[b][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/04/24/zwyciestwo-polityki-kaprysu/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Doprawdy nie da się inaczej wytłumaczyć medialnej kariery Janusza Palikota czy Stefana Niesiołowskiego. Ale to tylko jedna strona medalu. Bo nie mniej prawdziwym wyjaśnieniem tak wielkiej nierównowagi sił politycznych w Polsce jest słabość opozycji. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy Jarosław i Lech Kaczyńscy popełnili więcej błędów, niż ktokolwiek mógł przewidzieć.

PiS doszło do władzy, głosząc hasła oczyszczenia i wzmocnienia państwa, rozbicia nieformalnych, krępujących demokrację układów, przywrócenia dumy z narodowej pamięci, rozprawy z wpływami postkomunistycznymi. Najkrócej mówiąc, jego liderzy obiecywali, że zarówno Polska, jak i Polacy odzyskają podmiotowość. I nawet jeśli krótki i burzliwy czas wspólnych rządów braci nie doprowadził do realizacji tych postulatów, przegrane wybory w 2007 roku wcale nie musiały oznaczać końca programu zmian. Druga największa partia w Sejmie i urząd prezydencki to poważne atuty. Tym bardziej że opozycji sprzyjała zarówno sytuacja zewnętrzna – narastający globalny kryzys, jak i wewnętrzna – coraz bardziej widoczna indolencja rządu. Tylko co z tego?

Nie przypominam sobie znaczącego wystąpienia czy to byłego premiera, czy obecnego prezydenta. Ich analiza polityczna sprowadzała się bądź do narzekań na media, bądź do rozprawy z krnąbrnymi politykami z własnego obozu, którzy po kolei odchodzili. Jarosław Kaczyński co kilka tygodni – można było sądzić – dokonywał zmiany wizerunku, przy żadnym nie wytrwał. To występował jako spokojny mąż stanu, to znowu wdał się w awanturę o alimenty z Ludwikiem Dornem czy o przeszłość ze Stefanem Niesiołowskim. Ten chaos i bałagan widoczne są wszędzie. Były premier najpierw zapowiadał, że do europarlamentu nie wystartuje żaden poseł PiS, potem jeden, potem kilku; na końcu okazało się, że w klubie parlamentarnym trwa łapanka. Nie lepiej wypada ocena prezydenta, który największą determinację wykazuje w osobliwej polityce personalnej. Jej dwa symbole to promowanie w Gdańsku szerzej nieznanej koleżanki z dawnych lat oraz poparcie dla Anny Fotygi, kandydatki, co łatwo było przewidzieć, co najmniej groteskowej. Inny przykład niekonsekwencji: głównym zadaniem Michała Kamińskiego po przyjściu do Kancelarii Prezydenta miało być poprawienie notowań głowy państwa. Mimo że poparcie dla Kaczyńskiego spada na łeb na szyję, Kamiński w nagrodę wystartuje do europarlamentu z pierwszego miejsca w Warszawie. Tak, polska debata publiczna i swoboda dyskusji demokratycznej są zagrożone dominacją jednej siły politycznej. Ale odpowiedzialność za to ponosi też opozycja, która stała się zakładnikiem nieudolności, idiosynkrazji i kaprysów swoich liderów.