Słowa, nawet słowa poety, niewiele mogą (na przykład nie mogą przywrócić życia ukochanemu bratu – Januszowi Różewiczowi – zamęczonemu przez gestapo pod koniec wojny). Bóg zawiódł. Zezwolił, by hordy Kainów zabijały niezliczone rzesze sprawiedliwych dzieci Abla. W świecie pełnym cierpienia i śmierci Bóg nie ma prawa nie tylko do szczęścia, ale nawet do istnienia. Trzeba Go „zabić". Nie było ojcowskiego wybrania – trzeba mu odmówić prawa do synowskiego wybrania. Detronizacja polega na odmówieniu Bogu jego zbawczej mocy: nie ma cudu, nie ma łaski, nie ma zbawienia – taki jest religijny sens ostatnich trzech wersów wiersza. Dlatego Kain płacze. Różewicz nie zabija brata, lecz – w odwecie – Boga. Staje się „Kainem Większym".
Kto kogo opuścił?
W takiej sytuacji zrozumiałe są te wiersze Różewicza, które drążą kwestię odejścia Boga od człowieka i odejścia człowieka od Boga. Jest ich wiele. Można ułożyć sporą antologię. Ale jeden wiersz, napisany przez niemłodego już poetę, bo w 1989 roku, zbiera cały istotny sens tragicznego doświadczenia życiowego Kaina:
życie bez boga jest możliwe
życie bez boga jest niemożliwe.
Przekaz jest jasny i dobitny, choć sformułowany jako niby-paradoks: odrzucony przez Boga człowiek nie umiera, więc jego biologiczna egzystencja nie wydaje się zagrożona, ale zatraciła swój sens. Możliwość biologiczna nie przekłada się na możliwość aksjologiczną. Oto straszliwe odkrycie: bycie nie musi być byciem wartościowym. Istnienie i sens żyją jak dwie równoległe linijki wiersza. Czytanie wiersza „bez", napisanego pół wieku po „Lamencie", nie jest uwikłane w kontekst wojennego bezmiaru cierpienia. Tłem jest sytuacja współczesnej kultury po „ogłoszeniu śmierci Boga". Wiersz nie zajmuje się kwestią istnienia lub nieistnienia Stwórcy – skoro Bóg „odszedł", to na pewno był, a może jeszcze gdzieś jest, choć nie wiadomo jak i gdzie.
Biorąc pod uwagę wyraźnie modlitewny ton niektórych fragmentów wiersza, a także bezpośrednie zwroty do Ojca – bohater lub autor wiersza (ich związek lub utożsamienie jest kwestią interpretacji) przyjmuje jakieś jego istnienie, a może nawet możliwość kontaktu. Początek utworu sugeruje, że śmierć ta może niekoniecznie jest ostateczna? W każdym razie czytanie trzeciego i czwartego wersu łącznie lub rozłącznie nie jest bez znaczenia:
największym wydarzeniem
w życiu człowieka
są narodziny i śmierć
Boga
Rozczłonkowanie tekstu pozwala na zawieszenie głosu i podwojenie sensu, bo – jak się okazuje – mimo liczby pojedynczej, mamy dwa najważniejsze wydarzenia w życiu człowieka: życie jego samego i życie Boga. przy czym, chociaż w wierszu znajdujemy zwroty do Ojca, to przecież jedyną osobą Trójcy Świętej, która się narodziła i umarła, jest Jezus.
Kto jest odpowiedzialny za separację Ojca i syna, Boga i poety? Pojawiają się dwa wyjaśnienia i oba w trybie przypuszczającym. Odpowiedź pierwsza brzmi: Bóg. Odpowiedź druga brzmi: ja, czyli poeta. Ale nie mamy do czynienia z alternatywą „albo-albo" – obie sugestie traktowane są jako prawdziwe. Na początek mamy obraz współczesnego ojca, który porzuca rodzinę (poeta wykorzystuje tutaj współczesną kliszę nieodpowiedzialnych mężczyzn), ale ta figura zostaje natychmiast skontrowana wyznaniem własnej winy.
Domysły wykorzystują obraz usamodzielniania się dzieci w rodzinie, a także ewentualny konflikt między twórcą a Stwórcą. To romantyczny motyw, znany z Wielkiej Improwizacji, a potem z poezji Młodej Polski, gdzie koncepcja natchnionego twórcy miałaby prowadzić do konfliktu, a może „zazdrości" Boga o kreowanie przez poetów nowych światów. Nie jest jednak pewne, czy Różewicz zapisuje się do tak rozumianej konkurencji pojedynków wieszczów, choć obraz Boga jest mało sympatyczny i raczej tradycyjnie starotestamentowy (bardziej surowy i karzący Sędzia niż Miłujący Ojciec). Motyw „stwarzania nowego człowieka" można jeszcze inaczej rozumieć. Była taka epoka, w której „wykuwano nowego człowieka", właśnie w oparciu o śmierć Boga i na gruzach religii, a nie jeden poeta (w tym sam Różewicz) zapisał się do cechu kowali. Czyżby więc echo tamtych lat odezwało się w rozważaniach Różewicza? Możliwe.
Dwa lamenty
W młodzieńczym wierszu mamy do czynienia z hardym anty-credo, i tylko tytuł wskazuje na ból bohatera, który wie, że jest to wyznanie pełne rozpaczy i krzyku. W pół wieku później starcza refleksja po wielkiej stracie jest cicha i melancholijna, pełna skargi, ale i wyznania win – miejscami przypomina modlitwę i nawiązuje do Modlitwy Pańskiej. Dwa lamenty poety, który odrzucił Ojca. Smutna „Ewangelia według Kaina".
Autor jest dziennikarzem i publicystą. Studiował fizykę, polonistykę i filozofię na UJ. W PRL był działaczem opozycyjnym, jednym z założycieli Studenckiego Komitetu Solidarności w Krakowie