Jestem czarno-biały

Moja niezgoda na pewne rzeczy w tym świecie to nie jest wyraz heroizmu, tylko wybór - mówi Grzegorz Wasowski, dziennikarz muzyczny i satyryk.

Aktualizacja: 14.03.2009 11:28 Publikacja: 13.03.2009 22:53

Jestem czarno-biały

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

[b]Rz: Co pana śmieszy?[/b]

[b]Grzegorz Wasowski:[/b] Zawsze mnie śmieszyła burleska: Chaplin, Buster Keaton, Flip i Flap, Harold Lloyd. Woody Allen mnie bawi swoją inteligencją, Monty Python – nie w całości. Czyli ciągle wracam do przeszłości. Dzisiaj nic mnie nie śmieszy.

[b]Absolutnie nic?[/b]

Z tego, co znam, to nic... No, może kabaret Mumio. Chociaż Mumio chyba zawiesił działalność, więc to też przeszłość. Nienawidzę humoru politycznego. To jest dla mnie beznadziejne, płaskie, po paru latach nie wiadomo, o co w tych dowcipach chodzi. Wolę humor abstrakcyjny, absurdalny, surrealistyczny.

[b]Czy czuje się pan przywiązany do humoru, który wyrasta z twórczości pańskiego ojca i Jeremiego Przybory?[/b]

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale to niemożliwe, żeby było inaczej – przecież tkwiłem w tym tak długo. Dla mnie rozmowy ojca i wuja to nie było nic niezwykłego. Wyrastałem w ich otoczeniu, więc ich poczucie humoru musiało na mnie wpłynąć.

[b]Bo pan w ogóle nie jest śmieszny, tylko smutny. Chciałby pan, żeby pana humor zaklasyfikować jako smutek inteligentnego człowieka?[/b]

Nie wiem, czy na to zasługuję. Mój smutek wynika z tego, że ja ciągle jestem na zewnątrz tego, co się dzieje. Czasem odnoszę wrażenie, że przebywam za jakąś szybą. Jestem z innego świata, kieruję się innym systemem wartości niż ludzie dookoła, jestem staroświecki, trzymam się zasad, które dziś nie obowiązują. W związku z tym miewam często problemy.

[b]A chciałby pan być po drugiej stronie tej szyby?[/b]

Oczywiście, że nie. Moja niezgoda na pewne rzeczy w tym świecie to nie jest wyraz heroizmu, tylko wybór. Po prostu staram się przejść przez życie według schematu, który dziś uznawany jest za anachroniczny.

[b]I jakie są części składowe tego schematu?[/b]

Na przykład lojalność, przyzwoitość, uczciwość. To są rzeczy tak jasne, że nawet nie wiem, jak o nich mówić.

[b]Tylko że dziś lojalność i przyzwoitość to nie jest to samo co w latach 80. czy 70. Teraz nie ma żadnych mrocznych partii ani wyborów, które decydują o życiu i śmierci. Nasze wybory są prozaiczne i zwykle nie wiążą się z żadnym bohaterstwem. Dziś mamy wybór: zdradzić żonę albo nie, podłożyć komuś świnię albo nie...[/b]

... mówić prawdę albo kłamać. Nie znoszę, gdy ktoś rzuca słowa na wiatr. Ja w ogóle mało mówię, ale jak mówię, to się potem tego trzymam i tego samego oczekuję od innych.

[b]Ma pan bardzo wysokie wymagania i wyśrubowane standardy etyczne. To dlaczego pan bierze udział w reklamach?[/b]

Bo nie myślę, żeby udział w reklamie był czymś nieetycznym albo obciachowym. Przynajmniej te reklamy, które zrobiłem, nie są dla mnie powodem do wstydu. Gdyby to było coś takiego, pod czym nie chciałbym się podpisać, tobym tego nie robił. Chociaż nie będę nikogo przekonywał, że reklamy robię ze względów artystycznych. Robię je dla pieniędzy. Praca w radiu to jest hobby. Tak się złożyło, że mój tata nie miał głowy do interesów i nie zostawił mi majątku. Ja też niespecjalnie umiem robić pieniądze, a trzeba z czegoś żyć.

[b]To lojalność wobec Krzysztofa Skowrońskiego zdecydowała, że zawiesił pan działalność w Trójce?[/b]

Zawiesiłem działalność, bo nie zgadzam się na obrzucanie człowieka błotem bez jakiejkowiek przyczyny. To zresztą jest chyba w Polsce norma – każdego można obrzucić i nikt nie ponosi za to żadnych konsekwencji. Nie godzę się na to.

