Hillary Clinton o swoją spektakularną klęskę w wyborach prezydenckich obwiniła m.in. dwa portale internetowe: WikiLeaks oraz Infowars. WikiLeaks nie trzeba chyba szerzej przedstawiać. W ostatnich latach ta demaskatorska witryna założona przez Juliana Assange'a ujawniła wiele państwowych i korporacyjnych sekretów, w tym kompromitujące maile Hillary Clinton i jej sztabowców. Czym jest natomiast Infowars? To zarówno portal, jak i transmitowany w internecie program Alexa Jonesa, charyzmatycznego amerykańskiego propagatora teorii spiskowych. W trakcie ostatniej kampanii prezydenckiej Jones ostro atakował Clinton, zarzucając jej korupcję, powiązania z obcymi państwami i grupami terrorystycznymi, służenie globalistom, tuszowanie skandali seksualnych jej męża. Donosił on również, o wiele wcześniej niż mainstreamowe media, o jej poważnych problemach zdrowotnych. Sztabowcy Hillary byli wobec tej narracji bezradni i ograniczali się do określania mianem „rasistów", „nazistów" i „rosyjskich agentów" każdego, kto podchwycił takie oskarżenia. Jones nie ukrywał, że popiera Trumpa i widzi w nim osobę, która zachwieje globalistycznym porządkiem świata. Trump zresztą udzielił mu wywiadu w trakcie kampanii, a po wyborach rzekomo zadzwonił do Jonesa i podziękował mu za wsparcie.
W wyborczą noc, gdy było już pewne, że kandydat republikanów pokonał Clinton, tryumfujący Alex Jones podczas nadawania swojego programu otworzył szampana. Gdy mainstreamowe media pogrążały się w powyborczym szoku, Infowars raczyła swoich widzów i czytelników ciekawymi szczegółami z życia ekipy prezydenta elekta. Media głównego nurtu szybko przypięły tej witrynie oraz podobnym stronom łatkę twórców fake newsów, stron rozpowszechniających nieprawdziwe wiadomości. W niczym nie zaszkodziło to jednak ich rosnącej popularności. Nowa administracja, ku oburzeniu medialnego establishmentu, przyznała Infowars oraz kilku innym „serwisom alternatywnym" oficjalną akredytację prasową na konferencje w Białym Domu. Miłośnicy spiskowych teorii oraz przekazów sprzecznych z wiodącą linią triumfują i wieszczą śmierć „medialnych dinozaurów", takich jak CNN, „New York Times" i „Washington Post".
Wojny informacyjne
O tym, jak wielkie kontrowersje wzbudza działalność Alexa Jonesa oraz innych „infowojowników", mogła się przekonać ostatnio Megyn Kelly, znana dziennikarka Fox News, a później NBC. Kelly (która mocno dała się Trumpowi we znaki w trakcie kampanii wyborczej) wystartowała niedawno z serią wywiadów z kontrowersyjnymi postaciami. Zaczęła od Władimira Putina, a po nim przeszła do Alexa Jonesa. Wówczas Chelsea Clinton, córka Hillary, wyraziła oburzenie, że medialna gwiazda uwiarygodnia propagatora spiskowych teorii i fake newsów. To sprawiło, że reklamodawcy zaczęli się wycofywać z wspierania programu Kelly. Protestowały przeciwko temu wywiadowi również rodziny dzieci zabitych podczas strzelaniny w szkole podstawowej Sandy Hook w Newton – nie spodobało im się, że Kelly robi wywiad z kimś, kto podważa oficjalną wersję tej tragedii. Do Jonesa przylgnęła bowiem łatka świra, która twierdzi, że cała masakra była inscenizacją. On jednak zaprzecza, by kiedykolwiek coś takiego mówił.
Megyn Kelly wypromowała Jonesa słynnym wywiadem w telewizji NBC News.
Popularna dziennikarka tłumaczyła się, że przecież ma prawo zająć się fenomenem Infowars i podobnych stron. Jej argumenty nie spotkały się jednak ze zrozumieniem. Z kolei Jones stwierdził, że Kelly dopuściła się w trakcie wywiadu manipulacji, próbując włożyć w jego usta twierdzenia o rządowej inscenizacji w Sandy Hook. Ogłosił, że nagrał cały wywiad i może obnażyć manipulacje. Porównał też Kelly do kobiecego robota-zabójcy z „Łowcy androidów" i do Gorgony, żeńskiego potwora z mitów greckich zamieniającego ludzi w kamień za pomocą spojrzenia. – Zwyciężyłem już przez samo to, że wszedłem do gniazda Gorgon – stwierdził Jones, puszczając w trakcie swojego show film z wizyty Megyn Kelly w jego studiu przeplatany fragmentem filmu „Starcie tytanów" przedstawiającym walkę Perseusza z Gorgoną.