Z książkami jak zwykle sprawa jest najprostsza, bo wiosną zawsze rośnie stos premier i jest w czym wybierać. W ostatnich dniach nakładem Wydawnictwa Powergraph ukazała się powieść Justyny Hankus „Dwie i pół duszy. Folk noir”. I już sam tytuł mówi wiele. Będzie tu o ludowości, ale nie z czasów zamierzchłej słowiańszczyzny, tylko takiej, którą do tej pory pamiętamy. Będzie o polskiej wsi u schyłku XX wieku, barwnie, ale bez niepotrzebnej cepelizacji. Będzie trochę o rodzinie, ale nie jako o źródle cierpień ani jako abstrakcyjnej wartości, której należy bronić przed równie abstrakcyjnymi zagrożeniami – tylko po prostu zwyczajnie. I będzie trochę magii, choć głównie czarnej. Justynie Hankus udało się stworzyć ludową grozę, która naprawdę jest groźna, a nie śmieszna.
Z kolei PIW wydał właśnie „Dziedziniec pogan” Marcina Cieleckiego, nie powieść i nie zbiór esejów zza klasztornych murów. Krótkie teksty dotyczą nie tylko monastycyzmu i dzieł kultury, które autor ze sobą za te mury zabiera lub o których wspomina, lecz przede wszystkim są refleksjami człowieka, który przychodzi z zewnątrz, by zostać w klasztorze tylko na chwilę. I ta chwilowość unosi się nad tekstami w zbiorze, tymi krótkimi i tymi jeszcze krótszymi. „Dziedziniec pogan” to książka w poprzek wszystkich nurtów literackich, jakie możemy sobie wymyślić, dzisiejsza i niedzisiejsza, zapraszająca w trochę zapomniane już głębie.
Chociaż książki żyją dziś bardzo krótko i umierają średnio po jakichś dwóch miesiącach, to nie od rzeczy będzie jeszcze raz przypomnieć „Polowanie na małego szczupaka” Juhaniego Karili, tym bardziej że autor polskiego przekładu, Sebastian Musielak, otrzymał właśnie nagrodę „Hall of fame” dla najlepszego tłumacza, przyznawaną przez European Science Fiction Society, m.in. za wybitne tłumaczenie „Polowania...”. Sama powieść to literackie miejsce, gdzie krzyżują się ścieżki Olgi Tokarczuk i Andrzeja Pilipiuka (choć niewątpliwie ta dwójka mogłaby być zaskoczona tym nieoczekiwanym mariażem i pewnie niezbyt z niego zadowolona). Rzecz dzieje się w północnej Laponii, tam, gdzie mieszkają tylko komary, i gdzie co roku w czerwcu główna bohaterka przyjeżdża, by złowić małego szczupaka. Tak, co roku tego samego. Dlaczego tak i co takiego wydarzyło się na dalekiej północy, dowiadujemy się, poznając różnych bohaterów opowieści, ludzkich i nieludzkich. W tę podróż trzeba tylko zabrać kapelusz, by od polarnego słońca nie zakręciło się w głowie, i dobry środek na komary.
—not. luko
Radosław Rak (ur. 1987 r. w Dębicy) – laureat Nagrody NIKE 2020 za powieść „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli”. Jego ostatnia książka „Agla” ukazała się w 2022 r. (wyd. Powergraph). Na co dzień pracuje jako weterynarz