[b]Krzysztof Skowroński był najlepszym pana szefem?[/b]

W ogóle nie traktowałem go jak szefa, bardziej jak kolegę. Nie sądzę, żeby on odkrył jakieś niezwykłe radiowe prawdy, ale po prostu pozwolił ludziom pracować w poczuciu swobody i radości z tego, co robią. Dopuścił fachowców do mikrofonów i dodatkowo wymyślił kilka szalonych rzeczy, takich jak np. „Trójka przekracza granice”.

[b]Może on cierpi na brak wyobraźni? Ja byłem przekonany, że akcja „Trójka przekracza granice” nie ma prawa się udać: że połowa z nas wyląduje w więzieniu albo sprzęt nie będzie działał, albo – to by było najgorsze – że to nie będzie brzmiało albo nikogo nie zainteresuje. I żadna z tych obaw się nie sprawdziła.[/b]

Efekt był rzeczywiście fantastyczny, przynajmniej z tego, co słyszałem. Bo ja generalnie radia nie słucham. Słuchałem, dopóki nie zacząłem w nim pracować. A potem to już raczej niewiele. Ostatnio pod lekkim przymusem, bo mam w domu sekretarza programu. Skowrońskiemu udało się przywrócić trochę świetności Trójki. Nie do końca oczywiście, bo moim zdaniem najlepsza Trójka to była ta do stanu wojennego w 1981 r. Potem nigdy już nie wróciła do tamtej formy. To były tylko mniej lub bardziej udane mutacje.

[b]To ważne, co pan mówi, bo wielu młodym ludziom się wydaje, że złote lata Trójki to były lata 80.[/b]

No, nie. Trójka w stanie wojennym i potem to był program zupełnie inny niż ten, który robiliśmy wcześniej, radio przerobione na młodzieżowe.

[b]I pan do niego wrócił.[/b]

Przed 13 grudnia byłem szefem „Solidarności” w Trójce i nie chciałem wracać – cztery miesiące byłem poza radiem. Wróciłem, bo moje władze związkowe uznały, że ktoś powinien się upomnieć o tych, którzy będą musieli odejść po stanie wojennym. Przydałem się na pewno o tyle, że udało mi się wynieść z radia i uratować kilkaset taśm, które zostałyby zniszczone. Niszczono wtedy programy autorów kojarzonych z „Solidarnością”. Niekiedy celowo, niekiedy z czystej bezmyślności, np. gdy do Trójki wprowadzili się żołnierze i spali na piętrowych pryczach w tym pomieszczeniu, gdzie dziś jest studio emisyjne, to z nudów bawili się tymi taśmami.

[b]Ten powrót ułatwił panu życie, prawda?[/b]

Tak, to było dla mnie wygodne. Byłem dziennikarzem muzycznym, polityką się nie zajmowałem. Przyszedł wtedy Andrzej Turski, który był znakomitym radiowcem i porządnym facetem, i to on uratował wówczas Trójkę, przerabiając ją na program młodzieżowy. Nie potrafię do końca tego ocenić, pewnie nie miał specjalnego wyboru – jeśli Trójka miała istnieć, to tylko w takiej, a nie innej formie. Ale dla mnie to był upadek tego radia. Przyszli „ci” – tak na nich mówiliśmy – „ci z pierwszego piętra”. Zaczęło się „Zapraszamy do Trójki”, jakieś bloki programowe od 6 do 9, potem od 16 do 19. Nie rozumiałem, co to ma być za program. Przed 13 grudnia Trójka powstawała w ten sposób, że zbieraliśmy się na kolegiach, wymyślaliśmy jakieś kunsztowne 15-, 20-, 30-minutowe audycje z wysmakowaną oprawą muzyczną...

[b]Złoty okres tego radia to końcówka lat 70., do 1981 roku. Masa znakomitych audycji wielkich autorów: Jacek Fedorowicz, Marcin Wolski, Jan Kaczmarek, w muzyce Piotr Kaczkowski, Wojciech Mann, Jan Chojnacki... To była enklawa wolności, normalności w nienormalnym świecie.[/b]

Nie chcę przesadzać, ale dla nas Trójka z tamtych lat była porównywalna do tego, czym był kiedyś Dudek czy kabaret Owca lub inne tego typu zjawiska. Niech pan wspomni redakcję rozrywki: Czubaszek, Zembaty, Kofta, Janczarski, Kreczmar i jeszcze parę nazwisk. Tego się nie da oczywiście odtworzyć, bo nie ma już takich autorów.

[b]Dlaczego nie da się odtworzyć tej klasy radia? Bo nastąpił zasadniczy spadek jakości wyrobów satyrycznych?[/b]

Ja widzę zasadniczy spadek jakości narodu. Wymagania mamy niższe. Przecież gdyby tak nie było, to inaczej wyglądałyby telewizja czy radio. Ja zresztą tego do końca nie rozumiem. Jak się spotka kogoś na ulicy i porozmawia chwilę, to się okazuje, że dzisiejsza telewizja nikomu się nie podoba i wszyscy chcieliby nawiązać do dawnych czasów. Ale z jakichś badań statystycznych wynika, że jednak jest teraz czas na „Gwiazdy tańczą na lodzie”, a nie na „Kabaret Starszych Panów”. Nie wiem, czego się trzymać...

[b]Kim chciałby pan być?[/b]

Nie jestem człowiekiem niespełnionym, choć oczywiście żałuję, że z pewnych wyborów nie skorzystałem, na przykład że nie gram na żadnym instrumencie. Rodzice dali mi tyle wolności, że nic nie musiałem, więc nie grałem. Gdybym to mógł zmienić, to chętnie zostałbym perkusistą. Kiedyś chciałem być Fredem Astaire’em, kochałem taniec i chciałem się nauczyć stepowania, ale nie było gdzie. Chciałem być też badmintonistą – uważam, że jak na amatora grałem świetnie, choć nigdy się tego nie uczyłem. Ale u mnie tak było ze wszystkim: gdy miałem pięć lat, poszedłem z rodzicami do parku Ujazdowskiego, była tam wypożyczalnia rowerów, i mówię: „Dajcie mi rower”. A mama na to: „Ale przecież ty nie jeździsz na rowerze”. „No, jak to nie jeżdżę? Wsiądę i pojadę”. No i wsiadłem i pojechałem.

Gdybym nie był leniwy, a byłem, właśnie z tego powodu, że wszystko mi przychodziło tak łatwo, to chętnie zostałbym piłkarzem. Tylko że miałbym kłopot, bo sam bym wymierzał sprawiedliwość w trakcie meczów. Nie jestem w stanie pogodzić się ze szwindlami na boisku, nie znoszę sędziów, którzy „się mylą”, graczy, którzy symulują faule. Obrzydzenie mnie bierze, jak to widzę.

[b]Bo pan ma zbyt czarno-biały obraz świata.[/b]

Tak, ja jestem czarno-biały. Może to błąd. U mnie przejściowych stanów nie ma. Jest albo tak, albo tak. Jak coś robię, to na całego albo wcale. Jak palę papierosy, to 40 dziennie, jak nie palę, to w ogóle. Gdybym grał na tej perkusji, tobym walił godzinami.

[b]Ale dobrym perkusistą też chyba by pan nie był. Chyba że AC/DC albo jakiejś innej łupanki. W grze na tym instrumencie potrzebna jest subtelność i odnajdywanie półcieni. Zresztą pan chyba lubi AC/DC, co dla mnie jest czymś niewiarygodnym. Ale nie pierwszy raz spotykam ludzi, których meandry wrażliwości są nie do pojęcia. Jak można cenić jednocześnie AC/DC i Franka Sinatrę?[/b]

Można. Choć AC/DC lubię raczej umiarkowanie. Bardziej Led Zeppelin, The Beatles, Deep Purple, Budgie, Ellę Fitzgerald, Sinatrę i jeszcze parę ton innych. Nie wiem, jak te rzeczy się ze sobą godzą, ale ja odbieram muzykę na poziomie emocji. Albo ściska w dołku, albo nie, i wszystko jedno, jaki to styl. Ja w ogóle dziesiątki różnych rzeczy próbuję i dają mi one przyjemność. Tylko że to bywa trochę niebezpieczne i wygodne. Może służyć jako wytłumaczenie życiowe. Bo skoro wszystko mogę, to po co mam się starać? Tylko że ja nie wiem, czy jakbym się naprawdę postarał i by mi nie wyszło, to czy byłbym równie spełniony i zadowolony z siebie. No to tkwię sobie w tym nieosiąganiu, podpierając się przekonaniem, w którym sam się utwierdzam i inni mnie utwierdzają, że jakbym chciał, tobym mógł. To naprawdę jest wygodne.

