Trzy drewniane domy i cerkiewka. Biblijna Sarepta stworzona w Nowicy dla grekokatolickiej młodzieży. I dla innych. Po gwarnych wakacyjnych miesiącach przemodlona – tak mówi ksiądz Jan, tutejszy gospodarz. Niezwykła – dodają dwutygodniowi goście. Unici i katolicy. Ukraińcy i Polacy. Ikonopisi.
Budzą się wcześnie. Przed ósmą w kaplicy czeka ksiądz Jan. Po nabożeństwie szybkie śniadanie i rozchodzą się do swoich Bogurodzic.
Dziki ikonopis – tak mówi o sobie Ewa, archeolog i księgowa. Praca nie była jej pasją, ale jakoś trzeba było żyć. I nagle, cztery lata temu, przyszła pewność przeznaczenia. Swój ostatni warszawski rok spędziła na nauce pisania ikon w Studium Chrześcijańskiego Wschodu. Odkąd mieszka we Wrocławiu, pracuje samodzielnie.
Pod jej ręką Maria rodzi się w momencie zwiastowania. Ewa zrezygnowała wcześniej z tego pomysłu, bo się wystraszyła, że nie podoła. Wybrała zaśnięcie. Ale w nowickich planach było ich już zbyt wiele i pierwszy temat do niej wrócił. Nie ma przypadków, jak mówi ksiądz Jan.
Ewa odtwarza rosyjską ikonę z XII wieku. Ma mało czasu, jeszcze tyle szat do napisania zostało. Ale jest nieźle. Jeśli we Wrocławiu trafi na leniwego stolarza, który wszystko robi na opak, samo przygotowanie deski trwa dwa tygodnie. Stres wtedy jest ogromny, szczególnie jeśli się pisze dla kogoś. Na ślub na przykład. Ale jaka satysfakcja, kiedy się zdąży i jeszcze święty imienny pana młodego (którego się nie widziało na oczy, bo ikonę zamówił świadek) ma jego twarz. Kiedy Ewa pracuje, lepiej zostawić ją samą. To przecież modlitwa.
W Sarepcie wszyscy więc dbają o ciszę. To szczególnie ważne, jeśli się chce odwiedzić Joannę. Drugi stopień schodów w jej domu jest chwiejny, trzeba więc w tym miejscu robić podwójny krok, żeby nie narobić hałasu. Kiedyś się dowiedziała, że w Bieszczadach jest ktoś, kto prowadzi galerię ikon. Postanowiła sprawdzić, jak się realizuje jej niespełnione marzenie. Spakowała się na dwa dni, została siedem miesięcy.
W tym czasie właściciel wynajmowanego przez nią w Łodzi mieszkania stracił sentyment do jej rzeczy. Nie wie nawet, czy już przepadły – Joannie teraźniejszej nie są niezbędne.