Tak się złożyło, że tę jedyną w swoim rodzaju rocznicę „pomiędzy" – ogłoszeniem terminu a samą beatyfikacją – spędzam w Rzymie. W tygodniu poprzedzającym 2 kwietnia przy grobie papieża nieustannie byli ludzie. Jedni zatrzymywali się na chwilę, inni modlili dużo dłużej. Tak jest tu od sześciu lat. I tak samo będzie, gdy trumna z ciałem błogosławionego Jana Pawła II za miesiąc znajdzie się w Bazylice św. Piotra. To, trzeba powiedzieć wyraźnie, jest fenomenem naszych czasów. W epoce ogromnego zeświecczenia ludzie z całego świata przyjeżdżają do miejsca, w którym w ich przekonaniu spoczywa święty. Przyjeżdżają tak samo, jak przed wiekami wędrowali do Rzymu na groby męczenników. Świętość, jak widać, pociąga niezależnie od czasów, w jakich żyjemy. I myślę, że pragnienie świętości – obcowania z nią w innych, ale i własnego życia – jaką papież obudził w milionach ludzi, jest największym owocem pontyfikatu.
Beatyfikacja, jak śmierć Jana Pawła II, nastąpi w liturgiczne święto Bożego Miłosierdzia, które on sam ustanowił. W tym symbolu widać jakąś niesamowitą bożą inżynierię, której skutków Karol Wojtyła nieraz doświadczył w swoim życiu.
Dzień beatyfikacji będzie zwieńczeniem życia Karola Wojtyły jakby w podwójnym sensie. Będzie bowiem także zwieńczeniem jego dzieła, czyli szerzenia czci Bożego Miłosierdzia. Poświęcił mu kilkadziesiąt lat życia, poczynając jeszcze od czasów krakowskich, gdy wszczął proces beatyfikacyjny s. Faustyny. W ten sposób papież, który za życia przyciągał do siebie tłumy, ale po to, by mówić o Bogu, również w dniu wyniesienia na ołtarze nie będzie zatrzymywał całej uwagi na sobie, ale wskazywał na orędzie o Bożym Miłosierdziu.
W Rzymie i Watykanie przygotowania do beatyfikacji wchodzą w ostatnią fazę. Organizatorzy próbują zgadnąć, ile osób przyjedzie. Podawana w styczniu liczba 1 – 2 milionów pielgrzymów zmniejszyła się
w ostatnich enuncjacjach do 300 tysięcy. Rodacy mieszkający w Rzymie obawiają się, że będzie mało pielgrzymów z Polski. Nie milion czy pół miliona, ale ledwie 30 – 35 tysięcy, w tym 20 tysięcy w grupach zorganizowanych. Zdaniem jednych ludzi przestraszyły media, pisząc o milionowych rzeszach pielgrzymów, ale w moim przekonaniu dużo bardziej wygórowane ceny noclegów i środków transportu.
Niezależnie od powodu widać, że beatyfikacyjna gorączka z pierwszych dni po ogłoszeniu jej terminu wypaliła się szybko. Moi rozmówcy w Rzymie proszą, by zachęcać w Polsce do przyjazdu na beatyfikację nie po to, by demonstrować narodową dumę, ale dać wyraz wdzięczności za wszystko, co Jan Paweł II zrobił dla Polski i Polaków. To prawda, że są w życiu momenty, gdy znaki i gesty są bardzo ważne. I takim momentem jest beatyfikacja.