Warszawa znowu zachowuje się tak jak inni. Wreszcie możemy liczyć na uznanie, pochlebstwa, miłe uśmiechy. Jesteśmy po dobrej, słusznej, jedynej właściwej stronie. Bo, jak to ujął Rui Pereira, minister spraw zagranicznych Portugalii, „kara śmierci jest niehumanitarna, nieuczciwa i nieskuteczna“. Czyżby?
No, ale takiego pytania nie wolno zadawać. Otóż najbardziej uderzającą rzeczą jest to, że w tej sprawie, tak kontrowersyjnej, tak trudnej do jednoznacznej moralnej oceny, żadna poważna debata w Unii się nie toczy. Samo kwestionowanie portugalskiego pomysłu okazuje się wyrazem braku wychowania i dobrych manier. Po prostu kara śmierci jest nieskuteczna i nieuczciwa, a kto ma inne zdanie, ten widać nie dorósł do budowy wspólnego europejskiego domu, nie rozumie znaczenia europejskiego dziedzictwa i trwa w stanie niedojrzałości. Z takim człowiekiem się nie dyskutuje, można go co najwyżej reedukować.
Dobry to przykład, jak w istocie współczesna demokracja ogranicza swobodę dyskusji. Zamiast debaty obserwuję nudny rytuał, w którym kolejni politycy wygłaszają te same banały, a wyrazem mądrości okazuje się dostosowanie do głosu większości. Z całym szacunkiem dla ministrów państw Unii ich sąd na temat tego, czy kara śmierci jest czy też nie jest zgodna z sumieniem i etyką, ma taką samą wartość jak głos każdego innego obywatela. W tej sprawie Unia nie jest żadną nieomylną wyrocznią.
Kilka tygodni temu „Rz“ opublikowała amerykańskie badania dotyczące skuteczności kary śmierci. Jako pierwszy podał je zresztą liberalny „New York Times“. Otóż według nich jedna egzekucja może zapobiec nawet 18 morderstwom. I – co jeszcze bardziej szokujące – kara odstrasza tym bardziej, im szybciej i im częściej się ją wykonuje. Z różnych komentarzy, które później przeczytałem, poruszył mnie jeden: słowa profesora Naci Mocana z Uniwersytetu Stanowego w Luizjanie. Powiedział on: „Osobiście jestem przeciwnikiem kary śmierci, ale fakty mówią same za siebie. Uczciwość nie pozwala mi zachować milczenia: tak, kara śmierci ratuje ludzkie życie“.
Szkoda, że podobnej uczciwości nie wykazują europejscy uczestnicy debaty.