Globalny kryzys, lokalny ból

Trzęsienia ziemi i kryzysy finansowe wydobywają na światło dzienne rzeczy, których w innej sytuacji nie bylibyśmy świadomi. W pierwszym wypadku chodzi o uskoki geologiczne naszej planety, w drugim zaś o pęknięcia gospodarcze - pisze Moisés Naím, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Foreign Policy”

Publikacja: 18.10.2008 00:28

Moisés Naím

Moisés Naím

Foto: www.moisesnaim.com

Red

Niestety, ta świadomość ma swoje ogromne koszty ludzkie.

Obecna sytuacja ujawnia, na jak kruchych lokalnych filarach wspiera się globalny system finansowy. Pieniądze krążą po świecie z prędkością światła, a instytucje publiczne mające za zadanie regulowanie przepływów finansowych tkwią w sztywnych granicach państw. Co więcej, decyzje potrzebne do tego, by stawić czoła kryzysowi, podejmują politycy, których podstawową motywacją jest reelekcja. A jak dobrze wiemy, polityka ma wymiar lokalny.

Ta asymetria tłumaczy na przykład europejskie reakcje na kryzys. Przebiegały one w trzech fazach. Najpierw nasi przywódcy zaprzeczali, by sytuacja w Stanach Zjednoczonych mogła nas dotknąć. Następnie zapanowała postawa „radźcie sobie sami” i każdy kraj członkowski Unii próbował chronić swój system finansowy. Trzecia faza przyszła w chwili zrozumienia, że działanie osobno doprowadzi do tego, że upadną wszyscy. Przyznano też, że środki zapobiegawcze będą szalenie kosztowne, więc lepiej te koszty ponieść wspólnie. Świeżą wolę współpracy nad skoordynowaną reakcją widać było najwyraźniej w cięciach stóp procentowych dokonanych jednocześnie przez Europejski Bank Centralny, amerykański Fed, bank centralny Chin i wielu innych krajów. To nie przypadek, że najszybciej skoordynowały swoje kroki właśnie banki centralne: są to instytucje zaprojektowane po to, by działać szybko, bez przesadnej ingerencji polityków.

Szefowie państw i ministrowie finansów znajdują się jednak w o wiele mniej wygodnym położeniu. Ludzie ci spierają się obecnie na temat potrzeby wydania ogromnych sum publicznych pieniędzy, by ratować banki, chronić depozyty i zapobiegać upadkowi dalszych instytucji i szerzeniu się paniki wśród ciułaczy oraz inwestorów. Najtrudniejszym zadaniem jest uwolnienie przepływu pieniędzy. Ponieważ banki nie mają pojęcia, ile naprawdę warte są ich aktywa i jak wielkie są zobowiązania innych banków, którym zwykły udzielać pożyczek, siedzą bez ruchu i nikomu nie pożyczają. A jeśli nikt nikomu nie pożycza, gospodarka zamiera.

Rozwiązanie zaproponowane przez rząd USA polegało na stworzeniu ogromnego funduszu dysponującego publicznymi pieniędzmi, który ma wykupić od banków toksyczne aktywa w nadziei, że raz uwolnione od tego brzemienia będą w stanie podjąć na nowo działalność kredytową. Rząd brytyjski bezpośrednio wstrzyknął publiczne pieniądze do prywatnych banków, gwarantując pożyczki, których banki udzielają sobie wzajemnie, a jednocześnie wpompował znaczne ilości kapitału do systemu finansowego.

Strategia UE polegała na zwoływaniu spotkań, podczas których miano decydować o rodzaju interwencji, o wysokości sum i o tym, jak to wszystko zrobić w skoordynowany sposób. Po raz kolejny interesy narodowe spowalniają zdolność całego kontynentu do spójnego działania. Co gorsza, strefa euro jeszcze nie zintegrowała w pełni przepisów bankowych u wszystkich 15 uczestników, co stoi w ostrym kontraście z integracją sektora prywatnego w tych krajach.

Komisarz unijny ds. gospodarczych Joaquin Alumnia nie ma wątpliwości, że to rozstrzygający moment. Powiedział mi: „Jeśli Unia Europejska nie jest w stanie odpowiedzieć na ten kryzys w sposób zwarty i skuteczny, to jest całkiem prawdopodobne, że niektóre z barier wewnętrznych, który udało się nam rozmontować, powrócą”. Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie. Ale jeśli, niestety, do tego dojdzie, będziemy świadkami paradoksu: jak lokalne działania wobec globalnych kryzysów zamiast pomagać wyborcom, w których imieniu są podejmowane, w ostatecznym rachunku im szkodzą.

Niestety, ta świadomość ma swoje ogromne koszty ludzkie.

Obecna sytuacja ujawnia, na jak kruchych lokalnych filarach wspiera się globalny system finansowy. Pieniądze krążą po świecie z prędkością światła, a instytucje publiczne mające za zadanie regulowanie przepływów finansowych tkwią w sztywnych granicach państw. Co więcej, decyzje potrzebne do tego, by stawić czoła kryzysowi, podejmują politycy, których podstawową motywacją jest reelekcja. A jak dobrze wiemy, polityka ma wymiar lokalny.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą