Odkrywca miał zostawić swój flagowy statek na brzegu, a tam spalili go tubylcy.
:Kiedy 13 maja tego roku Barry Clifford, znany amerykański poszukiwacz skarbów, pochwalił się mediom, że u wybrzeży przylądka Cap Haitien, na głębokości kilku metrów, znalazł wrak najsłynniejszego obok Arki Noego statku świata i zapowiedział, że chciałby stworzyć dla swojego znaleziska muzeum, prawie natychmiast swój sceptycyzm wyraziła Monique Rocourt, minister kultury Haiti. Szybko dołączyli do niej hiszpańscy badacze, którzy w 1991 roku na Haiti również poszukiwali śladów legendarnego żaglowca.
Wiarygodność odkrycia Clifforda podważa też Manuel Rosa, portugalsko-amerykański historyk amator, choć wśród krytyków Amerykanina jest wyjątkiem, bo jego zdaniem żadnego wraku nigdy nie było. Rosa od ponad 20 lat studiuje życie Kolumba i udało mu się dotąd wyszperać z portugalskich archiwów sporo dokumentów, które przeczą utartym przekonaniom innych badaczy – w swojej głośnej już książce o Kolumbie wywodzi przecież pochodzenie odkrywcy z dynastii Jagiellonów i portugalskiej arystokracji.
Komentując dla „Rzeczpospolitej" rewelacje Clifforda, Rosa nie ma wątpliwości, że Amerykanin nie znalazł wraku „Santa Maríi".
– Za bardzo zaufał słowom Kolumba z zachowanego dziennika podróży z 1492 roku i dał mu się wywieść w pole. Podobnie jak wielu badaczy przed nim, tropi widmo – mówi tajemniczo Rosa.