Według ostatniej hipotezy do zatrzymania Wallenberga mogło dojść przypadkiem, przy rewizji samochodu, którym jechał, na jednym z punktów kontrolnych. Wallenberg wiózł ze sobą m.in. dolary i złoto (prawdopodobnie liczył się z tym, że może zostać zmuszony do korumpowania przedstawicieli Armii Czerwonej), ponadto miał niemiecko brzmiące nazwisko i umiał płynnie mówić po niemiecku. Żołnierze Armii Czerwonej mogli więc wziąć go za Niemca, który próbuje uciec z Budapesztu.
Milczenie Szwecji
Pod koniec stycznia 1945 r. Wallenberg trafił na Łubiankę, gdzie – według relacji współwięźniów – przebywał do wiosny 1947 r. Kiedy w marcu przenoszono go z celi do celi, na Węgrzech radio podało, że Wallenberga zamordowało gestapo. Było to bezczelne kłamstwo, ponieważ dwa miesiące wcześniej radziecki MSZ poinformował Szwedów, że Wallenberg został przez Rosjan aresztowany. Taką samą informację przekazała matce Wallenberga radziecka ambasador w Szwecji.
Mimo to – w co trudno dziś uwierzyć – szwedzki rząd nie upominał się o Wallenberga. Ówczesny ambasador Szwecji w Moskwie Stefan Söderblom robił wszystko, aby nie urazić Sowietów (polecił np. szwedzkim dyplomatom wracającym do kraju z Węgier, by przemilczeli sposób, w jaki zachowywali się tam żołnierze Armii Czerwonej).
Kiedy Amerykanie zaoferowali Söderblomowi pomoc w uwolnieniu Wallenberga, ambasador nie przekazał informacji na ten temat swoim przełożonym w Sztokholmie. Wspomniał wprawdzie o Wallenbergu Stalinowi, kiedy sam opuszczał Szwecję, ale miał przy tym zaznaczyć, że jego zdaniem dyplomata „padł ofiarą wypadku drogowego albo bandytów". Kiedy zaś matka Raoula Wallenberga sama postanowiła napisać do Stalina, błagając go o uwolnienie syna, szwedzki MSZ nigdy tego listu Rosjanom nie przekazał.
Dlaczego Szwedzi poświęcili swojego bohatera? Prawdopodobnie był to efekt zjawiska określanego jako Rysskräck – czyli strach przed Rosją. Szwecja zachowała wprawdzie neutralność w czasie II wojny światowej, ale tajemnicą poliszynela było, że kraj ten utrzymywał poprawne relacje z III Rzeszą, której dostarczał m.in. niezbędnej do wprawiania w ruch nazistowskiej machiny wojennej rudy żelaza (w 1940 roku cały eksport szwedzkiej rudy żelaza trafiał właśnie do Niemiec).
Szwedzi obawiali się więc zemsty zwycięskiego Stalina i wkroczenia Armii Czerwonej również do ich kraju. – Nie chcę wywołać trzeciej wojny światowej z powodu jednej zaginionej osoby – miał mówić szwedzki dyplomata, a później sekretarz generalny ONZ Dag Hammarskjöld, gdy o Wallenberga upominała się rodzina.
O Raoula walczyła jego rodzina – dla matki Wallenberga Mai von Dardel i jego ojczyma Fredrika odnalezienie dyplomaty stało się jedynym celem w życiu. Nie zdoławszy go osiągnąć, pod koniec lat 70. najpierw ojczym, a potem matka Wallenberga popełnili samobójstwo. Na kilka miesięcy przed śmiercią ojczym Wallenberga umieścił ostatni wpis w swoim dzienniku, w którym od 1956 roku opisywał starania o odnalezienie Raoula. Były to dwa angielskie słowa „stone wall" (idiom oznaczający dosłownie „odbijam się od ściany").
Na początku lat 50. Szwecja wreszcie zaczęła pytać o swojego obywatela, a w 1956 roku temat Wallenberga pojawił się w czasie rozmowy premiera Szwecji Tage Erlandera i Nikity Chruszczowa. Erlander zażądał wyjaśnienia sprawy dyplomaty. Po roku otrzymał raport sygnowany przez wiceministra spraw zagranicznych ZSRR Andrieja Gromykę, z którego wynikało, że Wallenberg zmarł na Łubiance 17 lipca 1947 roku w wyniku ataku serca (atak serca więźnia na Łubiance oznaczał zazwyczaj, że de facto został on zamordowany).
Przesłuchiwany po śmierci
Odpowiedzialność za śmierć Wallenberga nowe władze ZSRR zrzuciły na reżim stalinowski i przekazały kondolencje bliskim dyplomaty.
Rodzina Wallenberga nie uznała jednak tych wyjaśnień za wiarygodne – wszak jeszcze w 1947 roku sowiecka dyplomacja zapewniała, że „Wallenberga nie ma w ZSRR, a rząd radziecki nie ma żadnych informacji na jego temat".
Nowe światło na sprawę Wallenberga rzucił na początku lat 60. przewodniczący Radzieckiej Akademii Nauk Medycznych Aleksander Miasnikow, który twierdził, że niedawno badał Wallenberga w radzieckim łagrze. Potem jednak Miasnikow oświadczył oficjalnie, że został źle zrozumiany (nieoficjalnie miał zaś powiedzieć szwedzkiej profesor Nanny Svartz, że Wallenberg zmarł w łagrze w 1965 roku).
Wydawało się, że sprawę Wallenberga pomoże rozwiązać upadek ZSRR. Już w 1989 roku brat i siostra Wallenberga zostali zaproszeni do Moskwy, gdzie przekazano im rzeczy skonfiskowane przy aresztowaniu dyplomaty – notes z numerami telefonów, papierośnicę, paszport dyplomatyczny oraz pieniądze.
Rosjanie powtarzali, że Wallenberg zmarł w 1947 roku. Brat i siostra Wallenberga znów nie uwierzyli w te zapewnienia. W kolejnych latach wielokrotnie odwiedzali Rosję, szukając śladów Raoula. Bez powodzenia. Również Szwedzi wchodzący w skład szwedzko-rosyjskiej grupy roboczej, powołanej w 1991 roku, zdołali ustalić jedynie, że los Wallenberga pozostaje nieznany (Rosjanie byli innego zdania – najpierw oświadczyli, że Wallenberg został zastrzelony na Łubiance, a we własnym raporcie z prac komisji powtórzyli wersję o ataku serca).
W 2010 roku wyszło jednak na jaw, że w archiwach NKWD znajduje się dokument świadczący o tym, że Wallenberg (określony jako „więzień numer 7") był przesłuchiwany sześć dni po swojej rzekomej śmierci.
Na pomniku Wallenberga, który w 1987 roku stanął w Budapeszcie, wyryto łacińską sentencję: „Jak długo uśmiecha się do ciebie szczęście, tak długo masz wielu przyjaciół. W nieszczęściu pozostajesz sam".
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95