Zmiany klimatu – czyje zmartwienie?

Zamiast traktować problem zmian klimatu jako ostatnią szansę na moralną odnowę ludzkości, może lepiej się zająć wspieraniem racjonalnych płaszczyzn dyskusji

Publikacja: 26.04.2008 01:56

Zmiany klimatu – czyje zmartwienie?

Foto: Rzeczpospolita

Red

Globalne zmiany klimatyczne są faktem – potwierdzają je wszystkie dostępne wyniki badań. Dominującą przyczyną zmian są albo naturalne zjawiska występujące w przestrzeni kosmicznej (tak sądzi pewna grupa badaczy), albo niszczycielska działalność człowieka – to opinia innych (większości?) znawców przedmiotu. Jeśli prawdziwa miałaby okazać się teza pierwsza, to nie jest dobrze – nasze narzekania na ocieplenie klimatu i wynikające z niego anomalie pogodowe powinniśmy powoli zamienić na modlitwy w intencji istnienia w nieodległej perspektywie jakichkolwiek możliwości przetrwania naszej cywilizacji.

Poza lekcją pokory wobec sił natury, co zawsze wychodzi na dobre, pozostałoby nam tylko uważnie analizować sytuację i starać się jak najskuteczniej przeciwdziałać doraźnym skutkom postępujących zmian: powodziom, huraganom, suszom, zalewaniu nisko położonych lądów, brakowi wody pitnej, rozprzestrzenianiu się epidemii chorobowych, zagrożenia dla różnorodności biologicznej.

Wrześniowa specjalna sesja ONZ poświęcona zmianom klimatu, Nagroda Nobla dla Ala Gore’a i niedawno zakończona wielka międzynarodowa konferencja na Bali w tej sprawie są jednak czytelnymi sygnałami, że politycy opowiadają się zdecydowanie za tezą o destrukcyjnym wpływie człowieka na klimat. Niezależnie od sygnalizowanych wyżej wątpliwości należy uznać to stanowisko za wiążące z punktu widzenia realnych działań do podjęcia w najbliższych latach.

Jakie to działania? Tu znowu mamy kontrowersje i co najmniej dwa nurty myślenia. Pierwszy, dominujący, koncentruje się na konieczności stopniowego ograniczania emisji do atmosfery szkodliwych gazów, przede wszystkim dwutlenku węgla. Konsekwencją takiego stanowiska są nawoływania do przestrzegania obowiązującego do roku 2012 tzw. protokołu z Kioto i przygotowania następnego tego rodzaju układu, który obowiązywałby od roku 2013. Czołowym i najbardziej medialnie nagłośnionym przedstawicielem tego nurtu myślenia jest oczywiście Al Gore – w swoich wystąpieniach używa on iście wojennej terminologii. „Tylko niewielu z nas gotowych jest użyć zdeterminowanej argumentacji na wzór Winstona Churchilla przeciwstawiającego się zagrożeniu ze strony Hitlera”, „Ludzie i klimat na Ziemi są jak wojenni stratedzy planujący wzajemne wyniszczenie” – to tylko dwa cytaty z jego niedawnych emocjonalnych wypowiedzi.

Wiele faktów zdaje się uzasadniać taką retorykę. Na przykład przewidywany na nieodległą przyszłość wzrost przeciętnej temperatury na Ziemi o dwa stopnie Celsjusza oznaczałby całkowite unicestwienie wielu małych krajów wyspiarskich, takich jak Malediwy, Papua Nowa Gwinea czy Grenada. A kolejne raporty specjalistycznych organizacji uznają takie ustalenia i tak za zbyt optymistyczne. Powszechne jest nawoływanie do podjęcia znacznie bardziej radykalnych kroków od planowanych obecnie, a szybko rozwijające się kraje-giganty, jak Chiny i Indie, nabierają w debacie ekologicznej od niedawna niewyobrażalnego znaczenia.

Są wszakże przeciwnicy rozbudzania zbyt wielkich emocji. Podzielają wprawdzie pogląd, że człowiek ma znaczący, destrukcyjny wpływ na ziemski klimat, ale są przekonani, że zamiast rozbudzania emocji, lepiej jest trzymać się wyłącznie twardych faktów – i działać w zgodzie z nimi. Duński uczony Bjorn Lomborg mówi na przykład, że ograniczanie emisji według zasad protokołu z Kioto opóźni pod koniec naszego stulecia proces globalnego ocieplenia na Ziemi tylko o jakieś pięć lat – z punktu widzenia powagi problemu czas niewiele znaczący. A rocznie będzie to wymagało wydawania kilkuset miliardów dolarów, o niezwykłych komplikacjach politycznych nie wspominając (kto i o ile miałby ograniczać emisję, dlaczego kraje rozwinięte mogły przez stulecia budować swą potęgę bez żadnych ograniczeń ekologicznych, a dzisiaj odmawia się tego prawa krajom aspirującym do tego miana?).

Może więc byłoby lepiej, mówi Lomborg, przeznaczyć te olbrzymie środki na badania naukowe w zakresie nowych źródeł energii, środków transportu czy fizyko-chemii atmosfery, tak abyśmy za kilkadziesiąt lat mogli zmienić destrukcyjną aktywność naszej cywilizacji u podstaw, a nie ciągle zwalczać tylko jej objawy? Istnieje zresztą wiele innych szczytnych celów, które przy odpowiednim wsparciu finansowym mogłyby lepiej się przyczynić do poprawy warunków naszego życia – jednocześnie skutecznie przeciwstawiając się efektom zmian klimatu. Do nich na przykład można zaliczyć zapobieganie niszczeniu tropikalnych lasów czy dbałość o tereny bagniste, a także zapewnienie wszystkim mieszkańcom Ziemi edukacji ekologicznej i pomoc dla krajów biedniejszych w zapobieganiu katastrofom naturalnym (susze, powodzie).

Takie podejście ma z pewnością sens – formułowanie poglądów przesadnie emocjonalnych, szczególnie w sprawach obarczonych dużą niepewnością, nośne politycznie i zapewniające medialny rozgłos, jest oczywiście dużo łatwiejsze od żmudnych analiz i wsłuchiwania się w debaty specjalistycznych środowisk. Próba nagłej zmiany odwiecznych wzorców postępowania społeczeństw nie rokuje zbyt dobrze. Pesymizmem też napawa horrendalnie wysoki koszt całej operacji, wykorzystywanie jej do realizacji bieżących celów politycznych przez różne państwa, przewidywana słaba publiczna zauważalność efektów podejmowanych działań i relatywnie małe prawdopodobieństwo odniesienia rzeczywistych sukcesów.

Zamiast traktowania problemu globalnych zmian klimatu jako ostatniej szansy na moralną odnowę ludzkości i ostateczny bój o jej przetrwanie (to znowu cytaty z wypowiedzi liderów ruchów ekologicznych), może rzeczywiście lepiej się zająć wspieraniem racjonalnych płaszczyzn dyskusji i opracowaniem listy priorytetowych działań w szerokim kontekście społeczno-gospodarczym?

Sprawa ma przy tym nasz polski kontekst – i to co najmniej z dwu powodów. Po pierwsze polska energetyka bazująca na węglu byłaby szczególnie zagrożona w przypadku drastycznych ograniczeń emisji gazów cieplarnianych. Po drugie tegoroczna najważniejsza światowa konferencja dotycząca zmian klimatu ze spodziewanym uczestnictwem kilkunastu tysięcy zainteresowanych odbędzie się w Poznaniu. Podjęcie wspólnego działania przez polskich polityków i uczonych byłoby bezcennym przykładem naszego udziału w wielkiej polityce międzynarodowej, zapewne ważniejszym od budzących w nas emocje wielu dotychczasowych wysiłków w tym zakresie.

Prof. Michał Kleiber jest prezesem Polskiej Akademii Nauk

Globalne zmiany klimatyczne są faktem – potwierdzają je wszystkie dostępne wyniki badań. Dominującą przyczyną zmian są albo naturalne zjawiska występujące w przestrzeni kosmicznej (tak sądzi pewna grupa badaczy), albo niszczycielska działalność człowieka – to opinia innych (większości?) znawców przedmiotu. Jeśli prawdziwa miałaby okazać się teza pierwsza, to nie jest dobrze – nasze narzekania na ocieplenie klimatu i wynikające z niego anomalie pogodowe powinniśmy powoli zamienić na modlitwy w intencji istnienia w nieodległej perspektywie jakichkolwiek możliwości przetrwania naszej cywilizacji.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał