Polska,Rosja i prawda historyczna

Jeśli zaakceptujemy szyderstwo z prawdy historycznej, tej najbardziej elementarnej – będziemy się staczać coraz niżej. Nie sami – ale razem z Rosjanami

Publikacja: 30.04.2011 01:01

Polska,Rosja i prawda historyczna

Foto: Rzeczpospolita, Janusz Kapusta JK Janusz Kapusta

Zacznijmy od pierwszego słowa. Zgoda – nie ma jej, nie ma spokoju między nami. Słyszymy przestrogi przed wojną domową. Jak tego uniknąć? Trzeba wrócić do centrum niezgody. Jest nim dziś to, co miało być – tuż po 10 kwietnia 2010 roku – ośrodkiem zgody: żałoba po katastrofie, uznanej przez parlament za największą w powojennej historii Polski.

Dziś słyszymy, że będzie zgoda, jeżeli uznamy, że to jednak nie była taka katastrofa, a tylko wyjątkowo głupi wypadek lotniczy. Jeżeli zgodzimy się, że nikt za to nieszczęście (ale czy aż tak duże?) nie odpowiada – poza samymi ofiarami. Jeżeli uznamy, że wola większości respondentów ankiety pani prezydent miasta Warszawy, którzy powiedzieli, że nie życzą sobie żadnego pomnika tragicznie zmarłego prezydenta Rzeczypospolitej w swoim mieście, ma moc ostateczną – także dla tych milionów obywateli Rzeczypospolitej (nie tylko z Warszawy), którzy wybrali tego prezydenta w demokratycznych wyborach i nie odwołali go jeszcze. Wtedy będzie zgoda i spokój? Nie, jeszcze nie.

Zasypać smoleńskie źródło

Zgoda wymaga spełnienia kilku jeszcze warunków. Wiążą się one z faktem, że najmocniej zatrute źródło niezgody bije spod Smoleńska. Trzeba je zasypać. Trzeba więc uznać, że strona rosyjska, instytucje państwa rosyjskiego nie mogą być w żadnym stopniu odpowiedzialne za tę katastrofę. Trzeba uznać, że nieoddanie Polsce żadnego z istotnych dla badania przyczyn katastrofy oryginalnego jej dokumentu materialnego (wraku, czarnych skrzynek), a następnie ich ostentacyjne niszczenie; dalej – przedstawienie wyników sekcji ofiar bez żadnej możliwości ich zweryfikowania przez polskich lekarzy; bezprecedensowe odwołanie zeznań oficerów naprowadzających lot prezydenckiego samolotu 10 kwietnia – że to wszystko nie ma żadnego znaczenia dla ustalania okoliczności katastrofy.

Dalej jeszcze: że werdykt MAK był merytorycznie bez zarzutu; że najbardziej wiarygodną instytucją do wyjaśnienia okoliczności śmierci polskiej delegacji prezydenckiej udającej się na uroczystość 70-lecia zbrodni katyńskiej jest Prokuratura Generalna Federacji Rosyjskiej, która z Jurijem Czajką na czele przejęła – za zgodą rządu polskiego – dochodzenie i wszystkie oryginalne dokumenty w sprawie katastrofy. To ta sama, dodajmy, prokuratura i ten sam prokurator, których oskarżamy wraz z całym cywilizowanym światem o drastyczne manipulowanie wymiarem sprawiedliwości w sprawach m.in. Chodorkowskiego, Politkowskiej, Litwinienki.

Ale nawet to nie wystarczy, jak się okazuje. Teraz trzeba uznać jeszcze, że w Katyniu nie było „sowieckiej zbrodni ludobójstwa" (jak głosiła oszczerczo zainstalowana tam przez „prywatnych Polaków" tablica); trzeba może nawet, jak podpowiada prezydent Lech Wałęsa, przeprosić za taką szkodliwą dla stosunków polsko-rosyjskich sugestię. Trzeba ostatecznie przyjąć, że „przywdziewanie wygodnego kostiumu ofiary" przez polską stronę w relacjach historycznych z sowieckim imperium jest tylko „brudną (polską) polityką historyczną". Krótko mówiąc: trzeba uznać racje polityki historycznej Władimira Putina. A także zamknąć oczy na skutki jego polityki energetycznej dla bezpieczeństwa gospodarczego Polski (na przykład dla zablokowanego przez Putinowski NordStream portu w Świnoujściu).

Strach w masce realizmu

Nie chodzi tylko o zgodę wewnętrzną. Grozi nam jeszcze niezgoda z imperium o wiele od nas silniejszym. I tu także obowiązuje logika strachu: nie przed wojną domową, ale przed niezgodą z silniejszym. Nazywa się ową logikę realizmem. Chcemy żyć spokojnie – nie prowokujmy silniejszego. Ułóżmy się z nim, dogadajmy. Ale na czyich warunkach? Czy uzyskamy kompromis, spotkamy się w pół drogi? Nie. Ostatecznie musimy przyjąć warunki silniejszego.

Państwo rosyjskie, wciąż niemogące otrząsnąć się z dziedzictwa sowieckiego, konsekwentnie gardzi słabszymi. I chce dać im to odczuć. Świadczy o tym nie tylko raport MAK, nie tylko ostentacyjne deptanie zasad uczciwego śledztwa (przecież film o radosnym wybijaniu szyb we wraku prezydenckiego samolotu nakręcili funkcjonariusze rosyjskich służb – i to oni udostępnili go jak najchętniej polskim mediom), nie tylko niema wizyta prezydenta Miedwiediewa w Katyniu (wyobraźmy sobie np., że prezydent Niemiec składa w Auschwitz wieniec bez żadnego napisu i nie stać go na wypowiedzenie choćby jednego słowa...). Słaby powinien zaakceptować rolę skromnego współpracownika kłamstwa. A kłamstwo im bardziej zuchwałe, im bardziej podłe – tym lepiej. Dam kilka przykładów.

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”