Letnie zmagania i tak przyciągają przed telewizory widzów młodszych niż zimowe. Przeciętny Amerykanin oglądający zawody w Soczi w 2014 roku miał 55 lat, a jeszcze w 2002 roku przy okazji Salt Lake City był o siedem lat młodszy. W porównaniu z igrzyskami w 2012 roku zawody w Rio oglądało o 31 proc. mniej widzów w grupie wiekowej 18–34 lata. To istotne, bo Ameryka jest najważniejsza, to kontrakty z tamtejszymi telewizjami od dekad żywią Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl).
Tak naprawdę starzenie się telepubliczności nie powinno nikogo dziwić. Czego ma szukać w zmaganiach łuczników czy ciężarowców milenials spędzający dzień między ekranem laptopa i telefonu, którego idolem jest youtuber, o którym szanowny czytelniku papierowego wydania „Plusa Minusa" nigdy nie słyszałeś (bez owijania w bawełnę – jesteś za stary). Czego ma szukać w boksie amatorskim, gdzie zawodnicy do niedawna walczyli w kaskach, przed walkami nie ma konferencji prasowych z wyzwiskami i mierzeniem się wzrokiem, a między rundami długonogie blondynki z ustami z botoksu i biustami z plastiku nie noszą tabliczek z numerem rundy? Co to za atrakcja, skoro na wyciągnięcie ręki jest show znany jako MMA, którego bohaterowie, z ostentacyjnie chwalącym się majątkiem Connorem McGregorem na czele, mają w głębokim poważaniu olimpijskie ideały barona de Coubertina.
Tracąc widownię, olimpizm traci też pieniądze. A na to nikt w MKOl nie może sobie pozwolić. Dlatego trwa desperacka próba odmłodzenia igrzysk i ubłagania milenialsów, by chociaż na chwilę przestali grać w „Fortnite", albo raczej by przestali oglądać na Twitchu, jak ktoś gra w „Fortnite", i obejrzeli kilka reklam przy okazji transmisji z igrzysk.
Olimpijska dojrzałość
Aby przyciągnąć 20-latków, MKOl wprowadza nowe dyscypliny do programu.
I warto pamiętać, że robią to ludzie dojrzali. Wśród 17 członków Komitetu Wykonawczego MKOl niemal wszyscy są po 50. urodzinach. Najmłodsza jest Kristy Coventry z Zimbabwe (w tym roku skończy 36 lat), ale na zebraniach spotyka Williego Kaltschmitta Lujána z Gwatemali, który w tym roku skończy 80 lat i prawdopodobnie zrezygnuje z zasiadania w komitecie. Zanim jednak tak się stanie, wciąż wespół z osiem lat młodszą Gunillą Lindberg ze Szwecji, 73-letnim Robinem Mitchellem z Fidżi czy 71-letnim Denisem Oswaldem ze Szwajcarii decyduje o losach olimpizmu i o tym, jakie dyscypliny mają się pojawić na igrzyskach.