Bliższe i dalsze tragedie - felieton Waltera Laqueura

Cynicy w Waszyngtonie twierdzą, że świat wraca do normalności: rozumieją przez to, że cierpi mnóstwo ludzi, ale mało kto zwraca na to uwagę.

Publikacja: 08.08.2014 20:00

Bliższe i dalsze tragedie - felieton Waltera Laqueura

Foto: Plus Minus

Red

Oczywiście, zdarzają się wyjątki w rodzaju Strefy Gazy. Ponieważ Izrael ma wielu wrogów, toczący się tam konflikt można oglądać w telewizji na okrągło. Zginęło tam kilkaset osób, w tym wiele dzieci. To tragedia: im prędzej uda się jej położyć kres, tym lepiej.

Konflikt w Gazie nie jest jednak jedynym konfliktem współczesnym. Nie tak dawno skończyła się wojna domowa w Tadżykistanie, w której zginęło 200 tysięcy osób, nie słyszał jednak o tym niemal nikt, kto nie pochodzi z Azji Środkowej. W Syrii, jak się szacuje, zginęło już przeszło 150 tysięcy ludzi i świat z początku zatrząsł się z oburzenia. Konflikt jednak trwa, ekipy telewizyjne wyjechały i chociaż ludzie wciąż giną, świat zdołał się przyzwyczaić. Z Syrii nie ma już newsów, pojawia się więc w dziennikach coraz rzadziej. W ciągu ostatniego roku dziesiątki tysięcy osób zginęło w Iraku, Sudanie, Libii, Jemenie, w Nigerii, w Mali, Pakistanie i wielu innych miejscach, do których nie dotarła telewizja. Przed dwoma miesiącami w Bangladeszu zginęło jednej nocy 300 muzułmanów i hindusów, zabrakło jednak telewizji – nie doświadczamy więc ani gniewu, ani świętego oburzenia.

Prezydent Barack Obama spotkał się niedawno z prezydentami Hondurasu, Gwatemali i San Salwadoru, usiłując zapobiec jeszcze innej tragedii. Mowa była o tysiącach dzieci, które usiłowały się dostać na terytorium Stanów Zjednoczonych przez granicę meksykańską i zostały zatrzymane przez jednostki straży granicznej (znacznie więcej zdołało najpewniej niezauważenie przekroczyć granicę). Szacuje się, że do końca roku spróbuje szczęścia jeszcze co najmniej 70 tysięcy; liczba zatrzymanych każdego dnia rośnie. Mowa o chłopcach i dziewczynkach liczących mniej niż 12 lat, którzy przeszli setki kilometrów pustyni, doświadczając po drodze największych zagrożeń, by dotrzeć do brzegu Rio Grande i do Teksasu.

Prawo amerykańskie umożliwia bezzwłoczne odesłanie dorosłych nielegalnych imigrantów do kraju pochodzenia: w przypadku dzieci jest to niemożliwe, zwłaszcza jeśli twierdzą, że ich rodzice lub bliscy krewni znajdują się na terenie USA. Zgodnie z ustawą z roku 2006 dzieci takie powinny zostać przesłuchane w obecności prawnika – czekanie na taką procedurę trwa miesiące. Nieletni nielegalni imigranci przetrzymywani są miesiącami w budynkach magazynowych, w warunkach znacznie gorszych od tych, które panują w więzieniach. Brakuje tam łóżek i urządzeń sanitarnych. Nie dzieje się tak ze względu na czyjąkolwiek złą wolę lub chęć ukarania przybyszów – po prostu nikt nie był przygotowany na tak gigantyczną falę ludzką, brak też pieniędzy na poprawę sytuacji. Magazyny znane są jako „chłodnie" – ponieważ jedyne, co w nich działa, to klimatyzatory, jest tam mimo gigantycznego przepełnienia rozpaczliwie zimno. Stany nie wyszły jeszcze z kryzysu, bezrobotnych jest wielu i wszystkie stany tną budżety pomocy socjalnej.

