Maxime Rambourg, francuski projektant gier planszowych, zaprasza graczy do lokalu rodem z powieści fantasy, takiego ze stołami z grubych nieheblowanych desek i kuchnią serwującą kaszę ze skwarkami. Przychodzą tu wiedźmy, elfy, gobliny, ale i np. poszukiwaczki przygód. Wszyscy liczą na odpowiednie towarzystwo.
Gracze – od trzech do pięciu osób – wcielają się w rolę kelnerów walczących o napiwki. Każdy z nich dostaje pod opiekę czteroosobowy stolik i następnie usadza w knajpie gości. To najważniejszy element całej rozgrywki. Elfy chcą bowiem siedzieć z innymi elfami i są gotowe za to dopłacić. Romantycy preferują towarzystwo innych romantyków, gobliny zaś w ogóle nie dają tipów.
Czytaj więcej
„Marabunta” to planszówka Reinera Knizi, jednego z bardziej znanych projektantów gier.
Rozpoczynający zabawę gracz ciągnie kartę gościa i następnie umieszcza go na wolnym miejscu. Następne kartę ciągnie ten, przy którego stoliku ów gość zasiadł. Tym samym może się zdarzyć, że cztery kolejne karty dobierze jedna i ta sama osoba (o ile będzie konsekwentnie sadzać klientów „u siebie”). Po zapełnieniu wszystkich wolnych miejsc w karczmie następuje podsumowanie wyników i można rozpocząć kolejną rundę.
Proste i przy okazji mocno losowe, gdyż szczęście nieraz decyduje o końcowym rezultacie. Rozgrywka toczy się szybko, a zasady są na tyle proste, że poradzi sobie z nimi nawet sześciolatek. Z kolei dzięki negatywnej interakcji emocji nie brakuje. Nic tak nie cieszy jak władowanie rywalowi kilku goblinów do stolika bądź też posadzenie dodatkowego arystokraty, który pozbawi go sporej części zarobku. Te skąpiradła potrafią nieźle wkurzyć!