Kolejne polityczne ekipy mówią o modernizacji Polski. O co chodzi z tą modernizacją? Skąd w ogóle wzięło się to hasło i ten program?
To II Rzeczpospolita. Wtedy w dość krótkim okresie niebywale zmodernizowano Polskę. Z perspektywy dzisiejszych 25 lat wolności II RP trzeba ocenić jako czas niesamowitych sukcesów inwestycyjnych. W tamtych czasach było to, czego dziś najbardziej brakuje, czyli strategia. Zbudowano choćby Centralny Okręg Przemysłowy i Gdynię. Stworzono, praktycznie od zera, przemysł zbrojeniowy i maszynowy. Do tego zmodernizowano rolnictwo, na przykład wprowadzając spółdzielczość wytwórców, ale i spółdzielczość handlową. Udało się także zracjonalizować uprawy, gdyż w procesy agrotechniczne, jak na przykład w selekcję nasion, włączyły się ośrodki badawcze i wybitni naukowcy. Co więcej, scalono państwo rozbite na trzy regiony. Widzimy więc, jaką rolę w modernizowaniu kraju odgrywa istnienie odpowiednich elit, które zdolne są do narzucenia strategii rozwojowej.
Efekty tej strategii wszyscy znamy, ale jakie tak naprawdę były jej założenia?
To był zamysł ludzi, którzy wiedzieli, że bogactwo narodów pochodzi z inwestycji i z pracy. Starali się podporządkować tę wiedzę pewnej myśli państwowej, dlatego postawiono na inwestycje w te dziedziny, które pozwolą Polsce wybić się w międzynarodowym podziale pracy. Do tego właśnie sprowadzało się tworzenie wielkich regionów przemysłowych, stoczni i portów. Dodajmy jeszcze słynne szklane domy, spółdzielczy Żoliborz, całą tę przedwojenną myśl lewicową. Chodziło w niej o ułatwienie dostępu do oświaty i kultury. Mówiąc krótko – o godziwe warunki życia. Oba te nurty wyznaczane były przez inteligenckie elity, które po prostu miały pewne marzenia. Widać, że to nie było podporządkowane temu, by szybko zarobić czy stworzyć klasę polityczną, która będzie zarabiać na dostępie do władzy, jak ma to miejsce dzisiaj, tylko to była wizja długofalowa.
Z tym że prawicowych modernizatorów, czyli endecję, od modernizatorów lewicowych, czyli socjalistów, naprawdę wiele różniło.