Jest takie nieoczywiste miejsce na warszawskim Nowym Mieście, które odwiedzają goście z całego świata. Usłyszeć tu można przeróżne języki, a turyści zostawiają na pamiątkę swoje krajowe monety, by kiedyś tu wrócić. Najbardziej egzotyczna, jaką widziałem, pochodziła aż z Vanuatu w dalekiej Oceanii. Od czasu do czasu kogoś zagadam albo sam zostanę zaczepiony, a od Polaków często słyszę: „Tyle razy tędy przechodziłam i dopiero teraz zorientowałam się, że jest tu takie miejsce” albo „Całe życie tu mieszkam i wreszcie postanowiłem was odwiedzić”.