Ewangelia według Kaina

9 października przypada 92. rocznica urodzin Tadeusza Różewicza, poety, który drąży kwestię odejścia Boga od człowieka i odejścia człowieka od Boga. Takich wierszy w jego twórczości jest wiele.

Publikacja: 04.10.2013 01:01

Poeta niepewny. Rok 2003

Poeta niepewny. Rok 2003

Foto: Fotorzepa, Bartłomiej Zborowski Bartłomiej Zborowski

Red

Kim jest Kain? Bratobójcą – głosi wiedza potoczna. Rzecz w tym, że jest to określenie niepełne i nie oddaje całego dramatu mordercy. W Księdze Rodzaju czytamy opowieść o tym, jak pierworodny syn Adama i Ewy został odrzucony przez Boga, zabił brata Abla, a następnie Bóg nie pozwolił mścić się na Kainie śmiercią. Przeczytajmy w świetle tej opowieści dwa wiersze Tadeusza Różewicza, w których religijne napięcie dochodzi do zenitu.

Spowiedź i płacz

W debiutanckim tomiku wierszy Tadeusz Różewicz opublikował „Lament". Jest to świadectwo wyzbycia się kojącej wiary w Opatrzność – dość częsta w tamtych czasach reakcja na wojenną makabrę. „Pokolenie zarażone śmiercią" nie mogło pogodzić idei dobrego, sprawiedliwego i wszechmocnego Boga z doświadczeniem pogardy dla człowieka i jego życia, potwornego bestialstwa jednych i niewysłowionego cierpienia innych. Dlatego nikogo nie zdziwiło zakończenie wiersza „Lament", zwłaszcza że było to wyznanie autora wiersza „Ocalony", który zaczyna się od oczywistego w tamtych czasach stwierdzenia:

Mam dwadzieścia cztery lata

ocalałem

prowadzony na rzeź

Krótko mówiąc, ton wierszy młodziutkiego poety był zrozumiały i spójny. Także końcowe bluźnierstwo nikogo specjalnie nie dziwiło:

Nie wierzę w przemianę wody w wino

nie wierzę w grzechów odpuszczenie

nie wierzę w ciała zmartwychwstanie

Powojenne anty-credo zostaje wypowiedziane mocno i zdecydowanie przez kata i mordercę. To publiczny rachunek sumienia. Wiersz – zgrzebny w formie, prozaiczny – jest jednak interpretacyjną pułapką, ponieważ wydaje się całkowicie zrozumiały, a tymczasem zawiera niepokojące i niezrozumiałe elementy.

Zdumiewa bezkompromisowość wyznania „kata" bez usprawiedliwienia okolicznościami wojny i koniecznością obrony własnej. Czytelnik przecież rozumiał, że autor używa pierwszej osoby liczby pojedynczej, a więc liryczne ja wiersza i ja autora (młodego człowieka, który dopiero co wyszedł z podziemia) są ze sobą jakoś powiązane, jeśli nie tożsame. Z początkowych słów „Lamentu" zdawać by się mogło natomiast, że samooskarżenie wypowiada nie jakiś partyzant walczący w obronie bliskich i swojego kraju, ale – za przeproszeniem – żołnierz Waffen SS, który nagle zrozumiał, że był mordercą. Penitent nie zasłania się żadnym prawem ludzkim czy boskim, teorią wojny sprawiedliwej albo prawem do obrony własnej.

Dlaczego bohater „Lamentu" nie powołuje się na swoje słuszne prawa i usprawiedliwiające okoliczności? I skąd lament, skoro wiersz wygląda raczej na bunt i odmowę niż płacz? Odpowiedź tkwi w aksjologii, czyli rozpoznaniu tego, co wartościowe lub bezwartościowe. Otóż, na planie aksjologicznym, na którym odkrywa się sens wiersza, bohater jest człowiekiem, którego odrzucił Bóg historii. Opuszczony przez Boga bohater został wydany na pastwę swoich wrogów, jak się to zdarzało Izraelitom w licznych psalmach i proroctwach. W XX wieku powtórzyła się sytuacja biblijna: „Pan o mocnym ramieniu" odwrócił się i wydał sprawiedliwego w ręce złoczyńców. W gruncie rzeczy to właśnie oni mogliby powiedzieć „Gott mit uns".

Wiele lat później w 1991 roku napisze w wierszu „Dezerterzy":

„Nie zabijaj"

powiedział Pan

i milczy

„Gott mit uns"

powiedział człowiek

i ruszył na wojnę

z krzyżem

w ręku.

Bohater sprzeciwił się wyrokowi i nie poddał się mocy silniejszego. Wyznaje, że zabijał. Został mordercą z powodu swej słabszej pozycji w historii. Ale czy tylko w obronie własnej? Gdyby tak było, miałby usprawiedliwienie, ale bohater „Lamentu" nie znajduje żadnego usprawiedliwienia, gdyż zabijał „przeciwko" Bogu, zabijał, ponieważ świat bez boskiej opieki stracił sens, a w bezsensownym świecie jedynie śmierć jest sensowna.

W planie aksjologicznym (wartość przeciw bez-wartości) Bóg historii okazał bohaterowi wiersza swoją pogardę, jak niegdyś Kainowi, któremu odmówił wybrania bez przyczyny i bez uzasadnienia. Bohater „Lamentu" został Kainem z boskiego wyroku, jak niegdyś jego biblijny przodek. Bo Kaina nie należy postrzegać w planie psychologicznym, jako tego, „który zabił z zazdrości" o Boże wybranie, o Bożą miłość. Taka – tradycyjna – interpretacja kładzie nacisk na odpowiedź Kaina na swoją sytuację, a nie na jej przyczynę. Zresztą tłumaczenie zabójstwa Abla przez zazdrość o Boże wybranie jest nielogiczne i irracjonalne (pisał o tym w „Filozofii dramatu" ks. Józef Tischner). Jak można sobie wyobrazić, że zabijając brata, zasłuży się na miłość Ojca?

Tragedią Kaina jest odrzucenie przez Boga. Kain jest bezwartościowy w oczach Boga, a przez to i we własnych. Zabójstwo jest konsekwencją, odpowiedzią na zastaną, zupełnie niezrozumiałą dla niego sytuację. Kim jest Kain? Jest synem Bożym, pierworodnym dzieckiem Adama i Ewy, odrzuconym przez Ojca – to pierwszy element jego tożsamości. Potem zostaje mordercą. Sytuacja jest jasna: jeśli Kain nie ma wartości w oczach Boga, to nic nie ma wartości w oczach Kaina. Jeśli Kain został odrzucony, to nikt nie ma prawa być wybrany. Więcej, jeśli Kain nie może być szczęśliwy, to i Bóg nie ma prawa do szczęścia. Jeśli Bóg odrzucił Kaina, to Kain odrzuci Boga.

Czy tego rodzaju lektura nie jest za daleko idącym rozszerzeniem znaczeń ukrytych w wierszu? Myślę, że nie, ale dla takiej interpretacji istnieje argument dodatkowy, który rozwiewa wszelkie wątpliwości. Tadeusz Drewnowski w swej monografii „Walka o oddech" przytacza niepublikowany wiersz Różewicza, w którym wprawdzie nie ma o Kainie mowy, ale o pragnieniu zabicia Boga – jak najbardziej. Tekst ma przypisaną datę dzienną (13 kwietnia 1945 roku) i nosi tytuł „Kuglarz świętości":

Nienawidzę słów

że nie mogą

tak jak pętla zdławić

wroga

że lekkie puste

nie

mogą zabić

Boga.

Słowa, nawet słowa poety, niewiele mogą (na przykład nie mogą przywrócić życia ukochanemu bratu – Januszowi Różewiczowi – zamęczonemu przez gestapo pod koniec wojny). Bóg zawiódł. Zezwolił, by hordy Kainów zabijały niezliczone rzesze sprawiedliwych dzieci Abla. W świecie pełnym cierpienia i śmierci Bóg nie ma prawa nie tylko do szczęścia, ale nawet do istnienia. Trzeba Go „zabić". Nie było ojcowskiego wybrania – trzeba mu odmówić prawa do synowskiego wybrania. Detronizacja polega na odmówieniu Bogu jego zbawczej mocy: nie ma cudu, nie ma łaski, nie ma zbawienia – taki jest religijny sens ostatnich trzech wersów wiersza. Dlatego Kain płacze. Różewicz nie zabija brata, lecz – w odwecie – Boga. Staje się „Kainem Większym".

Kto kogo opuścił?

W takiej sytuacji zrozumiałe są te wiersze Różewicza, które drążą kwestię odejścia Boga od człowieka i odejścia człowieka od Boga. Jest ich wiele. Można ułożyć sporą antologię. Ale jeden wiersz, napisany przez niemłodego już poetę, bo w 1989 roku, zbiera cały istotny sens tragicznego doświadczenia życiowego Kaina:

życie bez boga jest możliwe

życie bez boga jest niemożliwe.

Przekaz jest jasny i dobitny, choć sformułowany jako niby-paradoks: odrzucony przez Boga człowiek nie umiera, więc jego biologiczna egzystencja nie wydaje się zagrożona, ale zatraciła swój sens. Możliwość biologiczna nie przekłada się na możliwość aksjologiczną. Oto straszliwe odkrycie: bycie nie musi być byciem wartościowym. Istnienie i sens żyją jak dwie równoległe linijki wiersza. Czytanie wiersza „bez", napisanego pół wieku po „Lamencie", nie jest uwikłane w kontekst wojennego bezmiaru cierpienia. Tłem jest sytuacja współczesnej kultury po „ogłoszeniu śmierci Boga". Wiersz nie zajmuje się kwestią istnienia lub nieistnienia Stwórcy – skoro Bóg „odszedł", to na pewno był, a może jeszcze gdzieś jest, choć nie wiadomo jak i gdzie.

Biorąc pod uwagę wyraźnie modlitewny ton niektórych fragmentów wiersza, a także bezpośrednie zwroty do Ojca – bohater lub autor wiersza (ich związek lub utożsamienie jest kwestią interpretacji) przyjmuje jakieś jego istnienie, a może nawet możliwość kontaktu. Początek utworu sugeruje, że śmierć ta może niekoniecznie jest ostateczna? W każdym razie czytanie trzeciego i czwartego wersu łącznie lub rozłącznie nie jest bez znaczenia:

największym wydarzeniem

w życiu człowieka

są narodziny i śmierć

Boga

Rozczłonkowanie tekstu pozwala na zawieszenie głosu i podwojenie sensu, bo – jak się okazuje – mimo liczby pojedynczej, mamy dwa najważniejsze wydarzenia w życiu człowieka: życie jego samego i życie Boga. przy czym, chociaż w wierszu znajdujemy zwroty do Ojca, to przecież jedyną osobą Trójcy Świętej, która się narodziła i umarła, jest Jezus.

Kto jest odpowiedzialny za separację Ojca i syna, Boga i poety? Pojawiają się dwa wyjaśnienia i oba w trybie przypuszczającym. Odpowiedź pierwsza brzmi: Bóg. Odpowiedź druga brzmi: ja, czyli poeta. Ale nie mamy do czynienia z alternatywą „albo-albo" – obie sugestie traktowane są jako prawdziwe. Na początek mamy obraz współczesnego ojca, który porzuca rodzinę (poeta wykorzystuje tutaj współczesną kliszę nieodpowiedzialnych mężczyzn), ale ta figura zostaje natychmiast skontrowana wyznaniem własnej winy.

Domysły wykorzystują obraz usamodzielniania się dzieci w rodzinie, a także ewentualny konflikt między twórcą a Stwórcą. To romantyczny motyw, znany z Wielkiej Improwizacji, a potem z poezji Młodej Polski, gdzie koncepcja natchnionego twórcy miałaby prowadzić do konfliktu, a może „zazdrości" Boga o kreowanie przez poetów nowych światów. Nie jest jednak pewne, czy Różewicz zapisuje się do tak rozumianej konkurencji pojedynków wieszczów, choć obraz Boga jest mało sympatyczny i raczej tradycyjnie starotestamentowy (bardziej surowy i karzący Sędzia niż Miłujący Ojciec). Motyw „stwarzania nowego człowieka" można jeszcze inaczej rozumieć. Była taka epoka, w której „wykuwano nowego człowieka", właśnie w oparciu o śmierć Boga i na gruzach religii, a nie jeden poeta (w tym sam Różewicz) zapisał się do cechu kowali. Czyżby więc echo tamtych lat odezwało się w rozważaniach Różewicza? Możliwe.

Dwa lamenty

W młodzieńczym wierszu mamy do czynienia z hardym anty-credo, i tylko tytuł wskazuje na ból bohatera, który wie, że jest to wyznanie pełne rozpaczy i krzyku. W pół wieku później starcza refleksja po wielkiej stracie jest cicha i melancholijna, pełna skargi, ale i wyznania win – miejscami przypomina modlitwę i nawiązuje do Modlitwy Pańskiej. Dwa lamenty poety, który odrzucił Ojca. Smutna „Ewangelia według Kaina".

Autor jest dziennikarzem i publicystą. Studiował fizykę, polonistykę i filozofię na UJ. W PRL był działaczem opozycyjnym, jednym z założycieli Studenckiego Komitetu Solidarności w Krakowie

Kim jest Kain? Bratobójcą – głosi wiedza potoczna. Rzecz w tym, że jest to określenie niepełne i nie oddaje całego dramatu mordercy. W Księdze Rodzaju czytamy opowieść o tym, jak pierworodny syn Adama i Ewy został odrzucony przez Boga, zabił brata Abla, a następnie Bóg nie pozwolił mścić się na Kainie śmiercią. Przeczytajmy w świetle tej opowieści dwa wiersze Tadeusza Różewicza, w których religijne napięcie dochodzi do zenitu.

Spowiedź i płacz

W debiutanckim tomiku wierszy Tadeusz Różewicz opublikował „Lament". Jest to świadectwo wyzbycia się kojącej wiary w Opatrzność – dość częsta w tamtych czasach reakcja na wojenną makabrę. „Pokolenie zarażone śmiercią" nie mogło pogodzić idei dobrego, sprawiedliwego i wszechmocnego Boga z doświadczeniem pogardy dla człowieka i jego życia, potwornego bestialstwa jednych i niewysłowionego cierpienia innych. Dlatego nikogo nie zdziwiło zakończenie wiersza „Lament", zwłaszcza że było to wyznanie autora wiersza „Ocalony", który zaczyna się od oczywistego w tamtych czasach stwierdzenia:

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą