Do urn powinni pójść wszyscy Brytyjczycy, bo to najważniejsze głosowanie w życiu każdego z nas – Nigel Farage, lider Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), gorąco zachęca współobywateli, by nie uchylali się od udziału w referendum, którego przedmiotem jest przyszłość Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.
Najważniejsze? Farage, który z idei opuszczenia Unii uczynił jeden z dwóch głównych wątków swej działalności politycznej (drugim jest walka z napływem imigrantów), w jakiejś mierze ma rację. To nie są zwykłe, regularnie przeprowadzane wybory, lecz głosowanie wyjątkowe, o fundamentalnym znaczeniu dla przyszłości nie tylko Wielkiej Brytanii, ale także Europy. To także mimo wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych najważniejsze wydarzenie roku, chyba że przyćmi je jakiś dramatyczny konflikt czy wojna – na co się jednak szczęśliwie nie zanosi.
Czytaj więcej
Brytyjczycy 23 czerwca zdecydują, czy ich kraj ma pozostać w Unii, czy też po ponad 40 latach członkostwa powinien ją opuścić (nareszcie – jak powiedziałby Farage i nie tylko on). Pytani są o to już po raz drugi, ale obecnego głosowania w żaden sposób nie da się porównać z poprzednim, które odbyło się w 1975 roku, w dwa lata po przystąpieniu Wielkiej Brytanii do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (wynik: ponad 67 proc. za członkostwem). Ówczesna EWG funkcjonowała w małym gronie zaledwie dziewięciu państw, trzy razy mniejszym niż obecnie. Nici łączące jej członków były o wiele słabsze, sieć powiązań nie tak gęsta jak dzisiaj i Brytyjczycy, przy swym krótkim stażu, o wiele łatwiej mogli ją rozerwać. Dziś jest to znacznie trudniejsze – a mimo to wielu uważa, że warto zaryzykować. Bo będzie to, uważają, z korzyścią dla kraju.
Wolta „blond bufona"
Jeszcze parę miesięcy temu nikt by nie przypuszczał, że w obozie zwolenników Brexitu rolę gwiazdy i nieformalnego przywódcy obejmie Boris Johnson, do niedawna burmistrz Londynu. Nic przecież nigdy nie wskazywało na to, by Johnson podzielał poglądy licznego grona brytyjskich eurosceptyków. Tym większą sensację wywołała jego nagła wolta.
– Z ogromnym bólem serca postanowiłem opowiedzieć się za opuszczeniem Unii Europejskiej. Kwestia demokracji i suwerenności naszego kraju od dawna bowiem budzi moje obawy. Unia, tak czuję, wymyka się spod kontroli – oświadczył Johnson dziennikarzom zgromadzonym przed jego londyńskim domem.