[b]Wygodne, owszem. Ale chyba lepiej tak niż na odwrót. Otwiera pan telewizor i widzi wszystkich tych, którzy bardzo chcą, ale nijak nie mogą.[/b]

Bo człowiek powinien znać swoje możliwości i miejsce. I tego też się trzymam. Myślę, że jestem dobry jako „ten drugi”. O ile Wojtek Mann jest znakomitą „lokomotywą”, o tyle ja uważam się za dobrego „dopowiadacza”. Tu wrzucę dowcip, tam coś dopowiem itd. To wcale nie jest gorsza funkcja. Lepiej być dobrym aktorem drugoplanowym niż słabym w roli głównej.

[b]Teraz, gdy rezygnuje pan z Trójki, duet Mann – Wasowski znowu zawiesi działalność.[/b]

Tylko w radiu i bardzo tego żałuję, bo uważam, że jesteśmy wymarzoną parą. Tak długo się znamy, że Wojtek wie, co zamierzam powiedzieć, zanim się odezwę. I ja też wiem, co on powie, zanim otworzy usta. Ale jakoś te drogi co jakiś czas nam się rozchodzą. Kiedyś robiliśmy audycje: „Lista przebojów dla oldboyów”, „Nie tylko dla orłów”, „RadioMann”, potem „CDN”, później Wojtek związał się z Krzysztofem Materną, a ja z Rychem Szczęśniakiem, ale żałuję, że z Wojtkiem nie pracowaliśmy więcej. Z całym szacunkiem dla Rycha, bo przecież wiele mnie z nim wiąże, to Wojtek jest tą moją drugą połówką. Na szczęście mamy jeszcze program w TVP Kultura.

[b]Ma pan jakieś obsesje?[/b]

Tak. Mam obsesję zła. Uważam, że zło rządzi światem.

[b]Poważnie, czy pan żartuje? Kiedyś T-Raperzy znad Wisły nagrali taki znakomity kawałek „Książę Ciemności, umyj mi nogi, bym nie zabrudził twojej podłogi”.[/b]

To numer Rycha, rzeczywiście fantastyczna parodia tych kretyńskich tekstów metalowych. Ale ja poważnie mówię.

[b]Diabeł rządzi światem?[/b]

A jak inaczej mogłoby dojść do tych wszystkich rzeczy, które znamy z historii: wojen, obozów, rzezi? Przecież zawsze triumfuje zło, ludzie bez honoru i poczucia przyzwoitości. Teraz byli ubecy, ludzie, którzy katowali bohaterów, żyją długie lata w spokoju i świetnych warunkach materialnych, w zdrowiu – bo przecież nie mają stresów, a nie mają stresów, bo są niewrażliwi. A gdy ktoś próbuje ich rozliczyć, to usłyszy, że jest pozbawiony współczucia wobec starych, schorowanych ludzi. Ja bym ich wszystkich powsadzał do więzienia. Bez względu na wiek. Jeśli ktoś zniszczył życie drugiemu człowiekowi, to niech idzie do więzienia – nawet jeżeli ma 80 lat. Albo do kamieniołomów.

[b]Hasło „Zło dobrem zwyciężaj” nie jest panu bliskie.[/b]

Jest mi bliskie, ale w nie nie wierzę. Gdyby to dobro, a nie diabeł, rządziło światem, to moja córka nie umarłaby, mając niecałe 27 lat.

[b]Czuje pan więź z Polakami?[/b]

Czuję więź z „Zośką”, „Parasolem”, Jagiełłą, Sobieskim, ale z tymi, którzy są teraz, nijak nie czuję.

[b]Nie przesadza pan? Naprawdę myśli pan, że ci ludzie, którzy występują co dzień w telewizjach, ci, których oglądamy w Sejmie, że to oni rządzą światem? Przecież oni do pana dostępu nie mają. I nigdy nie mieli.[/b]

Nie mieli, nie mają, tylko co z tego? I tak oni zwyciężą. Jeśli dobro wygrywa, to tylko na chwilę i nic z tego dobrego nie wynika.

[i]Grzegorz Wasowski – dziennikarz muzyczny, satyryk, autor tekstów. W Trójce od 1971 roku, zawiesił działalność w marcu w związku z odwołaniem Krzysztofa Skowrońskiego. Wraz z Wojciechem Mannem prowadzi program„Archiwizja” w TVP Kultura. [/i]

[b]Rz: Co pana śmieszy?[/b]

[b]Grzegorz Wasowski:[/b] Zawsze mnie śmieszyła burleska: Chaplin, Buster Keaton, Flip i Flap, Harold Lloyd. Woody Allen mnie bawi swoją inteligencją, Monty Python – nie w całości. Czyli ciągle wracam do przeszłości. Dzisiaj nic mnie nie śmieszy.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą