Wielu straciło przyjaciół w masakrze w sali Bataclan i w kawiarnianych ogródkach, zamienionych przez islamskich terrorystów w miejsca straceń. Jak ci, którzy nie przyszli wtedy na rendez-vous ze śmiercią, żyją z traumą myśli, że „to przecież mogłem, mogłam być ja...". Z tym – według francuskiej opinii publicznej – stygmatem całego pokolenia?
Z tego, co mówią, nie wynika, by ów ciężar był nie do udźwignięcia. Nie zmienili nawyków i upodobań, kręgu znajomych, ulubionych uliczek i lokali. Jeśli coś utracili, to na pewno nie apetyt na życie. Już prędzej niewinność. Dla „Generation Bataclan" wojna na własnej ziemi, nawet ta zimna, należy do prehistorii, która się dokonała i zamknęła. Nie budzi grozy mgliste wspomnienie rozsypujących się Twin Towers, bo – jak zapamiętały ówczesne dzieci – to działo się w telewizji, więc nie naprawdę. Od poprzedniej fali „ślepego terroru" w Paryżu, z połowy lat 90., upłynęło jeszcze więcej czasu.
Owszem, niedawne zbrodnie w redakcji „Charlie Hebdo" i w żydowskim sklepie zburzyły spokój, lecz przecież nie wszystkim, „bo ofiary ataków były wyselekcjonowane"... Ale zamach na gorączkę piątkowej nocy? Młodość jako cel? Nie, młodość była bezpiecznie beztroska; w knajpkach X i XI dzielnicy bawiła się stołeczna i przyjezdna przyszłość klasy średniej, z porządnymi szkołami i niezłymi posadami w CV. Aż nagle jej byt przestał być nieznośnie lekki.
Ta obserwacja przewija się w większości głosów Pokolenia Bataclan. I – zapewne wbrew intencjom jej autorów – brzmi jak koncesja wobec terroryzmu. Potwierdza, że komanda domorosłych dżihadystów wykonały zadanie, wyznaczone z Rakki. Zasiały obawy, które nie przestają kiełkować, podczas gdy wielki strach szybko więdnie.
Młodzi Francuzi (nie tylko paryżanie) przyznają, że od roku mimowolnie zwracają uwagę na pewne znaki i sygnały, które wcześniej przeoczyliby jako nieistotne elementy wielkomiejskiego pejzażu. Impuls obawy może teraz wywołać duża torba w czyichś rękach; pędzące wozy policji, straży pożarnej i medyczne ambulansy, ale także „kogut" na dachu cywilnego samochodu; czyjeś nietypowe zachowanie w metrze; podniesione głosy na ulicy; nawet trzask składanego fotela w kinie...