Jeszcze nie zdecydowałem, czy oddam sprawę do Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu – mówi Legutko, dla którego wyrok sądu był niezrozumiały, więc w obszernym omówieniu sędziego sprawozdawcę Jana Kremera uporczywie nazywa, nawiązując do Kafki, „sędzią K.". Został skazany na pokajanie się o następującej treści: „Bardzo przepraszam Panią Zuzannę Niemier i Pana Tomasza Chabinkę za użycie pod ich adresem obraźliwych słów" i „wyrażam szczere ubolewanie, iż użyte przeze mnie słowa spowodowały naruszenie dobrego imienia i godności osobistej". W lutym takie ogłoszenie ukazało się w „Gazecie Wrocławskiej" i lokalnej mutacji „Gazety Wyborczej".
Profesor zapłacił też 5 tysięcy złotych na cele społeczne i tym samym wypełnił orzeczenie. Utrzymuje jednak, że sędziowie zamiast sądzić – stronniczo bronili Niemier i Chabinkę. Złośliwością było zwłaszcza to, że musiał powodów „bardzo przeprosić", a nie tylko „przeprosić", które to wzmocnienie wydaje mu się nieuzasadnione. Utrzymuje również, że nie ma słownika uznającego słowo „smarkacze" za obraźliwie, więc tym samym sędziowie dokonali gwałtu na języku, uznając się za bardziej kompetentnych w materii semantycznej od słowników. „A co by było, gdyby pana profesora ktoś nazwał smarkaczem?" pytał obrońca. „Byłbym zachwycony!" odparował. I broni w wojnie krzyżowej składać nie zamierza.
Ptaszki ćwierkają
O co poszło? 30 listopada 2009 r. kilkoro pełnoletnich maturzystów z renomowanego liceum nr XIV we Wrocławiu wystąpiło do dyrektora szkoły z petycją, by z sal – kilku na ponad 40! – zostały usunięte symbole religijne, bo ich zdaniem faworyzują jedno z wyznań zamiast zachować neutralność światopoglądową. „Chcemy żyć w kraju czystych reguł" – napisali. Wspominają, że dostawali niemiłe i niecenzuralne wiadomości, ale większość była ponoć z wyrazami poparcia. Podpisów pod petycją zebrało się sporo, ale większość uczniów z czasem wycofała swoją zgodę i na placu boju zostali Niemier, Chabinka oraz Arkadiusz Szadurski. Mówili, że wzorują się na wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który nakazał wówczas zdjęcie krzyży we włoskich szkołach – usłyszeli o tym na zajęciach z etyki, które wybrali zamiast religii. Odezwę zamieścili w Internecie i zorganizowali debatę, aby dać wszystkim uczniom możliwość wymiany argumentów, którą zresztą przegrali z kretesem i krzyże zostały. Z czasem także Trybunał Sprawiedliwości, na który się powoływali, cofnął swój wyrok w sprawie Włoch.
I wojny krzyżowej pewnie by nie było, gdyby o uczniowskim proteście nie zaczęto pisać najpierw w mediach lokalnych, potem ogólnopolskich. W relacjach cytowano wypowiedzi nauczycieli, profesorów i polityków – w tym Ryszarda Legutki, byłego ministra edukacji i eurodeputowanego PiS, który nazwał licealistów „rozwydrzonymi i rozpuszczonymi przez rodziców smarkaczami", a ich protest określił mianem „typowej szczeniackiej zadymy". Uczniowie najpierw niemrawo kręcili nosem, ale potem – najwyraźniej przez kogoś zainspirowani – uznali, że zostali ośmieszeni i obrażeni, więc dwoje z nich – Niemier i Chabinka– wniosło pozew przeciw profesorowi o naruszenie ich dóbr osobistych i rozpoczęli proces o zniesławienie. Nigdy wcześniej z nikim się nie procesowali, więc o pomoc poprosili Helsińską Fundację Praw Człowieka, która dała im wsparcie moralne, pokryła opłaty sądowe i pomogła znaleźć kancelarię prawną pracującą pro bono.
Kto nimi sterował? – Różne ptaszki ćwierkały, że środowiskiem, które pchnęło tych młodych ludzi do skierowania sprawy do sądu, była wrocławska „Gazeta Wyborcza". Taka informacja docierała do mnie z różnych źródeł jako wiarygodna, ale nie mogę tego udowodnić, więc wątek nie był poruszany w trakcie procesu – mówi profesor Legutko. Najpierw żądał odrzucenia wniosku, tłumacząc się immunitetem europosła, i zapowiadał, że nie stawi się przed sądem. Na marne. Proces ruszył, a sądy pierwszej i drugiej instancji przyznały rację uczniom, co w październiku 2012 r. podtrzymał Sąd Apelacyjny. Europoseł wniósł o kasację wyroku, ale w lutym tego roku – po czterech latach procesu – Sąd Najwyższy skargę oddalił, bo nie dopatrzył się interesu społecznego w spornej wypowiedzi i uznał, że odbiega ona od standardów obowiązujących znanego polityka. Wyznaczył też 14-dniowy termin publikacji przeprosin. I choć adwokat reprezentująca Niemier i Chabinkę komentowała, że profesor nie wykona wyroku – ten nigdy nie miał zamiaru od tego się uchylać!
Sprawa podzieliła Polskę, co dało jej należyty rozgłos. Prawica wytykała Niemier i Chabince, że stoi za nimi SLD, Ruch Palikota oraz Urban z Michnikiem razem wzięci. Lewica uznała ich za bohaterów, bo oto młodzi licealiści, którym nie jest wszystko jedno, wykazali się obywatelską postawą i poważnie potraktowali społeczne obowiązki, nie godząc się na bycie postponowanymi przez polityka z PiS. Chabinka – były harcerz z Jeleniej Góry – na szkolnym plecaku miał naszywki „Niszcz nazizm" i symbole wegetariańskie, więc to człowiek zaangażowany. Z kolei Niemier, ochrzczona i bierzmowana, wyrzekła się krzyża, więc trudno o osobę bardziej świadomą siebie. W mediach z lubością podkreślano więc, jak to niewinni młodzi ludzie wzięli sprawę w swoje ręce i chwała im za to, bo w przeciwieństwie do kolegów i koleżanek chodzących na imprezy i używających życia na potęgę – Niemier z Chabinką zaczęli walczyć. Bez gigantycznego wsparcia medialnego nie wydarzyłoby się zapewne nic. Jednak propagandowa machina od zawsze walcząca z katolskim pieniactwem ruszyła, a zacietrzewieni ideolodzy łatwo weszli w rolę jej trybików, chętnie zresztą dając na to swoje przyzwolenie.