Gierek rzucił hasło wzrostu stopy życiowej i rozwoju gospodarczego „Zbudujemy nową Polskę". Robił w tym kierunku sporo – otworzył granice, stworzył ludziom możliwości kupna 150 dolarów po cenie państwowej, dwukrotnie niższej od czarnorynkowej, i szanse wyjazdu za granicę na wczasy. Zakupił licencje na rozmaite produkty. Budował fabryki. Do tego dochodził rozwój budownictwa mieszkaniowego. Na mieszkania czekało się długo, bo było ich za mało, ale za to płaciło się grosze. Za mieszkanie spółdzielcze – 10 proc. jego wartości, a za własnościowe – 25 proc. To były szalone upusty. I Gierek budował tych mieszkań 300 tys. rocznie, co było absolutnym rekordem, którego nigdy później nie powtórzono. Nic dziwnego, że z tej perspektywy jawi się jako dobry pan, który się troszczył o ludzi. Z tym, że on musiał przegrać, bo jego ideologiczna koncepcja sfinansowania licencji nie mogła się sprawdzić. Zniszczyły więc Gierka – jak i cały system – dogmaty ideologiczne.
To jednostronny obraz. Edward Gierek, podobnie jak wszyscy przywódcy PZPR, był człowiekiem Moskwy, usiłował związać Polskę z Kremlem, wpisując do konstytucji naszą przyjaźń ze Związkiem Radzieckim. Jego hasła typu „Pomożecie? Pomożemy" i gospodarskie wizyty już w latach 70. były obśmiewane przez ludzi.
Pomysł konstytucyjnych gwarancji przyjaźni ze Związkiem Radzieckim Gierek traktował jako posunięcie, które miało mu zjednać sympatię Moskwy. Uważał, że Polska dla utrzymania ziem zachodnich potrzebuje stałego poparcia Związku Radzieckiego, bo to jest jedyny kraj, który broni powojennego porządku. Uznał, że warto zapłacić za tę gwarancję. Z drugiej strony liczył, że dzięki kredytom zachodnim rozbuduje gospodarkę, co później pozwoli renegocjować ze Związkiem Radzieckim pozycję Polski. Dlatego próbował związać nas z Zachodem. Wielu zachodnich przywódców przyjeżdżało za jego rządów do Polski, m.in. prezydent USA Richard Nixon. Tak więc to wszystko nie było takie proste. Pomysł Gierka o wpisaniu do konstytucji przyjaźni ze Związkiem Radzieckim w sensie pragmatycznym był zrozumiały. Tyle że niezgodny z duchem polskim, stąd liczne protesty w tej sprawie, które zaciążyły na ocenie tej dekady.
Nie tylko to. Były też protesty robotnicze w 1976 roku w Radomiu i Ursusie, po skokowym wzroście cen żywności, brutalnie stłumione przez władze. Pod tym względem Gierek specjalnie nie różnił się od Władysława Gomułki.
Represje po strajkach w Radomiu i Ursusie były jego głównym grzechem wobec społeczeństwa. To go kompromitowało, z czego zdawał sobie sprawę i w rozmowach ze mną przepraszał za to. Ale Gierek różnił się mimo wszystko od Gomułki – nie aprobował interwencji z użyciem broni palnej. Dlatego za jego czasów wyposażono milicję w pałki, tarcze, armatki wodne i milicja czy ZOMO tylko z takim uzbrojeniem wychodziły na ulice. Poza tym Gierek nie zwalczał opozycji tak brutalnie jak np. w czasach stalinowskich, gdy stosowano tortury, ferowano liczne wyroki śmierci, a w więzieniu można było przesiedzieć długie lata bez wyroku. Za Gomułki karano wysokimi wyrokami, lecz nie torturowano. Za Gierka i to się zmieniło, ludzie byli nękani, zatrzymywano ich na 48 godzin, co oczywiście było naganne i nużące, ale nie skazywano na śmierć.
Po Radomiu i Ursusie były ostre represje wobec robotników, aresztowania ludzi opozycji. Stanisław Pyjas, działacz opozycji, został śmiertelnie pobity na zlecenie policji politycznej.