Internauci zastanawiali się, czy przypadkiem sam siebie nie tłumaczę, czy przestałem już być katolikiem i nie zszedłem na drogę gnozy. A wszystko dlatego, że podzieliłem się pytaniem, czy przypadkiem z Ewangelii nie wynika, że apostołowie, choć wiedzieli, kto zdradzi Jezusa, to sami nie zrobili z tym nic. A czy to nie oznacza, że oni także zostawili Judasza? Oburzenie było dość powszechne. Przekonywano mnie, że próbuję zrzucać na apostołów zbrodnię innych, że nie potrafię dostrzec, kto jest w tej historii dobry, a kto zły. Że bronię zdrajców, bo sam jestem zdrajcą, itd., itp. A mnie nie tylko po głowie chodziły wciąż nowe argumenty (taki już mam podły charakter, że jak się na mnie rzuca tłum, tym mocniej utwierdzam się w swoim przekonaniu), ale też uświadamiałem sobie, że w istocie w „aferze o Judasza” chodzi o coś zupełnie innego niż sama egzegeza czy analiza zdrady Judasza.