21.
„Wielbiciel" to sensacyjna powieść niemieckiej pisarki Charlote Link (Sonia Draga), powieść z ambicjami psychologicznymi. Ale i z kanwą, rzekłbym, bardzo życiową, odnoszącą się, między innymi, do aspiracji osób starszych wiekiem. Ze szczególnym uwzględnieniem kobiet: „Lydia już dawno pogrzebała nadzieję, że będzie mieć swoją rodzinę, męża i dzieci. Teraz była już zresztą za stara. Mając pięćdziesiąt trzy lata, nie mogła już mieć dzieci, a mąż...
Jeden, jedyny raz, dwa lata temu, posłuchała zachęt Evy i odpowiedziała na jedno z ogłoszeń. Pewien sześćdziesięciolatek pragnął nawiązać nową znajomość, nie wykluczał ślubu. Skończyła wtedy akurat pięćdziesiąt jeden lat, a Eva była zdania, że na pewno wszystko będzie w porządku.
– Jest od ciebie starszy o dziewięć lat! Powinien uważać się za szczęściarza, że trafia mu się taka młódka!
– Ale ja jestem taka gruba.
– On pewnie jest jeszcze grubszy. Mężczyźni w tym wieku mają zwykle wielkie brzuchy od piwa. Nie miej żadnych kompleksów!
Tamten wieczór był jedną wielką katastrofą. Mężczyzna, z którym Lydia spotkała się w bardzo drogiej restauracji, nie miał nawet zaczątków brzuszka i był tak przystojny, że Lydii wręcz odebrało mowę. Męczyła się przez cztery godziny, siedząc naprzeciwko niego i skubiąc swoją wąską spódnicę albo włosy, na których rano fryzjer zrobił nową trwałą. Miała wrażenie, że nosi na głowie olbrzymi, nastroszony kask z włosów i lakieru, tak mocny, że chyba tylko tornado mogłoby go poruszyć. Była w stanie odpowiedzieć najwyżej 'tak' albo 'nie' i nie miała pojęcia, jak się je homara. Nie zobaczyła już tego pana po owej kolacji i przysięgła sobie, że nigdy więcej nie wda się w taką przygodę (...)". No tak, sadło to sadło, ale ten homar!
22.
Romans starszawej (no, niech będzie, że dojrzałej) mężatki z trojgiem dzieci z seksownym dwudziestolatkiem stanowi fabułę „Pieśni o poranku" Pauliny Simons (Świat Książki). Przewidywalne.
23.
„Mąż, którego nie znałam" Sylvii Day (Helion) to – jak reklamuje wydawca – znakomity romans ze sporą dawką erotyki, czyli coś w sam raz dla współczesnych kobiet. No to sprawdźmy, co jest owym „w sam raz"? „Markiz patrzył, jak Isabel uśmiecha się do Markhama, rozciągając przy tym szeroko usta – usta, które kanon piękna mógłby uznać za zbyt pełne, ale które cechowały się idealną wręcz krągłością, by mogły objąć męskiego kutasa". Brawo, cóż za odwaga! A jakaż finezja!
24.
„Assassin's Creed. Porzuceni" Olivera Bowdena (Insignis Media) czyli strzeżmy się szpiczastouszych. Dlaczego? „... szpiczastouszy skoczył do przodu. Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, czy po prostu chybił, ale zamiast uderzyć klingą, rąbnął mnie koszem pałasza, tak że pociemniało mi w oczach, moja głowa zetknęła się z czymś, co dopiero po chwili rozpoznałem jako nogę stołu bilardowego, i znalazłem się na podłodze, ogłuszony. rozciągnięty naprzeciw ojca, który leżał na boku z rękojeścią wciąż wystającą z piersi. W jego oczach było jeszcze życie, ledwie iskierka – zamrugał oczami, jakby skupiał na mnie spojrzenie. Przez krótką chwilę leżeliśmy naprzeciw siebie, dwaj powaleni mężczyźni. Poruszył ustami. Przez ciemną chmurę bólu i rozpaczy zobaczyłem, że wyciąga do mnie rękę.
- Ojcze... - powiedziałem. W następnej chwili zabójca podszedł do niego, pochylił się i wyrwał ostrze z jego piersi. Ojciec zadygotał, jego ciało wygięło się w ostatnim spazmie bólu, wyszczerzył zakrwawione zęby i umarł". No, jestem pod wrażeniem: dwaj mężczyźni pod stołem (bilardowym), i to nie uwaleni a powaleni.
25.
„Skąd się biorą dziury w serze" – odpowiedzi na te i inne, często zadawane przez dzieci pytania, udzielają niemieccy autorzy Petra Maria Schmitt i Christian Dreiler (Prószyński Media). Czy jednak dziury w polskim serze powstają tak samo jak w Reichu?
26.
Oto „Kronos", kolejne, potencjalne arcydzieło Witolda Gombrowicza (Wydawnictwo Literackie". Zapis z września 1957 roku, kiedy to sławny autor „Dziennika" przebywał w Argentynie: „Jestem już lepiej, ale pozostały podgorączki i osłabienie oraz duszności. Wegetuję. Nic nie robię. Żadnych listów. Nic. Reperkusje w 'Głosie Wieczoru' (ciotki kulturalne). Biorę wissineral. Cabana.
5-go wyjeżdżam z Dusiem do Cabani (?). Taxi. Pociągiem. Tydzień pobytu. Poprawiam się. Zwierzenia Dusia: Helene, Lena, Verena, Tutu. Zażywam fonadorn. Powrót 13-go. Piszę dziennik dla kraju: Ferd. , Sandauer: 19-go idę do Czarnowskiego z oddychaniem. Zwyrodnienie nerwu usznego. Na tle syfilitycznym? Wasserman, analiza moczu, popłoch, zdenerwowanie, powrót osłabienia, wstręt do palenia. Analizy dobre. Beitia mnie kieruje do dr. Balini, który uspokaja. List od Jeleńskiego – atrykuł o 'Dzienniku'. List od Czytelnika, że nie drukują przedmowy. Pomysł wyjazdu do San Luis (Fernandez). Decyduję się na Tandil. Beitia podaje w wątpliwość Czarnowskiego. Polepszenie. Artykuł Jeleńskiego".
27.
Znów nasz ulubiony ciąg dalszy – jak powiadał Marcin Wolski. „Grób w górach" Michaela Hjortha i Hansa Rosenfeldta (Czarna Owca) to trzeci tom cyklu szwedzkich kryminałów z Sebastianem Bergmanem, policyjnym psychologiem, w roli głównej. Tytuł koresponduje z fabułą powieści. Wszystko zaczyna się od wyprawy w góry dwóch przyjaciółek, które gdzieś pod przełęczą dokonują makabrycznego odkrycia – zbiorowej mogiły, nie, wcale nie polskich himalaistów, bowiem góry inne, znacznie niższe. Ale zbrodnia ogromna.
28.
„Poszukiwany" Lee Childa w Wielkiej Brytanii został Kryminałem Roku 2012. Miłośnikami książek brytyjskiego pisarza od 15 lat mieszkającego w USA, są ponoć Stephen King i, niestety, znany miłośnik cygar, dziś już wyłącznie celebryta Bill Clinton.
29.
Andrzej Pilipiuk w „Wampirze z MO" (Fabryka Słów) opowiada skomplikowaną historię Marka, któremu milicyjna kontrola drogowa kazała okazać prawo jazdy. „Sprawa z samochodem była kompletnie beznadziejna. Ślusarz wyuczył się jeździć autem jeszcze w czasie drugiej wojny światowej. Problem w tym, że już wówczas, będąc wampirem, nie mógł sobie zrobić zdjęcia, a co za tym idzie – nie miał jak wyrobić prawa jazdy. Doszedł więc do logicznego wniosku, że przecież może jeździć bez". Ale jakie znaczenie miała logika w kontaktach z peerelowską milicją? Wampiry nie miały za komuny lekko, nie to, co teraz.
30.
Wielka książka zamyka listę – „Szatańskie wersety" Salmana Rushdiego w nowym przekładzie Jerzego Kozłowskiego (Rebis). A w niej opowieść o pielgrzymce do Mekki, kiedy to przed pątnikami rozstąpiło się Morze Arabskie. Tak się przynajmniej zdawało pielgrzymującym, którzy – na swoje nieszczęście – jak jeden mąż, nie potrafili pływać. Potopili się, „niemal wszyscy razem, nie podejmując żadnych widocznych prób ratowania życia, zniknęli pod powierzchnią wody. (...) Istoty ludzkie, gdy grozi im utonięcie, usiłują wypłynąć na powierzchnię. Potulne brnięcie coraz głębiej, aż pochłonie cię morze, jest wbrew ludzkiej naturze. Ale Aisza, Miśal Akhtar i wieśniacy z Titlipuru zapadli się w morską toń i tyle ich widziano". Po prostu.
—Ranking sporządziła Kamila Bauman
Komentarz Krzysztof Masłoń