Karta się odwraca

Czy w Wielkiej Brytanii nadciaga tradycjonalna rewolta? Czy może powrócić „stara Anglia" sprzed epoki kontrkultury lat sześćdziesiątych?

Publikacja: 09.06.2012 01:01

Karta się odwraca

Foto: ROL

– Kochają rodzinę, honor i porządek. Często powtarzają: „kraj upada, politycy spychają go w przepaść, a wszystkie zmiany są na gorsze". Nie interesują ich gejowskie małżeństwa ani elektrownie wiatrowe. Interesuje ich natomiast rodzina, ciężka praca, uczciwość i bezpieczeństwo – opisuje swoich wyborców brytyjska radna i publicystka Rowenna Davis. Wbrew pozorom Rowenna Davis nie jest konserwatystką. Jest działaczką Partii Pracy.

Bez alternatywny

Kierunek rozwoju zachodnich społeczeństw, a w zasadzie całego świata, jest jednokierunkowy, a sensem jego są trzy zmiany. Zmiana pierwsza to coraz szybsze przechodzenie od społeczeństwa kulturowo tradycjonalnego do takiego, które entuzjastycznie przyjmuje jako obowiązującą normę obyczajowe eksperymenty. A przy okazji niszczy społeczne instytucje, przez wieki zapewniające mu spójność, a jednostce funkcjonowanie we wspólnotach. W jakimś zakresie ograniczających jej autonomię, ale zarazem zapewniających ludziom poczucie stabilności i w pewnym stopniu chroniących ich przed samotnością.

Zmiana druga jest zmianą ekonomiczną – polega na przejściu od dawnej gospodarki, zawsze w jakimś zakresie wspólnotowej, a od lat 30. do 80. realizującej zasady welfare state, do nowoczesnej, totalnie indywidualistycznej i wolnorynkowej.

Zmiana trzecia – to postępujące rozmywanie się tożsamości i instytucji narodowych. To odchodzenie od tradycyjnej, opartej na narodzie formuły demokracji w stronę formuł innych. Formuł opartych z jednej strony na władzy merytokracji, czyli różnego rodzaju elit, a z drugiej – na braku alternatywy wobec decyzji tych elit, sprowadzeniu procesu politycznego do administrowania, a nie podejmowania strategicznych decyzji. Rozmywaniu narodowych tożsamości sprzyja imigracja z odległych kulturowo obszarów, która to imigracja jest zgodnie z tego rodzaju myśleniem nie tylko nieunikniona, ale i całkowicie pozytywna.

Te zmiany są, rzecz jasna, z sobą powiązane, a przede wszystkim – jednokierunkowe. Nie mogą być w żadnym zakresie odwrócone, będą natomiast w nieskończoność pogłębiane.

Tak brzmiał, i w bardzo dużej mierze jeszcze brzmi, przez niemal nikogo niekwestionowany aksjomat nowoczesnego zachodniego myślenia.

Nie przypadkiem użyłem tutaj czasu przeszłego. Bo choć z polskiej perspektywy jest to nadal trudne do dostrzeżenia w tych krajach Zachodu, które były pionierami opisanych powyżej procesów, to pojawiają się jaskółki zwiastujące – być może – tendencję do zmiany myślenia.

Już nie lewica i prawica

Takim krajem jest Wielka Brytania, niegdyś kolebka thatcheryzmu – kierunku, który w największej chyba mierze ukształtował gospodarcze (lesferyzm) i filozoficzne (agresywny indywidualizm) podstawy współczesności. Kraj, w którym obie rządzące na zmianę partie zaadoptowały i rozwinęły te podstawy. Poprzez blairowską „Trzecią Drogę", oznaczającą rezygnację Partii Pracy z utożsamiania się z interesem warstw plebejskich, i cameronowski nowy konserwatyzm oznaczający odejście torysów od postawy afirmacji i obrony społeczeństwa tradycjonalnego.

Otóż dziś w obu tych partiach pojawiły się ośrodki i kierunki intelektualno-polityczne, kwestionujące ten kierunek zmian i jego bezalternatywność. I wzywające kierownictwa ugrupowań do wydania komendy „cała wstecz!".

– Partia Pracy niegdyś zajmowała się bardziej rodziną, drobnym biznesem, porządkiem i lokalnymi społecznościami – podkreśla cytowana na wstępie Rowenna Davis. – Miała ostrzejsze niż dziś stanowisko, jeśli chodzi o nielegalny hazard i alkohol. Wiedziała nie tylko, co chce zmienić, ale także, co chce chronić.

Tak było kiedyś. Długo przed rewolucją Tony'ego Blaira, która przyspieszyła i przypieczętowała trwające od dawna procesy odrywania się laburzystów od tradycyjnej klasy robotniczej i szerzej – od warstw plebejskich, i orientowania się na wielkomiejską klasę średnią, liberalną i zainteresowaną przede wszystkim rozszerzaniem katalogu indywidualnych wolności, z kulturowymi na czele.

W efekcie Partia Pracy zaczęła tracić swoich tradycyjnych wyborców. Przy czym niekoniecznie na rzecz konserwatystów.

– Najgorzej jest nie wtedy, kiedy ludzie, których odwiedzamy w czasie kampanii, mówią, że nie będą głosować na Labour, tylko kiedy mówią, że w ogóle nie będą głosować – zauważył lider Partii Pracy Ed Miliband.

Ale to nie jest wyłącznie problem odepchniętych od władzy socjalistów. Podobne obawy i procesy zaczynają dotykać także rządzącą partię Davida Camerona. Konserwatywny dziennikarz Tim Montgomerie uważa, że premier prowadził konserwatystów w stronę źle rozumianej modernizacji i w efekcie zredukował torysów do roli „partii liberalnych białych kołnierzyków", wypluwając „konserwatywne niebieskie kołnierzyki" (czyli wyborców z klas niższych).

– Partia Pracy popełniła ten sam błąd. W efekcie szybko zbliżamy się do sytuacji, w której podstawowy podział w kraju przestaje przebiegać pomiędzy lewicą a prawicą, a zaczyna między liberalną elitą, która rządzi, i pozbawioną władzy większością, instynktownie umiarkowanie konserwatywną, ale niekoniecznie głosującą na torysów – uważa Rowenna Davis.

Żeby Anglia była jak kiedyś...

Nadciąga zmiana postaw, którą wychwytują socjolodzy. W 1998 roku ze zdaniem „chcemy, żeby Brytania była znowu taka jak kiedyś" (cokolwiek ktoś pod tym rozumie) zgadzała się jedna trzecia badanych. Dziś – ponad 60 procent, przy czym pośród najuboższych wyborców odsetek ten sięga 71 procent. Nawet wśród najmłodszych respondentów niemal połowa (45 proc.) jest niezadowolona ze stanu obecnego i tęsknie patrzy w przeszłość.

– The tide is turning („karta się odwraca") – komentuje Davis. Kierunek rozwoju kraju i świata wzbudza coraz większy sceptycyzm w rosnącej grupie wyborców, którzy zaczynają uzewnętrzniać postawy może nieświadomie konserwatywne, ale przeciwne kulturowemu modernizowaniu społeczeństwa przez liberalne elity.

I choć mainstream obu głównych brytyjskich partii pozostaje nadal zdominowany przez te elity, w jednym wypadku jest postblairowski, a w drugim – cameronowski, to zarówno wewnątrz Labour, jak i torysów powstają ośrodki próbujące zmienić ten stan rzeczy. W wypadku Partii Pracy to nurt tzw. Blue Labour (kolor niebieski symbolizuje tu oczywiście tradycyjny kolor kołnierzyków robotników), w wypadku konserwatystów – tzw. Red Tory (tu tłumaczenia symboliki kolorystycznej chyba nie trzeba).

„Guru" Blue Labour i zarazem twórcą tego terminu jest Maurice Glasman. Ten żydowski intelektualista, profesor filozofii politycznej, wychowany w związanej z Partią Pracy rodzinie, był wpływowym doradcą lidera laburzystów Eda Milibanda, i z jego poręki został dożywotnim członkiem Izby Lordów.

Przez moment wydawało się, że zdominuje polityczne otoczenie Milibanda, jednak przeszarżował. Latem zeszłego roku wezwał do radykalnego ograniczenia imigracji do Zjednoczonego Królestwa i do renegocjowania dotyczących swobody przepływu siły roboczej traktatów UE.

Przekroczyło to granice tolerancji laburzystowskiego establishmentu. Zwłaszcza że równocześnie Glasman zaczął flirtować z antyimigrancką i mającą opinię skrajnie prawicową English Defence League (bardzo nietypową jak na tego typu organizacją posiadającą w swej strukturze m.in. sekcje gejowską i żydowską.). A że niemal równocześnie Europą wstrząsnął terrorystyczny akt Breivika, Glasman znalazł się na cenzurowanym. Wydawało się, że stracił całkowicie wpływy. Dziś jednak związani z Blue Labour działacze znów awansują w hierarchii Partii Pracy i w Anglii znów zaczyna się mówić o „niebieskich" jako o przyszłości tego ugrupowania.

– Idee Glasmana są niemal jedynymi sygnałami, że Partia Pracy może być w stanie się odrodzić – uważa Stuart Weir, laburzystowski publicysta, skądinąd zdecydowanie krytyczny wobec pewnych programowych aspektów „niebieskich laburzystów".

Blue Labour łączy wartości lewicowe i prawicowe, krytykuje dokonania Blaira i zagraża zarówno laburzystom, jak i torysom – uważa konserwatysta Matthew Barrett. – Jest krytyczna wobec neoliberalnego zaangażowania Partii Pracy oraz konserwatystów. A społecznie jest pod wieloma względami konserwatywna, niektórzy lewicowcy określają „niebieskich" jako „ludzi flagi, wiary i rodziny". Blue Labour chce chronić istniejące instytucje – lokalne poczty, puby, szpitale.

Zdrajca króla Davie'go

Odpowiednikiem Glasmana wśród torysów jest Phillip Blond. Tak jak Glasman filozof i naukowiec, ale też teolog i założyciel wpływowego w partii konserwatywnej think tanku ResPublica, a przy okazji – przyrodni brat aktora Davida Craiga. Co znamienne, z Glasmanem znają się i wręcz przyjaźnią.

Blond, który w okresie przed powrotem torysów do władzy był bliskim intelektualnym doradcą Davida Camerona (nazywany wręcz „nadwornym filozofem króla Davie'go") obecnie proponuje „konserwatyzm komunitarystyczny". Czyli konserwatyzm bardziej niż obecny torysowski mainstream nastawiony na wspólnotę, a mniej na liberalny indywidualizm. I w równym stopniu krytyczny wobec ekonomii opartej na monopolu państwa, jak i wobec wolnorynkowego zelotyzmu.

Zdaniem Blonda Brytania po II wojnie światowej przeszła dwie rewolucje, które razem wzięte wywarły na kraj wyjątkowo destrukcyjny wpływ. Pierwsza, lewicowa rewolucja kulturalna osłabiła tradycyjne obyczaje, przedłożyła prawa jednostki nad jej odpowiedzialność, a wreszcie poprzez stworzenie welfare state doprowadziła do ruiny system samopomocy społecznej.

Druga, thatcherowska, dopełniła dzieła zniszczenia. Deregulacja otworzyła na oścież drzwi wielkim sieciom handlowym, dziesiątkując lokalnych sklepikarzy. A także – małe lokalne banki. „Znający miejscową społeczność lokalny bankier został zastąpiony przez maniakalne stado handlowców, odległe o tysiące mil" – pisze Blond. Zwiędły związki zawodowe i obie rewolucje przyniosły w efekcie zatomizowane, posegmentowane społeczeństwo. W efekcie musiała ulec zwiększeniu rola państwa – bo ktoś musi w końcu naprawiać czy łagodzić skutki zniszczenia delikatnej tkanki społecznej.

A próby wyzwolenia jednostki od opresji ze strony „represywnego" społeczeństwa osłabiły rodziny i przemieniły sąsiadów w obcych ludzi. W rezultacie, jak pisze Blond, „raczej będziemy po raz kolejny oglądać w telewizji następne  serie serialu „Friends" („Przyjaciele"), niż wyjdziemy z domu, by naprawdę się z kimś zaprzyjaźnić".

To instytucja rodziny pozwoliła biednym przeżyć horrory reformacji i rewolucji przemysłowej, sądzi Blond, a jej następujący od czasu wojny upadek uczynił ich bezbronnymi. A do tej ich bezbronności przyczyniła się „thatcherowska ewangelia indywidualizmu". Laburzystowskie Welfare State zniszczyło jego zdaniem kwitnącą umysłową i obywatelską kulturę klasy robotniczej, a chwilę potem, dzięki żelaznej damie biedni nie mieli już w ogóle obrony przed całym złem megapaństwa.

W swoich książkach i artykułach lider „czerwonych torysów" formułuje manifest, jak to określa, „sprawiedliwego konserwatyzmu" – skierowanego przede wszystkim nie ku interesom najbogatszych, lecz ku ubogim, opartego na odbudowie rodziny i porządku społecznego. Postuluje szerokie reformy, mające na celu przede wszystkim wsparcie drobnego biznesu kosztem wielkich korporacji, odbudowę małych banków, promowanie różnych form współwłasności pracowniczej i likwidację systemu, w którym zyski są prywatne, ale straty – państwowe.

Homoseksualizm można leczyć

Dodajmy do tego, że w odróżnieniu od Davida Camerona, który ostatnio posunął się do wsparcia gejowskich małżeństw i zaprzągł brytyjską dyplomację do ogólnoświatowej kampanii wspierania wszelkich żądań „mniejszości seksualnych", Blond jest niecierpiany przez brytyjskich działaczy homoseksualnych. Tak jak Glasman nie obawia się łamać tabu laburzystów poprzez współpracę z radykalną organizacją broniącą angielskiej tożsamości, tak Blond potrafi przyjąć zaproszenie (co nie znaczy: podzielić wszystkie poglądy gospodarzy) ze strony organizacji, będących naprawdę wrogiem numer jeden wpływowych lobby gejowskich – ze strony grup uważających, że homoseksualizm można leczyć.

Blond fundamentalnie krytykuje ruch gejowski jako rozbijający społeczeństwo, dzielący je na grupy o sprzecznych interesach. Występuje zdecydowanie przeciw gejowskim adopcjom i małżeństwom. Przy czym te ostatnie, zdaniem Blonda, są złe również i dlatego, że zacierają tożsamość „heteryków" i gejów, co według niego pachnie jakimś rodzajem totalizmu.

Blond jest też zdecydowanym przeciwnikiem aborcji, zwolennikiem zakazania jej poza przypadkami gwałtu, kazirodztwa i niepełnoletnich. W Polsce nie jest to radykalne stanowisko, w Zjednoczonym Królestwie sytuuje go ono jednak na skrajnie zachowawczej pozycji.

* * *

Czy fenomen „Blue Labour" i „Red Tory" dowodzi, że w Wielkiej Brytanii nadciąga tradycjonalna rewolta, że może powrócić „stara Anglia" sprzed kontrkultury lat 60. i thatcherowskiej rewolucji lat 80.? Historia nie zna przypadku, by społeczeństwa wlały się w stare formy, wiedza o tym sugerowałaby silny sceptycyzm.

Ale z pewnością można powiedzieć jedno: wielu radykalnych konserwatystów ma tendencje do bardzo ponurego postrzegania świata. Do uważania, że po pierwsze współczesność jest Armagedonem, a wręcz – że ów Armagedon został już przez siły dobra przegrany.

Fenomen „Blue Labour" i „Red Tory" świadczy, że świata w tak czarno-białych barwach nie należy postrzegać, bo współczesność jest niejednoznaczna. I raczej Armagedonem nie jest.

A już na pewno żaden Armagedon nie został przegrany.

– Kochają rodzinę, honor i porządek. Często powtarzają: „kraj upada, politycy spychają go w przepaść, a wszystkie zmiany są na gorsze". Nie interesują ich gejowskie małżeństwa ani elektrownie wiatrowe. Interesuje ich natomiast rodzina, ciężka praca, uczciwość i bezpieczeństwo – opisuje swoich wyborców brytyjska radna i publicystka Rowenna Davis. Wbrew pozorom Rowenna Davis nie jest konserwatystką. Jest działaczką Partii Pracy.

Bez alternatywny

Kierunek rozwoju zachodnich społeczeństw, a w zasadzie całego świata, jest jednokierunkowy, a sensem jego są trzy zmiany. Zmiana pierwsza to coraz szybsze przechodzenie od społeczeństwa kulturowo tradycjonalnego do takiego, które entuzjastycznie przyjmuje jako obowiązującą normę obyczajowe eksperymenty. A przy okazji niszczy społeczne instytucje, przez wieki zapewniające mu spójność, a jednostce funkcjonowanie we wspólnotach. W jakimś zakresie ograniczających jej autonomię, ale zarazem zapewniających ludziom poczucie stabilności i w pewnym stopniu chroniących ich przed samotnością.

Zmiana druga jest zmianą ekonomiczną – polega na przejściu od dawnej gospodarki, zawsze w jakimś zakresie wspólnotowej, a od lat 30. do 80. realizującej zasady welfare state, do nowoczesnej, totalnie indywidualistycznej i wolnorynkowej.

Zmiana trzecia – to postępujące rozmywanie się tożsamości i instytucji narodowych. To odchodzenie od tradycyjnej, opartej na narodzie formuły demokracji w stronę formuł innych. Formuł opartych z jednej strony na władzy merytokracji, czyli różnego rodzaju elit, a z drugiej – na braku alternatywy wobec decyzji tych elit, sprowadzeniu procesu politycznego do administrowania, a nie podejmowania strategicznych decyzji. Rozmywaniu narodowych tożsamości sprzyja imigracja z odległych kulturowo obszarów, która to imigracja jest zgodnie z tego rodzaju myśleniem nie tylko nieunikniona, ale i całkowicie pozytywna.

Te zmiany są, rzecz jasna, z sobą powiązane, a przede wszystkim – jednokierunkowe. Nie mogą być w żadnym zakresie odwrócone, będą natomiast w nieskończoność pogłębiane.

Tak brzmiał, i w bardzo dużej mierze jeszcze brzmi, przez niemal nikogo niekwestionowany aksjomat nowoczesnego zachodniego myślenia.

Nie przypadkiem użyłem tutaj czasu przeszłego. Bo choć z polskiej perspektywy jest to nadal trudne do dostrzeżenia w tych krajach Zachodu, które były pionierami opisanych powyżej procesów, to pojawiają się jaskółki zwiastujące – być może – tendencję do zmiany myślenia.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy