z obecną władzą, gdzie jest były oficer ABW, nawet sam Adamowicz ma w ratuszu byłego funkcjonariusza gdańskiej delegatury UOP, notabene kojarzonego kiedyś ze znikającymi fragmentami teczki Wałęsy. No, jak w takiej sytuacji nasza władza może mówić, że nic nie widzi, nic nie słyszy?

Formela nagle się uśmiecha.

– A uwierzyłby, kto nie z Gdańska, że w czasie ostatniej kampanii wyborczej nowy szef gdańskiej delegatury CBA był gościem prezydenta Adamowicza na kurtuazyjnej herbacie i nawet wydano z tego komunikat? Poza tym, że to kuriozum, proszę pomyśleć, jaki sygnał poszedł w świat?

Andrzej Jaworski mówi wprost, że aferę Amber Gold wiąże z tzw. układem gdańskim. – Do rozstrzygnięcia jest tylko kwestia, czy ta afera to jego nieodrodne dziecko, czy Marcin P. lub jego mocodawcy ten układ tylko wykorzystali.

Czym jest ten układ? – To system powiązań polityczno-towarzysko-biznesowych, funkcjonujący tu od lat wokół decydentów – wskazuje poseł PiS. – Na przykład Paweł Adamowicz ma w tym układzie wiele do powiedzenia.

Według Jaworskiego ów układ kontroluje nie tylko spółki miejskie i państwowe, ale też największe firmy w regionie, wpływając np. na to, kto nimi kieruje. Poseł sugeruje też, że polityczne i biznesowe strategie owego układu wykuwają się w trójmiejskich klubach towarzysko-biznesowych.

– Gdański Klub Biznesu i gdański Klub Dżentelmana chyba rzeczywiście ogarnia pomorską rzeczywistość, bo przewijają się przez nie wciąż ci sami ludzie – przyznaje Marek Formela. – Są tu ważni przedsiębiorcy, politycy, stąd wywodzą się ich doradcy polityczni i finansowi. A jak dobrze poszukać, to i prokuratorzy się znajdą. I nawet, jeśli „byli", to wciąż wpływowi.

Formela uważa, że to dowód, iż dla tych ludzi afera Amber Gold po prostu nie mogła być zaskoczeniem.

Zaskoczona Pomaska

A co myślą politycy o aferze Amber Gold, namówieni, by odrzucili na chwilę partyjny sztafaż i odpowiedzieli tak normalnie, po ludzku? – Byłam bardzo zaskoczona – mówi Agnieszka Pomaska, gdańska posłanka PO. – Już szybciej spodziewałam się jakichś niemiłych niespodzianek w przypadku OLT. O Amber Gold wśród kolegów polityków jakoś się nie rozmawiało, ale o linii samolotowej tak. W takim kontekście, że za chwilę skończą się dobre ceny i tak jak to bywa na rynku po atrakcyjnym, takim trochę dumpingowym starcie, zdrożeje i dobije do innych przewoźników.

Agnieszka Pomaska nie ukrywa, że wokół OLT także wśród polityków panował entuzjazm, który udzielił się również jej. – Tani bilet, dużo połączeń, specjalna linia autobusowa, wypożyczalnie samochodów. To robiło bardzo pozytywne wrażenie.

Posłanka podkreśla, że nigdy nie interesowała się specjalnie firmą Amber Gold i wiedziała o niej tyle, co z mediów.

– Zaświeciło złoto i oślepiło nawet tych, którzy powinni być roztropni – jeden z szeregowych radnych miejskich PO tylko macha ręką na hasło Amber Gold. – Tak z ręką na sercu, to ja już nie wiem, kto mówi prawdę, a kto nie, za to czuję, że z tego kłopotu łatwo się nie wywiniemy. Bo nawet jak to tylko naiwność, to jednak odpowiedzialność jakąś za to, co się stało, ponosimy.

A zwykli ludzie? Panią Annę, emerytkę z Wrzeszcza, zaczepiam na Trakcie Królewskim, niedaleko siedziby pierwszej placówki Amber Gold. – Ja się na to nie dałam nabrać, bo jestem nieufna z natury, ale mam sąsiadkę, która straciła parę tysięcy oszczędności. I ona do dziś wierzy, że te pieniądze odzyska, bo skoro nawet reklamy w telewizji mieli, to chyba musiało być legalne. Dziś, jak ktoś ze znajomych mówi o Amber Gold, to już tylko o tym, czy da się odzyskać pieniądze albo czy będzie odszkodowanie.

