Pierwszy wykład zgromadził tłumy. – Miejsc już nie ma, trzeba oglądać na telebimie – słyszymy już na schodach kamienicy przy Foksal 16 w Warszawie. To nowa siedziba „Krytyki Politycznej". Na korytarzu tłum, młodzi i trochę starsi, zasiadają na podłodze, pod drzwiami, za stołem recepcji, pod półkami, na których stoją wydane przez „Krytykę" pisma Jacka Kuronia. Nawet na niewielkim stoliczku, gdzie rozłożono najnowszy numer „Repliki", pisma środowisk gejowskich, przysiadło kilka osób.
Do sali wykładowej trudno wetknąć palec, ta z telebimem też już jest wypełniona. Ale wprawne oko dostrzeże wśród słuchaczy znane twarze. Jest celebryta i showmen Kuba Wojewódzki, w pierwszym rzędzie zasiada publicysta „Krytyki Politycznej" Cezary Michalski. Na końcu sali w tłumie stoi nawet poseł Ruchu Palikota i działacz gejowski Robert Biedroń w nienagannie skrojonym garniturze, bo wyskoczył tylko na chwilę z sejmowego posiedzenia. – Wytrzyma pan tyle na nogach? – pyta posła stojący obok młodzian. – Wytrzymam, wytrzymam. Nogi mam mocne – deklaruje Biedroń.
Wykłady i kastety
Skąd te tłumy? To z okazji otwarcia powołanego przez „Krytykę Polityczną" Instytutu Studiów Zaawansowanych, które odbyło się 11 października. Z inauguracyjnym wykładem „Wyzwania stulecia" wystąpił prof. Zygmunt Bauman, jeden z najbardziej znanych polskich socjologów, twórca koncepcji postmodernizmu, ale też człowiek przywiązany do ideałów komunistycznych i socjalistycznych, wykładowca marksizmu, a po 1945 roku oficer Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i agent Informacji Wojskowej o pseudonimie „Semjon", który w wywiadach prasowych potrafi zestawić walkę komunistycznych władz z patriotycznym podziemiem po 1945 roku z toczoną dziś wojną z terroryzmem. (Wykład: od równości przez PKB po współpracę i konkurowanie ludzi między sobą. Tym razem nieco symbolicznie, trochę ponad pół godzinny, bo jak uprzedził profesor, z powodu kontuzji ręki nie mógł przygotować wystąpienia. – Zakładamy instytut! – przywitał uczestników spotkania Sławomir Sierakowski, założyciel i redaktor naczelny „Krytyki Politycznej" oraz prezes Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego, które to powołało Instytut Studiów Zaawansowanych. Sierakowski oficjalnie utrzymuje, że ma być to placówka ściśle naukowa. Powstała – jak twierdzi – gdy środowisko „Krytyki" uznało, że w Polsce mamy kryzys wyobraźni objawiający się tym, że nie powstają utopie. Dlatego też w nowo otwartym instytucie rozwijane mają być dowolnie abstrakcyjne pomysły.
Czy rzeczywiście jest szansa, żeby pojawiły się tam nowe, żywe idee? Dariusz Karłowicz, filozof, założyciel konserwatywnej „Teologii Politycznej", kibicuje każdej niezależnej inicjatywie. – Od lat czekam, by po lewej stronie zaczęło się dziać coś ciekawego. Na razie jednak to środowisko nie tworzy nic nowego, tylko kopiuje. Przyjdzie nam zaczekać, by zobaczyć, jak będzie działał instytut „Krytyki Politycznej", choć jej dotychczasowa działalność nie pozwala mi wierzyć, że tym razem będzie ona inna niż tylko radykalnie ideologiczna – mówi. I dodaje, że po 11 listopada 2011 roku, gdy w siedzibie „Krytyki" radykalni lewicowcy z niemieckiej Antify ukryli pałki, kastety i miotacze gazu, które posłużyły do atakowania grup rekonstrukcji historycznej, trudno mu na to środowisko nie patrzyć przez pryzmat tamtych wydarzeń.
Pod płaszczykiem nauki
Może właśnie z tego powodu – aby nie kojarzyć się z kastetami i lewackimi bojówkami – twórcy instytutu wybrali nazwę politycznie neutralną, nawiązującą do Institute for Advanced Study (IAS), niezależnej od władz amerykańskiej prywatnej placówki naukowej założonej w latach 30. w Princeton. – Nawiązanie do IAS jest świadome, choć zdajemy sobie sprawę, że trzeba będzie latami i dekadami pracować, żeby osiągnąć ten poziom. Ale podchodzimy do tego odważnie, dobrze znając takie instytucje. Sam odwiedziłem kilka z nich, m.in. w Princeton i Yale – mówi Sławomir Sierakowski i dodaje, że wielu naukowców z IAS zaangażowało się w inicjatywę „Krytyki". – Zaprzyjaźniony z nami jest chociażby prof. Michael Walzer, który zajmuje jedną z dwóch najbardziej prestiżowych funkcji w IAS w Princeton, a właśnie IAS Princeton uchodzi za niedościgniony wzorzec – przypomina.
Dariusz Karłowicz ma jednak wątpliwości, czy liderzy „Krytyki" nie przesadzili, nadając swojej placówce taką nazwę. – Nazywanie tego od razu Instytutem Studiów Zaawansowanych naraża go na śmieszność i ma raczej marketingowy wymiar – twierdzi.