„Teologia Polityczna" organizuje debatę, na którą zaprasza Alaina Finkielkrauta, francuskiego filozofa, który potrafi płynąć pod prąd dominujących w jego kraju opinii. Dyskutować mamy nad kwestią, czy współczesna polityka Francji może być wzorem dla Polski. Finkielkraut oświadcza, że problemem dla zachodnich intelektualistów jest polski antysemityzm. Wydawało się, że Polska przezwyciężyła go, ale zarówno ostatnie prace Jana Tomasza Grosa, jak i – zwłaszcza – polskie na nie reakcje mówią coś wręcz przeciwnego.
Finkielkraut jest na bieżąco w tych sprawach dzięki relacjom swoich przyjaciół z „Gazety Wyborczej". Na argument, że oskarżenie o antysemityzm bywa dziś bronią ideologiczną i w tym kontekście, być może, należy analizować obecne kampanie „Wyborczej", a postawy Polaków wtedy i dziś odbiegają od europejskiego stereotypu – oburza się. Stwierdza, że jego rodzice, którzy w czasie wojny uciekli z Polski, uważają ją za „ziemię przeklętą".
On przezwyciężył tę postawę, angażując się w pomoc dla „Solidarności". Nie można jednak oczekiwać od niego, aby zanegował pamięć swoich rodziców. Straszny polski antysemityzm potwierdza choćby rok 1968 i odwołanie się doń jako ostatniej legitymacji ze strony komunistycznej władzy. Brak rozliczenia go w sposób zrozumiały naznacza postrzeganie Polaków we współczesnej Europie.
W ten sposób konferencja, której tematem miała być Polska i Francja we współczesnej Europie, przekształciła się w debatę o polskim antysemityzmie. Jest ona jednak dobrym punktem wyjścia do zastanowienia się zarówno nad samym problemem, jak i jego znaczeniem we współczesnej europejskiej polityce. Jego źródłem jest skrajna, trudna do wyobrażenia trauma, jaką wynieśli Żydzi, którzy w Polsce przeżyli Holokaust.
Nieludzki świat
Koszmar Holokaustu jest doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju. Ci, którzy uratowali się z niego, to skazańcy wymykający się egzekucji. Ocaleli cudem, latami zagrożeni śmiercią ukrywali się, asystując przy masakrze swoich najbliższych, całego narodu. Nie z winy Polaków, ale zrządzeniem losu ich kraj musi być utożsamiany przez Żydów z miejscem ich kaźni.
Pomoc Żydom groziła nie tylko śmiercią własną, ale także rodziny i sąsiadów. Tym bardziej heroiczne wydają się wcale nierzadkie jej akty i tym mniej dziwić powinna zdecydowanie szersza odmowa podejmowania takiego ryzyka.
Mimo to miejscowa ludność będzie pamiętana przez Żydów jako zagrożenie. Jeśli nawet szmalcowników wydających ich było niewielu, to pojawiali się, a więc naturalnym odruchem prześladowanych był lęk przed śmiertelnym niebezpieczeństwem czyhającym na nich między Polakami. Czas nieludzki – a jest to tylko kolejne doświadczenie potwierdzające prawdę o naturze człowieka – gdy wszelkie zasady zostają złamane, a zbrodnia staje się powszednia, deprawuje zbiorowość. Tradycyjne przestępstwa, takie jak przywłaszczenie cudzego mienia czy gwałt wobec innych, przestają mieć takie znaczenie, do jakiego przyzwyczailiśmy się w czasach pokoju. Zwłaszcza jeśli, chociaż nie w takim stopniu jak Żydzi, Polacy byli również zagrożeni. Musieli walczyć o codzienne przetrwanie, a ich życie również było niepewne.
Oficjalne traktowanie określonej grupy jako podludzi przez państwo, nawet jeśli jest ono w rękach najeźdźców, powoduje, że ogół mieszkańców zaczyna przyzwyczajać się do takiego stanu. Jeśli pewna zbiorowość jest prawnie uznawana za pośledni gatunek, a nawet gorzej, zagrożenie rodzaju ludzkiego, to sytuacja ta ułatwia świadkom poradzenie sobie z poczuciem winy, które wywołuje własna bierność.
Z tych powodów wśród Polaków w czasie Holokaustu częściej niż w czasach pokoju trafiały się postawy naganne, przestępcze, a nawet zbrodnicze wobec Żydów. Nie miały one nic wspólnego z narodową specyfiką, lecz odzwierciedlały uniwersalne mechanizmy ludzkich zachowań. Wszystkie dane z krajów o podobnych w czasie wojny losach pokazują identyczny stan rzeczy.
Trauma i cena człowieczeństwa
Jednocześnie nie została opisana skala pomocy, którą Polacy nieśli Żydom, a która wydaje się imponująca. Zwłaszcza jeśli przypomnimy warunki, w jakich się to działo, i cenę, którą płacili za to wielokrotnie nieznani do dziś bohaterowie. Liczba polskich drzewek symbolizujących pomoc dla Żydów w Yad Vashem jest imponująca i stanowi zdecydowanie największą narodową sekcję. Można uznawać, że ponieważ Holokaust dokonywany był głównie w Polsce, to i statystycznie liczba ludzi zaangażowanych w pomoc Żydom winna być większa, ale i tak zjawisko to przeciwstawia się stereotypowi polskiego zbrodniczego wojennego antysemityzmu.
To bardzo znamienne, że w kulturze masowej utrwalona została dzięki filmowi Stevena Spielberga postać dobrego Niemca Oscara Schindlera, podczas gdy Polacy występujący w kontekście Holokaustu w świadomości międzynarodowej malowani są zdecydowanie czarną barwą.