Antoni Nowak (podkreśla, że nie należy do PO), pytany, czy gdańska klasa polityczna nie powinna jednak uderzyć się we własne piersi, odparł, że być może wokół Amber Gold pojawiła się jakaś dawka naiwności. – Ale z drugiej strony nie możemy przecież każdego traktować z góry jak przestępcę. Poza tym, to jest też pytanie o rolę mediów, którym reklamy z Amber Gold jakoś nie przeszkadzały.

A Marek Formela ironizuje, że nie przeszkadzały też gibbonom w gdańskim zoo. – I dominikanom, którzy przytulili z Amber Gold coś z milion złotych.

Palikot i PO z Wybrzeża

Presja ekonomiczna mogła mieć wpływ na małą dociekliwość dziennikarzy, ale problem jest głębszy – twierdzi Andrzej Jaworski. – Media lokalne to część układu gdańskiego. Nie chcę wytykać teraz, w którym z mediów lepsze układy ma Borusewicz, a w którym Adamowicz, ani z kim konkretnie i dlaczego, więc umówmy się, że to moje wrażenia subiektywne.

Formela: – Moim zdaniem lokalni politycy i duże lokalne media są zblatowani i sfraternizowani. Władza nie musi się obawiać z ich strony nadmiernej ciekawości.

– Ale pomocy oczekiwać może – mówi Jaworski. I przypomina, że jako pierwszy wrzucił na FB zdjęcie eventu polityków z samolotem OLT. Jak wytknęły mu potem media, zdjęcie podpisał: „Paweł Adamowicz, czołowy polityk PO, prezydent Gdańska – jako koń pociągowy samolotu oszusta z Amber Gold". Jaworski: – Po kilku minutach Radio Gdańsk, któremu prezesuje Lech Parel, b. doradca prezydenta Adamowicza, podało, że zajmuję się w Sejmie oglądaniem modelek, ktoś zaraz skrzyknął grupę na FB, a na łamach trójmiejskiej „GW" zajęli się mną koledzy redakcyjni Michała Tuska.

Jaworski wskazuje, że przez pół dnia nie było afery Amber Gold, tylko Jaworskiego, bo media zachowały się jak adwokaci prezydenta Gdańska. Poseł tłumaczył, że interesował się materiałami firmy promocyjnej gdańskiej firmy Excelo, która nadzorowała m.in. produkcję cyklu „Wniebowzięte" dla upadłej OLT Express i telewizji TVN. Jej prezes Michał Forc był rzecznikiem Amber Gold i członkiem jej rady nadzorczej (firma, oprócz tego, że od 2009 r. intensywnie świadczyła usługi internetowe w polskich sądach, o czym pisała „Rzeczpospolita", żyła głównie ze zleceń publicznych, m.in. urzędów miast Gdańska i Gdyni, Agencji Rozwoju Pomorza, urzędu marszałkowskiego i Lasów Państwowych).

Ale i tak w lokalnej „Gazecie Wyborczej" znalazł się tekst pod tytułem „Układ gdański rządzi, układ gdański ciągnie", w którym poseł PiS był jawnie wykpiwany. „Gdy w Sejmie rozpoczęła się debata o Amber Gold, poseł... polubił link z nastoletnimi modelkami" – napisano.

Co ciekawe, o coś w rodzaju układu gdańskiego polityków PO w ub. tygodniu oskarżył w wywiadzie dla portalu wp.pl Janusz Palikot, który powiedział, że „Jarosława Gowina (ministra sprawiedliwości) wysłano na misję do Gdańska, by ukręcił sprawie łeb. Jego zadaniem jest ukrycie związków polityków PO z Wybrzeża: Tomasza Arabskiego, Sławomira Nowaka, Agnieszki Pomaskiej z ludźmi z Amber Gold. Przecież to bardzo małe środowisko (...) trudno sobie wyobrazić, że nie płacił na PO". Cała trójka zapowiedziała pozew o zniesławienie. Ale procesu raczej nie będzie. – Poseł Palikot przeprosił i wycofał się z zarzutów – powiedziała nam posłanka Agnieszka Pomaska.

Sztuczki i zagrywki

W trójmiejskim środowisku opozycyjnym pojawiły się komentarze, że to sztuczka uzgodniona z Palikotem, żeby skasować temat choćby domniemanych związków gdańskich polityków z Amber Gold. Bo gdyby takie związki się potwierdziły, powróciłyby już nie prześmiewcze, ale całkiem poważne podejrzenia, że tzw. układ gdański, sieć nieformalnych powiązań łączących ludzi władzy i biznesu w Trójmieście, naprawdę działa.

Ale nawet jeśli istnienia takich związków nie uda się udowodnić, wciąż aktualne pozostaje pytanie: jak się mogło stać, że Gdańsk stał się nagle miastem ślepców i dzieci we mgle?

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą