„Słynni gdańscy złotnicy przewracają się w grobach. W mieście, w którego herbie świeci złota korona, każdy turysta robi zdjęcie pod Złotą Bramą i Złotą Kamienicą, dziś złoto kojarzy się z wielkim przekrętem" – ta sugestywna fraza pochodzi z trójmiejskiej „Gazety Wyborczej", która opisała film reklamowy Amber Gold, nakręcony z okazji otwarcia w Gdańsku pierwszego oddziału tej firmy w sierpniu 2010 r. Gazeta zanalizowała film kadr po kadrze. „Pierwszy obrazek: Motława, historyczny port Gdańska – miejsce, bez którego nie byłoby „złotego wieku" w historii Polski. Drugie ujęcie: pozłacane zdobienia na fasadzie Wielkiej Zbrojowni. Dalej: uśmiechnięci spacerujący ludzie, zbliżenie na złotą koronę we fladze Gdańska, w końcu kamera obraca się w stronę wielkiego szyldu z logo Amber Gold na elewacji kamienicy".
Dziennikarze przyjrzeli się kolejnym kadrom: z przecięciem wstęgi, szampanem, obietnicami 1 grama złota za lokatę i zapowiedziami zdobycia przez Amber Gold 100 tysięcy klientów do końca 2012 r. Dostrzegli też niezwykły przepych promocji: „Trakt Królewski, najbardziej reprezentacyjną część Gdańska, przemierza orszak wymalowanych na złoto młodych kobiet i mężczyzn. Biją w bębny, biegają na szczudłach, tragarze niosą w lektyce wielką piramidę złotych sztab".
I w końcu trafna konkluzja: „Ten film pokazuje istotę firmy: rozmach reklamowy, dopracowany marketing i otoczka tajemnicy – nie wiemy, kto do nas mówi ani na czym właściwie polega działalność. Złoto, obietnica zysków – i tyle".
Mocne. Niestety, nie jest to tekst z sierpnia 2010 r., lecz z sierpnia 2012 r., kiedy takie rewelacje niewiele już mogły wnieść do publicznej wiedzy o aferze Amber Gold. A dla 5 tysięcy Polaków, którzy – tak wynika z ostatnich wyliczeń – utopili w tej spółce 274 mln zł, demaskatorski ton artykułu może dziś brzmieć fałszywie.
Żółta kurtka Adamowicza
Jak to możliwe, że ów „wielki przekręt", jak napisała z refleksem szachisty trójmiejska „GW", powstał i rozwijał się w postępie geometrycznym na oczach pomorskich elit skupionych wokół niepodzielnie rządzącej regionem PO? I to w mateczniku premiera, ważnych ministrów, posłów i samorządowców? Wymieńmy tych najbardziej wpływowych: poza Donaldem Tuskiem z Trójmiastem związani są m.in. b. prezes Pekao SA i szef Rady Gospodarczej przy Premierze Jan Krzysztof Bielecki, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, minister transportu Sławomir Nowak, szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski czy uważany za nie mniej wpływowego prezydent Gdańska i współzałożyciel PO Paweł Adamowicz.
Przez kilkanaście miesięcy nikt tu nie zadawał głośno pytań, nie kwestionował publicznie niezwykłej kariery Marcina P. i jego równie niezwykłych przedsięwzięć. Ani nie dziwił się temu, że firmy szefa Amber Gold mogły liczyć na ponadstandardową życzliwość ważnych ludzi, którzy dziś wybuchem afery są „zaskoczeni", a „przecież nie mogli jej przewidzieć"?
Katalog zdziwień jest równie ciekawy, jak lista zbiegów okoliczności. Jak sprawa sławnego już zdjęcia z 12 grudnia 2011 r., które choć obiegło już wówczas lokalne media, dopiero niszowa „Gazeta Gdańska" i portal Wybrzeże24 odważyły się opisać: „Pomorscy luminarze życia publicznego oprócz trudów zajęć dnia codziennego zajmują się też promocją linii lotniczych. Nie byle jakich i nie wszystkich".