Jednak jeszcze na przełomie lat 80. i 90. nic nie było oczywiste. Rychło pisarz dostrzegł, gdzie nie stoją konfitury. W książce Joanny Siedleckiej „Pan od poezji” poświęconej Zbigniewowi Herbertowi, dobremu znajomemu Nowakowskich, napotykamy na wypowiedź żony pisarza, Jolanty: „W swoim czasie wielki kult Zbyszka głosił jak wiadomo Adam Michnik. W swoich »Dziejach honoru w Polsce« ustawicznie się na niego powoływał, cytował, admirował. Ustawił na pomniku. Zbyszek szybko się jednak zreflektował, zauważył, że chce go upolitycznić, zespiżować, ale tylko po swojej stronie, zrobić z niego guru, ozdobę rewizjonistów. Dał więc dyla do Paryża, zwiał po prostu, nie dał się zawłaszczyć. Ich drogi zupełnie się w końcu rozeszły, Zbyszek nie mógł zaakceptować jego sejmowych wystąpień, łagodnej wobec PRL linii kierowanej przez niego »Gazety«. Skończyło się też ze mną i z Markiem. Pierwsze wydanie »Z dziejów honoru w Polsce« z roku 1985 dedykowane zostało »Markowi i Joli Nowakowskim«. W drugim, z 1990 r., dedykacja już znikła. Gdy Michnik siedział, byłam jego adwokatem, mogłam jeździć do niego na widzenia i Zbyszek mi towarzyszył. Nie miał tak jak ja pozwolenia na widzenie z Adamem, ale jechał ze mną. Był. Dokładał się do benzyny. Co się wtedy bardzo liczyło”.
I rozszedł się Marek Nowakowski z obleśnym nurtem, który przez lata formował polską opinię, nurtem flirtującym z komuszkami i broniącym esbeckich emerytur.
W Plusie Minusie cały tekst oraz fragment ostatniej książki Marka Nowakowskiego „Dziennik z podróży w przeszłość"
Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem