1.
„Zniszcz ten dziennik" Keri Smith (K.E. Liber) – naprawdę trudno o bardziej wyrazistą dezaprobatę dla lektury postrzeganej jako, dajmy na to, sposób spędzania czasu. Zamiast namawiać do przeczytania książki, namawia się czytelnika, by ją zniszczył. Ale czy „Zniszcz ten dziennik" to jeszcze książka? [Por. poz. 2].
2.
„To nie książka" Keri Smith (K.E. Liber) nie pozostawia już najmniejszych złudzeń. To rzeczywiście, nie książka. A skoro tak, to może miejsce jej jest w sklepie papierniczym, a nie w księgarni?
3.
„Sowie zwierciadło" (Fabryka Słów) domyka „Oko Jelenia", cykl powieściowy Andrzeja Pilipiuka. Miało być siedem tomów i w końcu po czterech latach jest ten siódmy. Fantastyki w nim tyle co i w innych książkach tego autora – nieco więcej niż na lekarstwo. Za to historii sporo i do tego atrakcyjnie podanej. W „Sowim zwierciadle" mamy rok 1864 i powstanie styczniowe. Niby już po nim, ale Moskala chce się jeszcze bić. Zatem szable w dłoń!
4.
„Uniwersum. Metro 2033. Ciemne tunele + Szepty zgładzonych" Siergieja Antonowa (Insignis) przynosi bonus w postaci darmowego zbioru opowiadań napisanych przez fanów „Uniwersum. Metra 2033". Niesamowite powodzenie książki pozwala wydawcy na takie gesty.
5.
„Lekkość" Anny Starmach i Marii Kruczek (Znak) ma na okładce wybitą wskazówkę i życzenie zarazem: Chudnij Pysznie (Bóg raczy wiedzieć, dlaczego „pysznie" zasłużony wydawca pisze dużą literą? Może dlatego, że przyzwyczaił się swoją nazwę podkreślać wersalikami). Zwracam Państwu uwagę, że przynajmniej jedna trzecia książek w tym rankingu nie ma z literaturą nic wspólnego. A oficjalne czynniki są zadowolone, bo Polacy ponoć czytają nieco więcej książek niż rok temu, o jakiś tam promil. Ale co to za książki!