To miała być kolejna ustawa redukująca biurokrację. Tym razem poprzez zmniejszenie – najczęściej o połowę – górnego pułapu kar za niedopełnienie wymogów tej biurokracji. W uchwalonej 25 lipca ustawie deregulacyjnej chodziło m.in. o zawiadamianie fiskusa o nabyciu przez firmę służbowego auta czy dokumentacji cen transferowych.
Czytaj więcej:
Ustawa przeszła przez Sejm, choć opozycja głosowała przeciw. A Karol Nawrocki skorzystał z prawa weta. – Nie zgodzę się na to, aby w dramatycznej sytuacji finansów publicznych obniżać kar za przestępstwa skarbowe – mówił prezydent, uzasadniając swoją decyzję. Zauważył jednak, że w tej ustawie było „jedno bardzo dobre rozwiązanie deregulacyjne”, ale nie ujawnił, co konkretnie miał na myśli. Dwukrotnie użył też pojęcia „krajowy kodeks skarbowy”, choć taka ustawa nie istnieje. Na jego biurko trafiła bowiem nowelizacja kodeksu karnego skarbowego i ordynacji podatkowej.
Łagodzenie kar nie podoba się prezydentowi
I właśnie zmiana w ordynacji mogła być tą, która prezydentowi się podobała. Miała bowiem wykreślać przepis zobowiązujący do wyznaczania osoby odpowiedzialnej za rozliczenia podatkowe. – Ten przepis wydaje się zbędny, bo i tak odpowiedzialność za zapłacenie podatku ponosi zarząd firmy. Zresztą w praktyce i tak kwestie rozliczeń podatkowych są często przenoszone na firmy zewnętrzne – zauważa Tomasz Szewczuk, senior menedżer w dziale doradztwa podatkowego Grant Thornton. Dodaje on, że kwestię odpowiedzialności za rozliczenia podatkowe w większych firmach regulują często wewnętrzne zasady ładu korporacyjnego. W interesie samej spółki jest zatem jednoznaczna identyfikacja osób odpowiedzialnych za te sprawy.