Większość dzieci – szczególnie dziewczynki – zdaje sobie sprawę, co czeka je na granicy. Dlaczego zatem wędrują do Stanów? Zwykło się mówić, że fale imigracji są spowodowane przez fatalną sytuację ekonomiczną w Ameryce Środkowej. Nigdy jednak nie była ona dobra, a z pewnością nie jest gorsza dziś niż rok czy dwa lata temu.

Ci, którzy mieli okazję rozmawiać z dziećmi, wiedzą, w czym rzecz: to ucieczka przez śmiercią i przemocą. Uliczne gangi już dawno opanowały ulice Ameryki Łacińskiej, na których panuje najwyższa na świecie śmiertelność w wyniku zabójstw. Powstałe w Kalifornii gangi, takie jak Mara Salvatrucha i MN 18, walczą o kontrolę nad trasami przemytu narkotyków z Kolumbii do USA. Uciekające dzieci były świadkami dokonywanych na ich oczach morderstw i innych przestępstw, prostytucja jest dla nich codziennością. Wiedzą też, że nawet gdyby dołączyły do któregoś z gangów, mają niewielkie szanse na przeżycie: Salvatrucha przerzuciła się ostatnio na wymuszanie pieniędzy i na jej celowniku znaleźli się oprócz bogatych również ubodzy. Jedynym wyjściem pozostaje ucieczka, gdzie oczy poniosą.

Podczas spotkania z prezydentem Obamą przywódcy trzech krajów zasugerowali uruchomienie nowego amerykańskiego planu Marshalla: radykalna poprawa sytuacji gospodarczej przyniesie, ich zdaniem, równie radykalną poprawę stanu bezpieczeństwa.

Strona amerykańska zachowuje jednak sceptycyzm; pomijając już fakt, że w Waszyngtonie nie ma zbyt wiele pieniędzy, czy naprawdę wiadomo, gdzie skończyłaby się „marshallowska" pomoc? Skąd pewność, że miejscowym władzom uda się skruszyć potęgę gangów? W porównaniu z dramatem dziecięcych uchodźców z Hondurasu mieszkańcy Gazy mają się nie najgorzej. Mają wpływowych przyjaciół, tysiące ludzi w Europie i na całym świecie gotowych jest manifestować w ich obronie. Od „społeczności międzynarodowej" oczekują wybudowania portu i lotniska międzynarodowego. Dzieciaki w „chłodniach" marzą nie tyle o lotnisku, ile o kocu i kolacji.

—tłum. M. Urbańska

Oczywiście, zdarzają się wyjątki w rodzaju Strefy Gazy. Ponieważ Izrael ma wielu wrogów, toczący się tam konflikt można oglądać w telewizji na okrągło. Zginęło tam kilkaset osób, w tym wiele dzieci. To tragedia: im prędzej uda się jej położyć kres, tym lepiej.

Konflikt w Gazie nie jest jednak jedynym konfliktem współczesnym. Nie tak dawno skończyła się wojna domowa w Tadżykistanie, w której zginęło 200 tysięcy osób, nie słyszał jednak o tym niemal nikt, kto nie pochodzi z Azji Środkowej. W Syrii, jak się szacuje, zginęło już przeszło 150 tysięcy ludzi i świat z początku zatrząsł się z oburzenia. Konflikt jednak trwa, ekipy telewizyjne wyjechały i chociaż ludzie wciąż giną, świat zdołał się przyzwyczaić. Z Syrii nie ma już newsów, pojawia się więc w dziennikach coraz rzadziej. W ciągu ostatniego roku dziesiątki tysięcy osób zginęło w Iraku, Sudanie, Libii, Jemenie, w Nigerii, w Mali, Pakistanie i wielu innych miejscach, do których nie dotarła telewizja. Przed dwoma miesiącami w Bangladeszu zginęło jednej nocy 300 muzułmanów i hindusów, zabrakło jednak telewizji – nie doświadczamy więc ani gniewu, ani świętego oburzenia.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą